Reklama

Słoiki nie są po to, żeby je tłuc. Można z nimi...rozmawiać, na przykład.

Nie przyjechałam do Warszawy, żeby znowu kłócić się o podziały, które nikomu do niczego nie są potrzebne. Nie przestrzegam ich praktycznie wcale. Przyjechałam, bo nudziło mi się w małym mieście i czekałam na okazję, dzięki której będę mogła robić to, co lubię. I po to, żeby się rozwijać, oczywiście.

Jak mało miasta w małym mieście...

Oryginalnie pochodzę z mieściny na Podkarpaciu, która nie zmieniała się za bardzo na przestrzeni lat. Tu odnowienie kościoła, bo czubek się spalił, tam wybudowanie płatnego parkingu po miesiącach próśb mieszkańców. Nic nadzwyczajnego, a może to ja nie umiałam zobaczyć tam inspiracji? Niewykluczone. Wewnętrznie jednak potrzebowałam czegoś nowego, odświeżającego, co dałoby mi kopa i pomogło wypuścić na zewnątrz potencjał, co to we mnie się chował. Tak więc przyjechałam, w środku kwietnia, który różne rzeczy przeplatał, po wyprowadzce zaplanowanej zupełnie spontanicznie. I przyjechałam, i zachłysnęłam się tym, że prawie nigdy nie zobaczę tu tej samej osoby po raz któryś. Że gdzie się nie obrócę, będę mogła pomówić, posłuchać, napisać...

Wyprowadzka, która otworzyła mi możliwości. 

Czuję ogromne zamiłowanie do pisania. Tworzę poezję, piszę - jak widać - artykuły na portalach warszawskich, po godzinach zajmuję się copywritingiem. To w Warszawie otrzymałam możliwość, żeby uczyć się od tych, którzy w dziennikarskim fachu "siedzą" dłużej. Żeby pisać, w ogóle. I dodatkowo zaangażować się w coś wartościowego, co od zawsze mnie pociągało. Rozmawiać z ludźmi to jedno, pisać z nimi, dla nich, o nich i z nimi - kolejna kwestia, a jak bardzo fascynująca? Niezwykle. Niezwykle fascynująca. 

Jestem Warszawianką. 

Często rozważam na ten temat. Skoro tu mieszkam, tu pracuję, tu zdobywam następnych znajomych i tutaj utrzymuję relację z najbliższą osobą, dlaczego miałabym mieć się za kogoś innego? Owszem, nadal mój dom rodzinny jest trzysta kilometrów dalej, ale to do stolicy przynależę. Tak delikatnie, uczuciowo. I nie mam pojęcia, z jakiego powodu niektórzy ludzie mają z tym problem. Mają problem z tym, że na święta wyjeżdżam, a na Sylwestra przyjeżdżam; że czuję się tak samo Warszawianką, jak oni, którzy zwą się "rodowitymi". Nie wątpię w ich poczucie przynależności. Niech oni nie nienawidzą mnie za moje. 

Nie jestem tu po to, żeby takie osoby mogły mnie atakować, nawet słownie i nawet w internecie. Jestem wręcz pewna, że nie jestem jedynym "słoikiem", który ma dość traktowania, jak mięso armatnie. Ten tekst nie istnieje po to, żebym mogła się publicznie wyżalić. Ten wpis jest po to, żeby uświadomić, że miejsce, z którego pochodzimy, nie ma wiekszego znaczenia.

Fot. wikipedia.pl

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do