Reklama

Czy UOKiK jest nam potrzebny. Piszę sprawdzam. Część 2

19/11/2021 04:22

W pierwszej części artykułu nakreśliłem cel i sens istnienia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i z reguły dość mizerne rezultaty realizacji jego ustawowych działań. Ponieważ tekst miał charakter dosyć ogólny, niniejszym opiszę jaskrawy w moim przekonaniu przykład bezczynności urzędu ze szkodą dla setek tysięcy konsumentów.

Od przeszło roku świat zmaga się z pandemią COVID-19. Poza setkami tysięcy ofiar i milionami chorych cierpi cała globalna gospodarka. Rządy większości krajów drastycznie zwiększyły nakłady na walkę z pandemią, co nie powstrzymało zapaści w innych obszarach opieki zdrowotnej. Każdy kryzys lub sytuacja ekstremalna powoduje, że choć większość traci, czasem drastycznie, dla niektórych jest to szansa na krociowe, nieuzasadnione zyski.

Doszedłem do takiego wniosku gdy musiałem wykonać test PCR na obecność wirusa COVID-19 w stolicy Pakistanu Islamabadzie przed wylotem do Warszawy. Wyglądało to w ten sposób, że przed dom, w którym mieszkam przyjechał samochód kliniki medycznej. Wysiadł z niego ubrany w fartuch, maskę i gogle pracownik. Pobrał ode mnie wymazy, sfotografował bilet lotniczy oraz paszport. Po dziesięciu godzinach kurier przywiózł mi kopertę z wynikiem testu w formularzu z moimi danymi paszportowymi oraz biletu lotniczego. Taki sam formularz klinika wysłała online do pakistańskiej straży granicznej i linii lotniczej, z którą wylatywałem z Pakistanu. Cała ta usługa kosztowała w przeliczeniu 175 złotych.

W Warszawie wykonanie testu PCR kosztuje w klinice, do której trzeba przyjechać 420 złotych. Taka sama cena, co do złotówki obowiązuję w całej mieście, niezależnie od kliniki, dzielnicy itp. Moje podejrzenia budzi nie tylko cena testu, ale jej jednolitość we wszystkich klinkach. Z daleka śmierdzi to zmową cenową pomiędzy największymi graczami na rynku, do których mniejsi z chęcią się dostosowali. Abstrahując od różnicy płac między laborantem w Islamabadzie a Warszawą (wcale nie taka wysokiej jak by się wydawało), różnica w cenie nie może być w mojej ocenie tak drastyczna. Bo to nie 10, 20 czy nawet 100 ale 240 procent! Jesteśmy dojeni w dzień i w nocy. W świątek, piątek i niedzielę.

I tu wracamy do mojego ulubionego barana, czyli UOKiK. Być może nikt w tym urzędzie nie wie i nie sprawdził ile kosztuje wykonanie testu PCR poza Polską, ale czy jedna cena wszędzie, to już nie powód do podejrzeń i podjęcia postępowania? Wykonanie testu na obecność wirusa COVID-19 to nie fanaberia czy przyjemność, ale w wielu setkach tysięcy przypadków, obowiązek. Bez tego testu nie wsiądziemy do samolotu, często nie podejmiemy pracy, nie wejdziemy do wielu miejsc, do których wejść musimy. I to bez względu na to czy jesteśmy, czy nie jesteśmy zaszczepieni. A więc taki test dla wielu jest często usługą obowiązkową. Nie latamy bowiem i nie pracujemy tylko dla przyjemności. To nasza codzienność.

A więc należy zadać pytanie. Po co obywatelom i podatnikom w takiej sytuacji UOKiK? Nie widzi on ewidentnej już na pierwszy rzut oka zmowy cenowej? Nie budzi podejrzeń wysokość ceny tego typu powszechnego przecież testu. Chyba, że wychodzi z założenia, że nie trzeba chronić konkurencji, gdyż wszyscy konkurenci świetnie zarabiają i są zadowoleni. Nikt z nich nie jest poszkodowany, wręcz przeciwnie. A konsumenci? Ich zadaniem jest pewnie według UOKiK sumienne płacenie podatków, między innymi na sprawną i skuteczną administrację.

Wiceminister finansów, niejaki pan Patkowski stwierdził, że w Polsce klasa średnia to ci co zarabiają 5 tysięcy brutto, czyli jakieś 2900 na rękę. Czyli taki przedstawiciel tejże klasy średnie muszący zrobić sobie jeden test w miesiącu musi przeznaczyć na to niemal 15 procent swojego wynagrodzenia. Czy dla UOKiK obowiązkowa usługa powszechna o wartości 15 procent miesięcznego wynagrodzenia przeciętnego pracownika to nie jest podstawa, żeby choć jeden z jego urzędników nie podrapał się w głowę i nie uznał, że rzecz należy zbadać?

A może kwestia drogich testów to inna kwestia. Może sieci klinik, będące w znacznej części własnością ponadnarodowych korporacji sprowadzają testy i odczynniki po zawyżonych cenach, powodując wzrost kosztów zagranicą i obniżając sztucznie zysk swoich polskich spółek. A może manipulują też VAT-em aby zmniejszyć należny podatek do zapłacenia w Polsce? I nawet UOKiK coś tam badał i niby wszystko się na papierze zgadza? To gdzie są urzędy skarbowe, KAS i inne ponoć wyspecjalizowane służby? Ja tylko pytam. I nie oczekuję odpowiedzi. Oczekuję działań.

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do