
Śluby dawały nadzieję. Było się razem, choć za rogiem czyhało niebezpieczeństwo. Między walką o wolność i niepodległość, istniała też miłość.
Dlatego w czasie Powstania Warszawskiego ludzie nie hamowali miłości i pragnienia bliskości; nie były to rzeczy, które można było komukolwiek wyrwać. To była po prostu część rzeczywistości. I absolutnie nie chodzi tu o romantyzowanie dramatycznych okoliczności, w jakich przychodziło cywilom czy Powstańcom zawierać związki małżeńskie. Nie. Chodzi o wartości, solidarność, w tym przypadku także intymną wspólnotę i poczucie zrozumienia między dwoma osobami; o wartości, błąkające się i wyraźnie istniejące pomiędzy zażartą i odważną walką o wolność oraz niepodległość. Nierzadko fundamentem tych krótkich uroczystości był wiszący nad głowami strach przed śmiercią i utraceniem najbliższej osoby - to jednak nie znaczy, że uczucia nie były prawdziwe...
Niezależnie ile taka więź trwała - niezaprzeczalnie była bezcenna. Śluby brali przeważnie Powstańcy. Pomimo niepewnej przyszłości nie chcieli czekać na to, co mogło, ale nie musiało nadejść. Śluby po prostu dawały nadzieję. Podczas Powstania Warszawskiego małżeństwem stało się 256 par. Pobrali się wtedy między innymi: Jan Nowak - Jeziorański z Jadwigą Wolską "Gretą", Jerzy Zborowski "Jeremi" z Janiną Trojanowską "Niną", Jan Wuttke "Czarny Jaś" z Ireną Kowalską "Irką", jak i również Leszek Rybiński z Beatą Branicką.
Do dzisiaj popularna jest fotografia Eugeniusza Lokajskiego, przedstawiająca ślub z 13 sierpnia 1944 roku. Na zdjęciu (widocznym w artykule) ze zbioru Muzeum Powstania Warszawskiego jest sanitariuszka Alicja Treutler "Jarmuż" oraz plut. pchor. Bolesław Biega "Pałąk". Ich ślub odbywał się w kaplicy przy ulicy Moniuszki 11. Na wydarzeniu pojawiły się wyłącznie druhny panny młodej, ponieważ świadkowie pana młodego akurat bronili poczty, atakowanej zawzięcie przez Niemców (od strony Nowego Świata). W "Archiwum Historii Mówionej" Muzeum Powstania Warszawskiego, 2009) można usłyszeć, jak Bolesław Biega wspomina swoje wesele. [...] Dopiero później skończył się atak i urządzili ucztę weselną na poczcie, bo myśmy (zdobyli) wielkie magazyny. Były sardynki francuskie, angielskie papierosy, były francuskie wina zdobyte od Niemców.
[...] Dopiero później skończył się atak i urządzili ucztę weselną na poczcie, bo myśmy (zdobyli) wielkie magazyny. Były sardynki francuskie, angielskie papierosy, były francuskie wina zdobyte od Niemców.
Tak właśnie śluby stawały się namiastką normalności, w której żyło się przed wojną.
Fot. Eugeniusz Lokajski/Wikipedia
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie