
Afryka jest kontynentem, który wydaje się przyciągać to wszystko, co wyleciało kiedyś z puszki Pandory. Wszelkie biedy i choroby. Wśród nich malaria i AIDS sieją tu spustoszenie, zabierając i młodych, i starszych. Czasowo dochodzi ebola a teraz Covid-19.
Jakie jest ludowe źródło tych chorób? Pomysłowość i ludowa fantazja są niezgłębione.
W Rwandzie dowiedziałem się, że malaria znajduje się w deszczu. Idę wiejską drogą. Ktoś do mnie podchodzi z dużym, świeżo zerwanym zielonym liściem bananowca. Na wsi taki liść często służy jako parasol. Jeśli deszcz nie zacina ukośnie, liść rzeczywiście przed deszczem chroni. „Nie idź na deszczu, bo będziesz miał malarię”, usłyszałem. Przygodny znajomy przekonywał mnie, że w deszczu jest malaria i jak zmoknę, to niechybnie ją złapię.
Choć z nim dyskutowałem i wskazywałem na komary jako jedyną przyczynę malarii, to jednak starszy pan przekonać się nie dał. Dlaczego? Rwanda jest jak na Afrykę krajem chłodnym. Praktycznie jest się ciągle w górach. Rwanda jest położona na wysokości między 1000 a 4500 metrów nad poziomem morza. Stąd w czasie deszczu jest chłodno, a nawet zimno. A kuchnia jest na zewnątrz. Ogień zapala się na przygotowanie posiłku a nie do ogrzania zziębniętych członków. Człowiek przemoknięty wchodzi do domu zbudowanego z cegieł z gliny (najczęściej takie domy są na wsi), w domu nie ma sufitu – od razu jest blaszany dach a między ścianami a dachem są kilkunastocentymetrowe przerwy. W czasie deszczu jest tam po prostu zimno. Przemoczony, zmarznięty, w zimnym domu, z o osłabionym od różnych chorób organizmem, łatwo łapie temperaturę. Osłabione ciało staje się podatne na powroty malarii. I tak oto wracamy do deszczu jako – według niektórych mieszkańców wsi – źródła malarii.
Przypomnijmy, ze malaria jest chorobą przenoszoną przez komary, wywoływaną przez pasożyta. Przenoszona jest przez komary a nie przez deszcz. Ale – to ważne – mając raz jeden malarię, można na nią zapaść przez duże fizyczne zmęczenie lub mocny stres.
Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że w 2018 roku było 228 milionów zachorowań na malarię, z czego 405 tysięcy osób zmarło, głównie w Afryce. Co dwie minuty umiera na świecie dziecko z powodu malarii; większość z nich w Afryce subsaharyjskiej. Tego samego roku wydano 2,7 biliona dolarów na walkę z malarią. Badania trwają, choć jak do tej pory nie ma opatentowanej szczepionki. W 2019 roku trzy kraje afrykańskie: Ghana, Kenia i Malawi poddały się testom na szczepionkę. Światowa Organizacja Zdrowia ma nadzieję zwalczyć malarię do 2050 roku.
Są leki prewencyjne, które zaleca się turystom udającym się do Afryki na kilka tygodni lub pracownikom kontraktowym jadącym tam na kilka miesięcy. Ktoś kto przebywa na tym kontynencie stale, raczej nie bierze leków prewencyjnych. Zdaje się na los. Ja sam miałem malarię kilkanaście razy. Dla studentów na oddziale tropikalnym w poznańskim lub gdyńskim szpitalu takie rarytasy są cennymi okazami do badań i zadawania pytań. Na tle Afryki Rwanda ma dosyć niski wskaźnik zachorowań na tę tropikalną chorobę. Jest tu wysoko i chłodno. Rwandyjskie ministerstwo zdrowia rozesłało po kraju pracowników ze spryskiwaczami. Mieli prawo wejść na każde podwórze i do każdego domu. W ośrodkach zdrowia rozdawano darmowo siatki do zawieszenia nad łóżkiem. Prowadzono też krajową akcję uświadamiania społeczeństwa na temat malarii. I skutki są pozytywne.
Drugą groźną chorobą jest AIDS. I w tym przypadku dowiedziałem się – tym razem w Kamerunie – skąd ta choroba przybywa i gdzie się ukrywa.
HIV/AIDS pozostaje chorobą najbardziej dotykającą kontynent afrykański. Na 33 miliony osób chorych aż 67 procent żyje w Afryce. Kameruńskie ministerstwo zdrowia podało w 2018 roku, że żyje tam 540 tysięcy osób dotkniętych VIH/AIDS. Najwięcej zakażeń zdarza się wśród osób poniżej 25 roku życia. Liczba osób chorych jednak zmniejsza się. W 2004 roku było 5,5 procent populacji zarażonej wirusem HIV, w 2011 roku 4,3 procent, kiedy w 2018 ta liczba obniżyła się do 3,4 procent.
W Afryce są, jak wiadomo, dwie główne pory roku: sucha i deszczowa. Trwają po kilka tygodniu lub wiele miesięcy. Na nie asfaltowych drogach pora deszczowa jest wyzwaniem. Stąd na tych drogach co kilkadziesiąt kilometrów znajdują się tzw. bariery deszczowe. Najczęściej są to zwykłe szlabany. Pilnujący ich specjalni policjanci zamykają drogę na początku mocnego deszczu. Na wysokości szlabanu jest mały przejazd wyznaczony metalowymi słupkami. Jeśli samochód się między nimi zmieści – może jechać. A mieszczą się w nim jedynie samochody osobowe. Ciężarówki musza zostać w wiosce aż do ustania deszczu.
Każda taka wioska posiada obok bariery deszczowej bary i pokoiki do spania. Wyposażeniem takiego pokoiku jest lóżko. Z reguły nic więcej. Często się zdarza, że kierowcy nie śpią w nich sami. Rano, po deszczu, odjeżdżają z wioski a AIDS w niej zostaje. Dlatego tłumaczono mi, że AIDS znajduje się w kołach samochodów ciężarowych i przywożą go kierowcy hen, z daleka.
Ryszard Kusy
Kigali / Rwanda
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie