Reklama

Powrotu do zdrowia życzmy, o ofiarach nie zapominajmy. Jeszcze raz o aferze Tomasza Lisa

15/10/2022 08:30

W apogeum choroby w 1980 r. komunikaty o stanie zdrowia jugosłowiańskiego dyktatora marszałka Josifa Broz Tito ukazywały się co dwie godziny. Obserwując media, zwłaszcza portale internetowe głównego nurtu, mam wrażenie, że kondycją Tomasza Lisa zajmują się z podobną częstotliwością.

Niedawno Lis przeszedł czwarty udar, nie ulega wątpliwości, że każdy przyzwoity i normalnie reagujący człowiek może mu wyłącznie powrotu do pełni sił życzyć. Co niniejszym czynię. Razi jednak bardzo niezdrowe czy wręcz chorobliwe - to zapewne właściwe dwa słowa - zainteresowanie mediów głównego nurtu szczegółami zdrowotnych perypetii upadłego gwiazdora.

Wcześniej jak wiadomo Lis stracił pracę w "Newsweeku Polska" bo jego niemieccy chlebodawcy z Axel Springera zareagowali w ten sposób na powiadomienia o mobbingu i molestowaniu seksualnym, którego miał się wobec podwładnych dopuszczać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jedni epatują opisem totalnego upadku osoby ze świecznika dla wzbudzenia populistycznej satysfakcji (powszechnie niestety znane: a dobrze mu tak), inni zaś z intencją zgoła przeciwną, ale podobnie niezbyt chwalebną, chcieliby zająć opinię publiczną rzeczywistymi niewątpliwie cierpieniami celebryty, aby odwrócić uwagę od tego, co niedawno nabroił. A nie chodzi o kwestie błahe. Nie da się już bowiem powiedzieć, że nie ma afery Tomasza Lisa, albo - jak utrzymywał wcześniej marszałek Senatu Tomasz Grodzki - to pierwsze słowo nie pasuje najlepiej do całości naszej wiedzy w tej kwestii. I że tak w ogóle, Lis to wybitny dziennikarz, jak twierdzi marszałek. 

W tej sprawie są poszkodowani. I to ich dobro powinno stać się teraz najważniejsze. Nie tylko mają swoje racje, ale przeszli straszną traumę. Niewiele kto chce ich wysłuchać. Populistyczne skupianie uwagi na kroplówkach byłego redaktora ale wciąż aktualnego celebryty - znanego z tego, że jest znany - nie unieważnia ani nawet nie łagodzi ich dramatu. Aż dziwne, że trzeba przypominać o kwestiach tak oczywistych. Wejdźmy w sytuację podwładnej publicznie, wbrew własnej woli, obściskiwanej przez redaktora Lisa na środku "newsroomu" póki jeszcze zarządzał tym ostatnim i całą redakcją.

Nie przypadkiem Anglicy, którzy od czasu, gdy dwóch dżentelmenów z fantazją, ale i zasadami założyło "Spectatora", pierwsze polityczne pismo w świecie (w 1711 r. powołali je Richard Steele i Joseph Addison)  - dorobili się mediów cenionych i renomowanych, w centrum kodeksów dziennikarskich stawiają regułę "human decency" czyli w najprostszym tłumaczeniu: ogólnoludzkiej przyzwoitości. Tylko tyle i aż tyle. Dżentelmena poznaje się również po tym, że trzyma się swoich zasad także w kontakcie z tymi, którzy dżentelmenami nie są. A od czasu premiery "Spectatora" również w opisywaniu ich spraw.

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    ja - niezalogowany 2022-10-15 18:26:51

    kurwy

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do