Jest wniosek do sądu, będzie zawiadomienie do prokuratury - narodowcy stworzyli zagrożenie na kontrmanifestacji?

Kiedy w niedzielę na placu Zamkowym tysiące osób wyrażało swoje poparcie za Unią Europejską i stanowczy sprzeciw wobec działań rządu, które zdaniem opozycji mogą prowadzić do polexitu (więcej o protestach pisaliśmy TUTAJ), tuż obok odbywała się kontrmanifestacja narodowców.

Prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Robert Bąkiewicz zwołał ją na godz. 17.40 przy Pomniku Małego Powstańca. Na apel Bąkiewicza odpowiedziało kilkadziesiąt osób, które skutecznie chwilami zagłuszały wystąpienia z prounijnej manifestacji.

Jednym z takich momentów było m.in. odśpiewanie Hymnu Narodowego czy chwila, kiedy przemawiać do zebranych miała uczestniczka powstania warszawskiego, Wanda Traczyk-Stawska. Zdenerwowana zachowaniem narodowców powiedziała znamienne dziś już słowa: - Milcz głupi chłopie, milcz, milcz, chamie skończony. Pamiętam, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli. Po to tutaj jestem, żeby wołać w ich imieniu.

Zakłócanie i zagłuszanie manifestacji prounijnej przez narodowców było możliwe przez nagłośnienie, które ustawili w wybranym przez siebie miejscu, nie uzgadniając tego z nikim. Owszem, zgodę na samo nagłośnienie mieli, ale nie na zamontowanie go w pasie drogi, a to już wykroczenie z art. 84 KW, dotyczące ustawienia na pasie ruchu drogowego nieoznaczonej przeszkody. Straż Miejska podjęła próbę interwencji w czasie wydarzenia, jednak bezskutecznie, więc wniosek o ukaranie jednego z organizatorów skierowano do sądu.

Urząd Miasta, który wydał zgodę na zorganizowanie zgromadzenia przez narodowców, planuje z kolei złożyć zawiadomienie do prokuratury. 

- Przygotujemy zawiadomienie do prokuratury, ponieważ stwarzanie zagrożenia dla osób postronnych i bez zgody zarządcy terenu, montowanie różnych elementów w przestrzeni publicznej jest naruszeniem przepisów i takie zgłoszenie miasto do prokuratury skieruje - poinformowała Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka stołecznego ratusza.