Milcząca większość ma dosyć

O tym, że policja działa dobrze przekonanych jest 44 proc Polaków. Równocześnie 69 proc z nas opowiada się za dymisją Jarosława Kaczyńskiego z funkcji wicepremiera do spraw bezpieczeństwa. Oznacza to, że nawet obywatele z policji zadowoleni nie chcą prezesa PiS na tym stanowisku.

Liczby nie kłamią. Badania różnych ośrodków potwierdzają przebudzenie milczącej większości, niechętnej wobec rządzących lub co najmniej wobec nich krytycznej. Minęły czasy, w których Kaczyński mógł straszyć konkurentów wyborami przed terminem. Teraz szachować nimi może co najwyżej opozycję wewnętrzną w klubie. Bo z sondaży płynie wniosek, że jeśli PiS pójdzie na wybory, to je przegra.

Wynika to nie z oceny poszczególnych posunięć, ale całości tych rządów.

Ponad połowa (52 proc) ankietowanych przez Kantar uznaje, że przez pięć lat rządów PiS pogorszył się stan demokracji w Polsce.

Jeszcze bardziej krytycznie postrzegamy bieżącą sprawność władzy w najważniejszej dla obywateli kwestii obrony ich zdrowia. 57 proc z nas źle ocenia działalność rządu w związku z pandemią. Zaś 61 proc - negatywnie całość jego prac.

Z policji zadowolonych jest 44 proc obywateli (to już inny ośrodek, Ibris z listopada) - 33 proc negatywnie ją ocenia. Dalece surowsza okazuje się ocena Kaczyńskiego: 69 proc z nas uważa, że powinien odejść ze stanowiska wicepremiera, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo. 

Suweren, tyle razy przywoływany w pisowskich przekazach dnia przebudził się i cofa kredyt zaufania, udzielony rządzącym. Pod koniec pierwszego roku pandemii, co do której nikt nie wie, jak długo potrwa, cierpliwość rządzonych się wyczerpuje.

Gdyby teraz poszli na wybory, wymieniliby sterników państwa. Wprawdzie PiS uzyskałby 27 proc poparcia, ale tuż za nim znajduje się Koalicja Obywatelska z 25 proc, zaś Polska 2050 Szymona Hołowni może liczyć na 14 proc poparcia, tyle, co jej kandydat w niedawnych wyborach prezydenckich. Skład Sejmu dopełniłyby jeszcze Lewica z 8 proc głosów i Konfederacja z 7 proc poparcia (listopadowy sondaż Kantar), dla PSL zabrakłoby miejsca w sali obrad. Tak nieznaczna wygrana PiS stałaby się zwycięstwem pyrrusowym, bo oznacza, że prezydent Andrzej Duda powierzyłby utworzenie rządu politykowi tej partii, ale po niepowiedzeniu jego misji skuteczną większość wyłoniłyby partie dotychczasowej opozycji demokratycznej w Sejmie. Jak pamiętamy, przed rokiem PiS stracił większość w Senacie, jaką dysponował w poprzedniej kadencji, bo partie demokratyczne porozumiały się, żeby nie rozbijać głosów sobie nawzajem i uzgodnić kandydatów. 

Kaczyński nie ma już czym straszyć. Co więcej, nagłemu tąpnięciu popularności rządzących nie da się przypisać jednej tylko przyczyny: zbędna brutalność wobec opozycyjnych demonstracji czy arogancja wobec wsi w sprawie norek i uboju rytualnego na pewno się do tego spadku przyczyniły, ale decyduje raczej odkładający się w czasie efekt zmęczenia nieudolnością, jaką władza wykazała w walce z koronawirusem oraz rozczarowania sprzecznymi komunikatami, jakie przy tej okazji wydawała.

Nawet w rankingu polityków cieszących się zaufaniem nie angażujący się w codzienne ostre spory i nieobecny w parlamencie Hołownia (48 proc) wyprzedził Dudę (47 proc) a prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski dogonił premiera Mateusza Morawieckiego (obaj po 41 proc według listopadowego sondażu CBOS).

Socjologowie zwykli powtarzać, że badanie opinii nie jest prognozą wyborczą tylko fotografią nastrojów społecznych w chwili, gdy jest przeprowadzane. Rządzący słyszą już zewsząd dzwonki alarmowe. Nie wiadomo jednak, czy uznają je za objaw rzeczywistej awarii w mechanizmach władzy, jak dotychczas od technicznej strony skutecznych przez ostatnie pięć lat.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: