
Z Barbarą Bartel, rzecznikiem prasowym Alfa-Lek, Lecznicy Profesorsko-Ordynatorskiej rozmawia Łukasz Perzyna.
- Czy Alfa korzysta z pomocy rządowej rekompensującej dodatkowe koszty, związane z pandemią?
- Korzystamy rzeczywiście z jednej z tarcz, ale środki z niej nie pokrywają oczywiście kosztów związanych z zabezpieczeniem personelu i pacjentów. Nie oszczędzamy na tym.
- Wyliczmy więc, co kosztuje...
- Lekarze używają specjalnych wysokiej klasy masek ochronnych. Fartuchy, jakie pielęgniarki nakładają w czasie pandemii przypominają bardziej kombinezony niż tradycyjny strój medyczny. Fartuchy są jednorazowe, wyrzuca się je później. Elektronicznym termometrem mierzymy temperaturę każdemu pacjentowi. Również każdy, kto do nas przychodzi, dostanie maseczkę, jeśli zdarzyło mu się jej zapomnieć albo zwyczajnie chce ją zmienić na świeżą. Dodajmy do tego rękawiczki ochronne, odkażacze, sterylizowanie całego sprzętu. Dotyczy to również leżanki a gabinecie stomatologicznym. I wszystkiego, co się w nim znajduje, bo przecież tam pacjent do badania i zabiegu musi szeroko otworzyć usta, co zwiększa ryzyko. Wprowadziliśmy tyle ile można akcesoriów jednorazowego użytku. Nie ma porównania do kosztów sprzed pandemii.
- Czy na samym początku wypłoszył wam pacjentów lęk, że można się zarazić, jak to u lekarza?
- Najpierw korytarze opustoszały, rozumieliśmy niepokój, zaradziliśmy mu wprowadzając widoczne dla każdego pacjenta najwyższe starania o bezpieczeństwo ale też teleporady w kwestiach, w których są celowe: byliśmy przygotowani, przecież są elektroniczne recepty, każdy pacjent otrzymuje swój kod, z którego korzysta. Nawet z pandemią trzeba żyć, nie można było przecież zamknąć lecznicy przed pacjentami.
- Czy ktoś do Was przyszedł z COVID-19 albo z pytaniem czy go ma?
- Nie spotkaliśmy się z takim przypadkiem, zapewne dlatego, ze nasi pacjenci zwykle sporo o nas wiedzą, czasem nawet nas zaskakuje, jak dużo. Nie dokonujemy badań na to, czy chory ma koronawirusa. Niektóre kliniiki tego się podjęły, zresztą za spore pieniądze. Nie zajęliśmy się tym z podobnych względów z jakich nie próbujemy zakładać u nas szpitala, po prostu tak jedno jak drugie wymaga szczególnej odpowiedzialności, zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy zachowawczy tam, gdzie w grę wchodzi bezpieczeństwo i zdrowie pacjenta, czyli praktycznie we wszystkich sferach naszej działalności, temu zawdzięczamy dobrą opinię, którą się cieszymy.
- A teraz? Jest dobrze czy źle? Przetrwacie?
- Założyliśmy na samym początku, że pozostajemy gotowi na wprowadzenie każdej zmiany, żeby przetrwała lecznica istniejąca od 85 lat. Z pewnością pomógł nam fakt, że nasza szefowa Małgorzata Jabłońska-Nowak łączy zdolności menedżerskie z psychologicznymi. W wypadku pandemii uśmierzenie lęku okazuje się równie ważne jak podjęcie szybkich decyzji o zakupie sprzętu czy środków ochronnych. Wspomniałam już, że nie oszczędzaliśmy na zdrowiu tych, którzy do nas przychodzą ani tu pracują. Gdy ludzie przekonali się, jak dbamy o czystość, zaczęli się u nas znów częściej pojawiać. Zaszczepiliśmy u nas wszystkich od sprzątaczki po profesora - krajowego konsultanta medycyny, każdy o trzymał już drugą dawkę szczepionki Pfizera. Życzę wszystkim, żeby mogli się jak najszybciej zaszczepić. I każdego będę do tego namawiała. Przetrwaliśmy najtrudniejszy czas, jako polska firma, dla której tradycja 85 lat i rodzinna atmosfera pozostają ważne, a nie mielibyśmy tej pewności, gdybyśmy przyjęli którąś z ofert kapitału zagranicznego, chociaż bardzo chciał do nas wejść. Dziś można powiedzieć, że jest już dobrze, chociaż nie bardzo dobrze, sytuacja powraca do normalności. Mamy 200 lekarzy, wysokiej klasy specjalistów.
Fot: Alfa-Lek
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie