"W imię matki, córki, siostry" kolejny protest Strajku Kobiet

Jak zapowiedział wcześniej organizator - Ogólnopolski Strajk Kobiet w sobotę o 15 rozpoczął się strajk na rondzie Dmowskiego. Kolejny raz ludzie wyszli na ulice Warszawy i wielu innych polskich miast, aby zaprotestować przeciwko wyrokowi TK ws. aborcji. Doszło do szarpaniny z policją w wyniku której omdlała Marta Lempart.

To już piąty tydzień protestów. Zgodnie z intencją organizatorów został zorganizowany w dniu 102 rocznicy wywalczenia praw wyborczych przez kobiety w Polsce. Początkowo uczestnicy znajdowali się w jednym miejscu, na rondzie Dmowskiego, ponieważ byli legitymowani przez policję.

Tłum ruszył z ronda Dmowskiego w kierunku pl. Konstytucji. Policja na wysokości ul. Kruczej ustawiła się z tarczami, ale funkcjonariusze nie interweniowali -pisał jeden z uczestników marszu.

Przez pierwsze kilka godzin protestów nic poważnego się nie stało. Jako, że to spontaniczne zgromadzenie publiczne, policja prosiła uczestników przez głośniki do rozejścia się. Uczestnicy na to jednak krzyczeli: mamy prawo protestować! Dalej tłum przeszedł pod Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Było słychać głosy "zablokujemy wszystko!".

Jednak później było o wiele gorzej. Doszło do starć uczestników z policjantami. Na ulicy Nowowiejskiej doszło do szarpaniny policjantów z organizatorką. Marta Lempart osunęła się na ziemię w omdleniu. Została później ocucona przez uczestników.

Na placu Unii Lubelskiej policja ustawiła się murem i próbowała przerwać protest. Uczestnicy zaczęli iść w stronę trasy Łazienkowskiej, gdzie doszło do kolejnych walk z użyciem gazu łzawiącego. Jedynym sposobem na "wyjście z kotła" było danie się wylegitymować.

Kolejne starcia z policją skończyły się potraktowaniem gazem także posłanki Barbary Nowackiej, która twierdzi, że pokazywała legitymację poselską. Ratownicy udzielili jej pomocy medycznej. 

Około godziny 21. plac Zbawiciela zaczął pustoszeć. Marta Lempart nieoficjalnie zakończyła marsz na dzień dzisiejszy. "Rozejdźmy się do domu i uważajmy na siebie". Niektórzy uczestnicy poszli jeszcze na ul. Waryńskiego, nieustępliwie dalej protestować.

^{Fot. Alicja Lesiak}