Co z awarią oczyszczalni ścieków? Są zapewnienia, są i wątpliwości

We wtorek rano miała miejsce awaria kolektora przesyłającego ścieki do oczyszczalni "Czajka". Nazajutrz okazało się, że także druga nitka systemu przestała sprawnie funkcjonować.

Sprzeczne doniesienia

Jak informowaliśmy, we wtorek miała miejsce awaria w oczyszczalni "Czajka". Wówczas uszkodzony został kolektor, który przesyła ścieki do placówki. Co gorsza, w środę rano okazało się, że także druga nitka systemu przestała poprawnie funkcjonować. Miało miejsce zebranie sztabu kryzysowego, na którym prezydent miasta - Rafał Trzaskowski opowiedział, iż powodu awarii Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji postanowiło o dokonaniu kontrolowanego spustu nieczystości do Wisły. Tego samego dnia odbyła się konferencja prasowa, na której minister środowiska - Henryk Kowalczyk zdradził, że w piśmie przesłanym do WIOŚ przekazano, iż awaria rozpoczęła się "we wtorek, około godziny 5 rano". Według Kowalczyka, utrzymywanie w tajemnicy takiej awarii jest ogromną nieodpowiedzialnością. Przecież "ponad dobę czasu można byłoby wiele rzeczy wspomóc". Zdaje się, że nie był to koniec rozmowy "przez konferencje"; do zarzutu resortu odniosła się bowiem prezes MPWiK Renata Tomusiak. Słowa o ukrywaniu awarii wprost nazwała kłamliwymi. Kobieta oznajmiła jednak, że w rzeczy samej, we wtorek rano  doszło do awarii kolektora, którym przesyłane są ścieki z kilku dzielnic lewobrzeżnej Warszawy do "Czajki". Wtedy nie poskutkowało to spustem nieczystości do Wisły. Tymczasem po drugim problemie, który pojawił się w środę (28 sierpnia), ludzie zaczęli głośno się burzyć. Nic dziwnego, w końcu w Wiśle zaczęła pływać żółta, niepokojąca ciecz. Na wątpliwości internautów i mieszkańców stolicy, natychmiast zareagowała ww. Renata Tomusiak. 

Kłamliwe czy nie, do rzeki trafia obecnie 260 tysięcy metrów sześciennych ścieków. Sebastian Kaleta również opowiedział o sprawie, podkreślając, że prokuratura wszczęła śledztwo. Rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga potwierdził wiadomość. Jak przekazał prokurator Marcin Saduś portalowi TVN Warszawa, śledztwo prowadzoni się w kontekście czynu, który polega na sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób (w postaci zagrożenia epidemiologicznego i spowodowania zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach). Grozi za to do ośmiu lat pozbawienia wolności. 

Katastrofa ekologiczna

Gorącą sprawę komentują różne instytucje, czy samodzielni eksperci - ekolodzy. Np. zdaniem ekologa dr Tomasza Jurczaka, tego typu zdarzenia zawsze mają degradujący wpływ na środowisko, ale w tym przypadku sama natura może w bardzo dopomóc w opanowaniu kryzysu. Rzeki mają bowiem zdolność do "samooczyszczania się". Jak przekazuje on i GIOŚ, należy unikać kąpieli i sportów wodnych w Wiśle - od Warszawy w kierunku Gdańska. Lepiej nie pić i nie używać do mycia wody z rzeki. Ponadto, koniecznie trzeba pamiętać o przyjaciołach - czworonogach, które często w upały są spragniona i wchodzą do wody, aby to pragnienie zaspokoić. W tym czasie nie można im na to pozwalać - zabierajmy więc ze sobą napoje, którymi potem je uraczymy. Dbamy o zwierzęta oraz o swoje własne bezpieczeństwo. 

Rzeczniczka prasowa Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego Joanna Narożniak wydała też oświadczenie, którego fragment pokazujemy poniżej: 

Teoretycznie więc zagrożenia nie ma, w praktyce lepiej zachować ostrożność. O tej kwestii informować będziemy na bieżąco. 

Fot. FB: Rafał Trzaskowski