
Przebieg wydarzeń 11 listopada 2020 r. na warszawskich ulicach okazał się dokładnie odwrotny do tych, które niby miały upamiętniać...
Wtedy w 1918 r. patrioci skutecznie zabiegali o to, żeby ofiar i strat było jak najmniej, nawet do niemieckich żołnierzy okupacyjnych strzelano tylko wówczas, gdy nie chcieli broni oddać po dobroci. Rozwadze przywódców dopomogła mądrość zbiorowa Polaków. Dlatego warto świętować 11 listopada, byle nie tak jak ostatnio...
Nad sytuacją na warszawskich ulicach, także Moście Poniatowskiego, okolicach stacji metra i Stadionu Narodowego nie zapanowała polska policja, na którą płacimy podatki. Ewidentnie mamy do czynienia z kompromitacją: bezradność tuszowano wzmożoną agresją. Odpowiada za to wicepremier Jarosław Kaczyński, bo do jego świeżych kompetencji w rządzie zaliczają się sprawy bezpieczeństwa.
Fotoreporter Tomasz Gutry został ranny w twarz od postrzału z policyjnej broni gładkolufowej w momencie, gdy wykonywał swoją pracę. Robiący teraz zdjęcia dla prorządowego zresztą "Tygodnika Solidarność" Gutry to autor wielu znakomitych fotogramów, dokumentujących nielegalne demonstracje uliczne z lat 80. w okresie podziemnej działalności NSZZ "S". Jego zdjęcia znajdują się m.in. w książce "Konfederacja. Rzecz o KPN" autorstwa Andrzeja Anusza i mojej skromnej osoby. Nic nie tłumaczy takiego zdarzenia w nominalnie demokratycznym państwie.
Uderzającym przejawem ulicznych burd okazała się wyjątkowa agresja, okazywana wobec dóbr kultury. Czym popadnie - nawet elektrycznymi hulajnogami - miotano w świątecznie oświetlony w barwach państwowych gmach Muzeum Narodowego. Zapłonęło pod rac mieszkanie przy alei 3 Maja, gdzie zlokalizowana jest pracownia kustosza spuścizny Stanisława Ignacego Witkiewicza artysty i kolekcjonera Stefana Okołowicza. Wybito szyby w księgarni Empiku. Za wiele tych zdarzeń, żeby mówić o przypadku. To raczej dowód, że na ulicach nie toczy się żadna wojna kulturowa, jak argumentują skłonni do usprawiedliwiania radykalnych akcji ulicznych, tylko walka z kulturą. Żadna ideologia nie usprawiedliwia dewastacji.
Urzędujący wicepremier Jarosław Kaczyński wcześniej wzywał do tworzenia straży, ochraniających kościoły, jakby nie mogły tego zadania wypełnić podległe mu jednostki policji w ramach swoich obowiązków i budżetu państwa. Dziś ma na ulicach bojówki, z którymi nie radzi sobie ani on sam ani funkcjonariusze państwowi. Trudno o gorszy przykład igrania z ogniem. Kto sieje wiatr, zbiera burzę...
Całkowitą indolencją wykazali się nie panujący nad tłumem, który niby sami zwołali, samozwańczy liderzy Marszu Niepodległości z maskotką pisowskich "środków musowego przekazu" Robertem Bąkiewiczem na czele. Zamiast przemarszu miała być kawalkada samochodowa, zamiast zadym jak co roku - tym razem spokój. Efekty oglądaliśmy: wydarzenia zdominowali ci, którzy przyszli się bić z policją: kibole wyposzczeni z powodu odbywania się imprez sportowych bez udziału publiczności, buntownicy bez powodu, ekscentryczni przebierańcy. Zaś Bąkiewicz łgał w żywe oczy, że spalone mieszkanie było pustostanem. Miarą słabości polskiego państwa pozostaje, że po tym, co zrobił nam wszystkim (również poszkodowanym przez skrzykniętych przezeń zadymiarzy funkcjonariuszom), wciąż kłamie... na wolności. W 1918 r. potrafiono sobie poradzić ze zwolennikami samosądów i sprawcami dewastacji i grabieży. Dlatego bez obcej pomocy umieliśmy stać się niepodległym państwem: chociaż jak podkreślali felietoniści szybki przebieg wydarzeń wszystkich zaskoczył, bo nie dało się przewidzieć, że wojnę... przegrają wszyscy zaborcy, walczący po przeciwnych stronach. "Tak ni z tego, ni z owego, była Polska od pierwszego" - głosiło modne wtedy powiedzenie. Znawca Piłsudskiego i prezes instytutu jego imienia prof. Wiesław Wysocki przytacza jeszcze inne ówczesne powiedzenie: Polska była wtedy jak łaska boża, bez granic. Zanim się ukształtowały, wyznaczał je ogień artyleryjski, nie jak ostatniego jedenastego race i flary. Aż wreszcie pisarze mogli z właściwym sobie humorem skwitować "radość z odzyskanego śmietnika".
Znów wypada wrócić do historycznej daty. W 1918 r. powołana przez okupantów niemieckich i austriackich Rada Regencyjna mogła grać o utrzymanie władzy. Zamiast tego jej przedstawiciel Zdzisław Lubomirski pojechał w niedzielny ranek 10 listopada na Dworzec Wiedeński, by przywitać powracającego z twierdzy magdeburskiej Józefa Piłsudskiego a potem długo z nim konferował w pałacyku na Frascati. 11 listopada Rada Regencyjna przekazała komendantowi władzę nad wojskiem i zwróciła się do niego, by utworzył rząd narodowy. Tego samego dnia rozwiązał się tymczasowy rząd lubelski Ignacego Daszyńskiego. Dlatego świętujemy 11 listopada. Zaś sam Piłsudski skorzystał z wysiłków Romana Dmowskiego, zabiegającego wtedy w USA u prezydenta Woodrowa Wilsona o międzynarodowe uznanie Polski odrodzonej. Dla dobra Polski poświęcił powołany przez siebie postępowy rząd Jędrzeja Moraczewskiego, gdy zdążył zatwierdzić podstawowe reformy społeczne jak ośmiogodzinny dzień pracy oraz prawa obywatelskie jak powszechne głosowanie kobiet (Francuzki otrzymały tę możliwość dopiero w ponad ćwierć wieku później, po kolejnej wojnie). Na premiera wyznaczył Ignacego Paderewskiego, powszechnie cenionego pianistę i patriotę, zdolnego zadbać o interesy Polski na konferencji paryskiej, przygotowującej Traktat Wersalski, gwarantujący nowy ład w Europie. Już w dwa i pół miesiąca po odzyskaniu niepodległości odbyły się wolne wybory do Sejmu Ustawodawczego, w pełni demokratyczne pomimo wojen na granicach i śmiercionośnej epidemii grypy hiszpanki. Uchwalona w 1921 r. Konstytucja Marcowa okazała się jedną z lepszych w Europie.
Dziś żyjemy w fazie historii alternatywnej, gdzie partykularne ambicje i resentymenty polityków okazują się mocniejsze od dobra wspólnego. Milcząca większość jednak się przebudzi. A historia, ta prawdziwa, surowo oceni obecnych sterników państwa. Za to, że zamiast pozwolić rodakom skupić się na godnym uczczeniu bohaterów, zajmują nas własnymi słabościami i małością.
Łukasz Perzyna
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie