
Z Robertem Kuraszkiewiczem, analitykiem, autorem książki "Polska w nowym świecie" rozmawia Łukasz Perzyna
- Czy najnowsza agenda Władimira Putina świadczy o tym, że po agresji, jakiej dokonał na Ukrainę, jednak nie udało się go izolować? Mam na myśli jego spotkanie z ajatollahem Alim Chameneim w Iranie ale także z Recepem Erdoganem, prezydentem należącej do NATO Turcji. A także moskiewską wizytę Petera Szijjarto, szefa dyplomacji należących tak do Unii Europejskiej jak Sojuszu Atlantyckiego Węgier?
- Dodałbym do tej listy jeszcze BRICS, porozumienie Brazylii, Rosji. Indii, Chin oraz Południowej Afryki, którego szczyt odbył się niedawno w Pekinie. Kwestię Węgier wyjąłbym z kontekstu globalnego bojkotu, ponieważ od dawna było wiadomo, że ten kraj realizuje wyłącznie narodowe interesy i teraz wykorzystuje sytuację kosztem innych. Na kwestię tak postawioną znajduję mocną, bo jednoznaczną odpowiedź: nie udało się Zachodowi izolować Putina.
- Dlaczego ten zamiar się nie powiódł?
- To pokazuje skalę zmian w świecie. Od dawna się ich spodziewaliśmy, nawet rok 1989 r. uznawany za przełomowy, nie przyniósł trwałego i stabilnego ładu. W mojej książce "Polska w nowym świecie" udowodniłem, że na naszych oczach rodzi się nowa rzeczywistość. Ale w chwili jej publikacji mało kto się spodziewał, że będzie się to działo w sposób aż tak krwawy. Konfrontację z Putinem prowadzi Zachód wraz z gronem swoich sojuszników, jak Japonia, Korea Pd. czy Australia i Nowa Zelandia. Liczne kraje określane do niedawna mianem Trzeciego Świata - dziś to miano w znacznej mierze się zdezaktualizowało - chętniej realizują interes własny każdego z nich. Z tańszej ropy korzystają bez skrupułów, gdy tylko taka okazja się pojawia. Rosja od paru miesięcy całą aktywną propagandę przeniosła praktycznie na kraje globalnego Południa. Liczba rosyjskich tweetów przeznaczonych dla odbiorców w Wietnamie czy Ameryce Południowej lawinowo rośnie, tych adresowanych do Zachodu - maleje. Tam na globalnym Południu próbuje teraz Rosja budować poparcie dla swojej polityki.
- Spytam więc o efekt?
- Nie można powiedzieć, żeby Władimir Putin był teraz globalnie izolowany. Tylko przez Zachód i jego sojuszników. Ta wojna pokazuje radykalną zmianę, jaka dokonuje się w stosunkach światowych.
- Czego powinna nas ona nauczyć?
- Powinniśmy przestać myśleć w sposób wyłącznie eurocentryczny. Musimy się przyzwyczaić, że jesteśmy wyłącznie jednym z elementów globalnej układanki. Wcale nie najsilniejszym.
- Co z tego wynika dla Ukrainy?
- Wojna cięższa, jeszcze bardziej brutalna i dłuższa... Gdyby większość świata stanowczo podążyła za Zachodem w kwestii bojkotu i sankcji - sytuacja Rosji okazałaby się bez porównania trudniejsza. Potencjał gospodarki indyjskiej czy innych "rynków wschodzących" sprawia, że Rosja nie ma wielu problemów, które pojawiłyby się w wypadku bardziej jednolitej reakcji na wojnę na Ukrainie. A tak wystarczy kierunek dostaw węgla przekierować... Sprzedawać i zarabiać - a to oznacza, że dłużej uda się utrzymać wysiłek wojenny. To dla Ukrainy zła informacja...
- Oznacza ona długą wojnę?
- Na początku można było zakładać, że wojna okaże się raczej intensywna, ale nie przedłuży się zanadto. Bo zużycie gospodarki oraz tysiące rannych docierających do Rosji masowo uruchomią negatywne skojarzenia i sprawi, że powtórzy się syndrom Afganistanu. Dla społeczeństwa rosyjskiego byłoby to nie tylko symboliczne, ale i trudne do zniesienia. Putin radzi sobie jednak z tym, żeby podobna jak na Afganistan reakcja się nie powtórzyła. Siłę rubla, która została zachowana, pokazuje jako sukces: patrzcie, jak Amerykanom się nie udało nas Rosjan osłabić. W istocie rzecz ma się inaczej, Rosja ponosi dotkliwe konsekwencje inwazji, ale objawią się one w pełni dopiero w dalszej perspektywie. Teraz nie odważę się sformułować prognozy co do czasu trwania tej wojny. Koszty jej dla Ukrainy okazują się ogromne, niedawno bank narodowy zmuszony był znacząco zdewaluować hrywnę. Mnóstwo mężczyzn jest na froncie, w gospodarce brakuje też tych uchodźców, którzy wyjechali za granicę w trosce o życie i zdrowie. Od tego, kto poniesie większe straty, zależy dalszy przebieg konfliktu. W większym stopniu jeszcze wpłynie na to zdolność Ukrainy do przeprowadzania skutecznej ofensywy. Słyszymy teraz o okrążeniu dużego zgrupowania żołnierzy rosyjskich. Jeśli podobnych wydarzeń będzie więcej, udadzą się jeszcze dwie czy trzy większe operacje, to takie ruchy przybliżą pokój, wyczerpując siły rosyjskie. Ta wojna toczy się też cały czas na froncie cyfrowym, informacyjnym. Na razie Putin przekazuje społeczeństwu rosyjskiemu same dobre dla niego wiadomości: od selektywnych relacji z pola walki po kondycję rubla.
- Jak może się to zmienić?
- Społeczeństwo rosyjskie odwróci się do Putina, gdy dostrzeże ryzyko porażki. W takich sytuacjach jak obecna Rosjanie są w stanie... jeść piach. Jeśli uznają, że tak trzeba. Gdy poczują, że przegrywają, pojawi się zarzewie buntu i możliwość wybuchu społecznego. Da się to porównać do I wojny światowej. Kiedy wybuchła, entuzjazm był ogromny a nastroje jak nigdy bojowe. Rewolucja lutowa, jedyna autentyczna w Rosji - bo ta październikowa była już tylko przewrotem bolszewickim - wzięła się z porażek wojennych. Odpowiedzialnych za nie szukano wtedy wśród generałów o niemieckich nazwiskach. Pojawiła się prawdziwa obsesja zdrady. Narastające kłopoty z żywnością, aż po realną wtedy groźbę głodu, przeważyły szalę. Aż nastąpiło załamanie. Taka jest dusza rosyjska.
Fot: Special Unit “Zgard”
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie