Reklama

A. Anusz: To były wolne wybory, walka o ten mandat z Żoliborza

02/06/2023 07:00

Z drem Andrzejem Anuszem, szefem kampanii Jacka Kuronia do Sejmu w 1989 r, socjologiem, autorem książek "Nielegalna polityka" i "Kościół obywatelski" rozmawia Łukasz Perzyna

- Prowadził Pan wiosną 1989 r. na Żoliborzu kampanię Jacka Kuronia, którego głównym rywalem w walce o mandat posła nie był nikt z PZPR, chociaż partia rządząca miała swojego kandydata - tylko mecenas Władysław Siła-Nowicki, wieloletni doradca Solidarności i - podobnie jak sam Kuroń - ważna postać antykomunistycznej opozycji. Czy było to trudniejsze niż walka z komunistami w innych okręgach?

- Na pewno było nam trudniej, niż tam, gdzie - jak w większości okręgów - wybory przybrały postać plebiscytu, z którym do dziś najmocniej data 4 czerwca 1989 r. się kojarzy. Łatwiej przyszło prowadzić kampanię tam, gdzie z jednej strony byli kandydaci Solidarności z drugiej komuniści czyli obóz PRL, bo tak wybór ówczesny ludzie odbierali. Znalazło się tylko kilka miejsc w Polsce, gdzie działo się inaczej. Również na Śląsku przeciwko Adamowi Michnikowi wystartował Kazimierz Świtoń. 

- Zaś w Lublinie przeciw Solidarności Ryszard Bender, który przedtem posłując do oficjalnego Sejmu PRL odważnie spotykał się z Lechem Wałęsą, traktowanym wtedy przez władze jako "osoba prywatna" wedle sławetnego określenia Jerzego Urbana?

- Obowiązywała wtedy koncepcja "drużyny Lecha Wałęsy", jak się okazało całkowicie zwycięska. Przeforsowali ją Bronisław Geremek, Andrzej Wielowieyski, Jacek Kuroń i Adam Michnik. Za to Jan Olszewski i Tadeusz Mazowiecki opowiadali się za rozszerzeniem drużyny o Konfederację Polski Niepodległej i Stronnictwo Pracy, a gdy to nie nastąpiło na znak protestu sami zrezygnowali z kandydowania. Warto też pamiętać, że Solidarność Walcząca wzywała do bojkotu wyborów czerwcowych. 

- I tylko Kuroń na Żoliborzu miał zdjęcie z Wałęsą?

- Na Żoliborzu tylko Kuroń miał zdjęcie z Lechem Wałęsą. Ściślej - nawet dwa. Jedno podobne jak inni kandydaci, zrobione w Stoczni Gdańskiej. Drugie udało się wykonać, gdy Wałęsa był krótko w siedzibie Komitetu Obywatelskiego przy Fredry w Warszawie. Na tle ściany z jakąś lamperią. Ale przekaz okazał się jednoznaczny: "Wybierz Jacka Kuronia". To były wolne wybory w ramach tych 35 procent, doszło do rywalizacji dwóch godnych siebie przeciwników. Jednak zdjęcie w Wałęsą miał tylko jeden z nich. Mecenas Siła-Nowicki wystartował z poparciem Stronnictwa Pracy. Szukał wyraźnie konfrontacji z Kuroniem. Gdy ten wcześniej przymierzał się do kandydowania z Mokotowa, mecenas podobnie zamierzał stamtąd startować. Ostatecznie, gdy zapadła decyzja, że na Mokotowie drużynę Wałęsy reprezentuje Andrzej Miłkowski - Kuroniowi i Sile-Nowickiemu przyszło się spotkać na Żoliborzu. Obaj wywodzili się z opozycji, więc były to wybory trudne.

- Stefan Bratkowski w jednej z analiz z 1989 roku nazwał mec. Władysława Siłę-Nowickiego "jednoosobową partią polityczną"?

- Z tym się akurat nie zgadzam, bo w żoliborskiej kampanii zaraz masowo pojawili się zwolennicy mecenasa w tym Antoni Macierewicz. Środowisko "Głosu" wspierało w kampanii Władysława Siłę-Nowickiego. Spór między Macierewiczem a Kuroniem miał swoje źródło jeszcze w czasach, kiedy obaj działali w KOR. Teraz zaś środowisko krytycznie nastawione do Wałęsy skupiło się wokół Siły-Nowickiego.

- I nagle okazało się, że jak Pan już mówił, to nie plebiscyt, tylko wybór?

- Zarówno Jacek Kuroń jak Władysław Siła-Nowicki wywodzili się z demokratycznej opozycji, a teraz walczyli o ten sam sejmowy mandat z Żoliborza. Wiadomo było, że tylko jednemu z nich może on przypaść. To były demokratyczne wybory, naprawdę wolne, o ten żoliborski mandat. W latach 60. mec. Siła-Nowicki był obrońcą Kuronia w wytoczonym mu przez komunistów procesie politycznym. Dodało to dramaturgii ich późniejszej rywalizacji.

- W jaki sposób staraliście się pokazać, że Kuroń jest lepszym od Siły-Nowickiego kandydatem?

- Kuroń powiedział, że chce się jak najwięcej i najczęściej z ludźmi spotykać i tej zasady się trzymaliśmy. Największy z naszych plakatów głosił: "Spotkaj się z Jackiem Kuroniem. On ma coś do powiedzenia". Zaraz objawił się czyjś nieczysty trick: zaczęto bowiem do tego plakatu dolepiać drugi, z rysunkiem przedstawiającym grupę Żydów w tradycyjnych strojach i tekstem "aj waj, co on nam powi". Podobnym chwytem okazały się ulotki podpisane jakoby przez Związek Harcerstwa Polskiego i piętnujące Kuronia, że kiedyś czerwone harcerstwo zakładał, a prawdziwe niszczył. Pojechaliśmy wtedy do siedziby ZHP, a tam okazało się, że nic o takich ulotkach nie wiedzą, ktoś się pod nich podszył. Kategorycznie się od tego odcięli. Nie unikaliśmy debat. Największa w kinie "Wisła" zgromadziła kilka tysięcy osób, oczywiście sala projekcyjna nie pomieściła wszystkich, pozostali wysłuchali dyskusji stojąc na placu Wilsona, wtedy jeszcze noszącym nie uznawane przez warszawiaków imię Komuny Paryskiej. Zapewne wtedy właśnie usłyszałem po raz pierwszy w odniesieniu do polskiej polityki, że coś dzieje się w amerykańskim stylu... 

- Po tamtej kampanii mnóstwo osób pozostaje przekonanych, że Pan wywodzi się z Żoliborza?

- Za sprawą tego, że zapamiętali mnie jak prowadziłem Kuroniowi kampanię... Mieszkałem wtedy na Dolnym Mokotowie, ale oczywiście z Żoliborzem pozostawałem związany i w jego sprawach zorientowany. Co do szczegółów dotyczących nastrojów mieszkańców - pomogły nam już badania opinii publicznej, które sami przeprowadzaliśmy, robił to dla nas Tomasz Jakubiak z NZS-u Akademii Teologii Katolickiej położonej wtedy w Lasku Bielańskim a nie jak teraz jej sukcesor Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego na Młocinach. U Roberta Nowickiego na ulicy Kossaka, nieco w bok od placu Wilsona położonej bardzo blisko kościoła Św. Stanisława Kostki, który wszyscy kojarzą z postacią ks. Jerzego Popiełuszki - drukowano podziemną gazetę "Wiadomości" i ulotki. Współpracowałem z Robertem w latach 80, imponował tym, że działał bez wpadki, często tam przyjeżdżałem, żeby bibułę odbierać. Zresztą była to kontynuacja tradycji z czasów okupacji, kiedy w tym samym budynku - teraz stanowiącym siedzibę Wydawnictwa Akces - znajdowała się skrytka akowska. To był prestiżowy pojedynek, ten na Żoliborzu, ze względu na tradycje dzielnicy, inteligenckie i oficerskie, spółdzielcze i PPS-owskie, jej patriotyczny klimat. W naszym kampanijnym materiale zamieściliśmy wypowiedź Jana Nowaka-Jeziorańskiego, niegdyś bohaterskiego "kuriera z Warszawy", potem wieloletniego szefa Wolnej Europy, że nie wyobraża sobie, żeby symbol zmiany w Polsce przegrał wybory na Żoliborzu. Rzeczywiście werdykt wyborców okazał się jednoznaczny. Wygrał i posłem został Jacek Kuroń.

Wywiad ukazał się w 77 nr (06.2023) gazety Samorządność. 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do