Reklama

Zagubiona cnota powagi

24/12/2020 10:21

Rządząca od pięciu lat ekipa wpadła we własne sidła: od tego czasu przekonywała Polaków, że lepiej od nich wie, czego im najbardziej potrzeba - stąd kosztowne programy społeczne w stylu 500 plus nie realizujące głównego demograficznego celu, poprawy wskaźnika urodzin, ale pozwalające na kupowanie głosów obywateli, którzy chociaż przez chwilę poczuli się dopieszczeni. Teraz odczuwają osamotnienie i lęk, bo władza, jeszcze niedawno porywająca się na pierwszą od czasów Leszka Balcerowicza inżynierię społeczną nie wypełnia podstawowych obowiązków. Wobec zagrożenia pandemią Polacy mogą czuć się opuszczeni, skoro rządzący mają dla nich gromkie słowa, od miesięcy te same oraz ograniczenia na zmianę ogłaszane i cofane.

Gromko ogłoszona od 28 grudnia kwarantanna narodowa to zbiór restrykcji, które już obowiązywały. Zamyka się jak wiosną galerie handlowe, siłownie, kina czy hotele. Ani kwarantanna ani narodowa chciałoby się powiedzieć, porównując rodzime działania z lockdownem w Niemczech. Przymiotnik "narodowy" w  nowo-mowie pisowskiej nabiera znaczenia podobnego do słówka "socjalistyczny" za późnego Edwarda Gierka. Wtrącane wszędzie, nie znaczyło nic. Mówiono więc nawet o przymiotniku niwelującym, skutecznie kasującym znaczenie towarzyszącego mu słowa: demokracja socjalistyczna oznaczała żadną, zaś rodzina socjalistyczna - tatę pracującego jak na Śląsku przed jastrzębskimi strajkami z przełomu sierpnia i września 1980 r. w systemie czterobrygadowym i płaczące za nim w niedzielę dzieci. Dziś media narodowe to eufemizm radia i telewizji rządowych, propagandowych i pisowskich, Trójki której prawie nikt nie słucha bo gorzej niż w stanie wojennym podaje politgramotę zamiast list przebojów albo "Wiadomości" gdzie za gwiazdy robią osoby wyśmiewane jeszcze przed ćwierćwieczem za zawodową nieudolność jak porównywana do prezenterki północnokoreańskiej Danuta Holecka czy do niedawna Marzena Paczuska, kiedyś znana z niemiłosiernie sepleniących stand-upów potem z tropienia wszystkiego, co w serwisie zaszkodzić może rządzącym.

Premier Mateusz Morawiecki wpisał się w ten smutny klimat jako prezenter walki z pandemią. Gdy śledzi się jego codzienne niemal konferencje prasowe, do których - przecież bankowiec a nie aktor z zawodu - musi się niewątpliwie przygotować, rodzi się pytanie, kiedy znajduje czas na swoje właściwe obowiązki. Z roli własnego rzecznika wywiązuje się jak potrafi, ale pojawia się niepokój, czy leci z nami pilot.

Donald Tusk, który zamiast powalczyć o odbicie prezydentury z rąk PiS na co miał przecież szanse, wybrał rolę komentatora twitterowego bezlitośnie punktuje rządzących, że w stanie wojennym obowiązywała godzina milicyjna ale na noc sylwestrową generałowie ją zawiesili, żeby dodatkowo nie denerwować znękanych dziesiątkami innych ograniczeń obywateli, a teraz wprawdzie godziny policyjnej nie ma ale wprowadza się ją specjalnie na Sylwestra. Przepisy zakładają, że można wyjść z domu, gdy wymagają tego podstawowe czynności życiowe ale nie precyzują, czy na przykład wyprowadzenie psa się do nich zalicza. Rzecznik Praw Obywatelskich i liczni prawnicy wskazują na brak podstawy do takiego zamknięcia ludzi w domach, mogłoby wiązać się ze stanem nadzwyczajnym, ale jego akurat nie wprowadzono, żeby odszkodowań nie płacić.

To już trzecie święta z pandemią. Wielkanoc przyszło nam świętować w atmosferze społecznego niepokoju i powagi, cierpliwość zwykłych ludzi - również wobec władzy ale zwłaszcza wobec siebie nawzajem - pozostawała bez porównania większa. W przeddzień Wszystkich Świętych podkreślający swój katolicyzm Morawiecki całkiem po pogańsku zamknął cmentarze, a sytuację życiową sprzedawców kwiatów ratować musieli samorządowcy masowo te ich chryzantemy wykupując. Tak, to już trzecie święta z koronawirusem w trakcie których władza testuje cierpliwość współobywateli. Również Trzej Królowie przyjdą w tym roku w białych kitlach i maseczkach, wiadomo też, że Jerzy Owsiak przełożył swoją Orkiestrę na ostatnią styczniową niedzielę, być może przyjdzie mu szukać kolejnego terminu. 

Władza po raz kolejny pozostawia obywateli samych wobec zagrożenia i straszy mandatami. Tyle, że rząd to nie załoga radiowozu drogówki. Pamiętamy piosenkę Andrzeja Rosiewicza z lat 80 o chłopcach radarowcach, chętnie słuchaną również w milicyjnych samochodach, z której dowiadywaliśmy się: a gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało, że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy.

A jeśli ktoś woli anegdotę austo-węgierską, przypomnijmy, jak w ogniu bitwy jenerała dopada rozgorączkowany adiutant.

- Sytuacja jest poważna! - wykrzykuje. 

- Nie synku, sytuacja jest beznadziejna, ale nie... poważna - prostuje stary wyga generał. 

Na razie w stolicy prawie 40-milionowego państwa władza koncentruje wielkie siły przed willą Jarosława Kaczyńskiego aby nie dopuścić tam demonstrantów, skrzykujących się przez internet na ustawkę "pod prezesem" w noc sylwestrową. Znowu będzie ponad 80 radiowozów i sześciuset chłopa blokady...

Chciałoby się poważnie. Ale po prostu się nie da. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do