
Pechowo dla stołecznych koszykarzy zakończyło się spotkanie na ich własnym parkiecie z przeciwnikami z Gliwic. W meczu XI kolejki Energa Basket Ligi przegrali 61:84.
Po przerwie spowodowanej meczami wyjazdowymi, ku uciesze kibiców i fanów, stołeczni koszykarze wrócili na swój parkiet. Wczoraj wieczorem w hali OSiR Bemowo, Legia Warszawa przyjęła gości z Tauron GTK Gliwice.
Początek spotkania był obiecujący, bo pierwsze rzuty za trzy punkty zdobyła Legia i szybko wyszła na prowadzenie 12:6. Ta przewaga jednak zmobilizowała gości i kilka minut później przewaga zmalała do 17:16 i nie był to chwilowy zryw gliwiczan, pierwsza kwarta była już ich z wynikiem 26:18.
Drugą kwartę podopieczni trenera Marosa Kovacika rozpoczęli od serii 10:0 dzięki czemu ich przewaga urosła aż do 18 „oczek”. Warszawianie nie znajdowali dobrych pozycji rzutowych, a szybkie i skuteczne ataki gości sprawiały, że goście grali z coraz większą pewnością siebie i wygrywali już 42:21. Legioniści próbowali trafiać zarówno spod kosza jak i z obwodu, ale najczęściej z niewielkim efektem. Do przerwy na Bemowie zanosiło się na sporą niespodziankę – GTK prowadziło aż 49:34.
Legioniści atakowali od razu po przerwie. Po tym jak trafił Ray McCallum, odpowiedzieli jednak natychmiast Earl Rowland i Mateusz Szlachetka. Goście nie zwalniali, po 27 minutach drugiej połowy mieli przewagę 18 punktów. Zieloni Kanonierzy walczyli odrabiali straty, ale finalnie ulegli GTK 61:84.
„Dobrze zaczęliśmy mecz, a później zabrakło poświęcenia, im dalej w mecz tym wyglądaliśmy gorzej, co jest niepokojące. Gdy pozwoliliśmy gliwiczanom wejść dobrze w mecz, to trafiali już wszystko” – powiedział tuż po meczu trener Wojciech Kamiński.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie