Reklama

Stan ulic, stan umysłu

19/11/2020 14:05

W tym samym czasie, gdy policja masowo przekraczała swoje uprawnienia wobec demonstrantów, w tym posłów i wicemarszałka Sejmu, odpowiedzialny za bezpieczeństwo wicepremier Jarosław Kaczyński opowiadał z sejmowej trybuny rzeczy, które każą spytać o jego zdolność pełnienia tej funkcji.

To już problem szaleństwa władzy, opisanego przed laty w głośnej książce laureatki Pulitzera Barbary Tuchman. Rodzima etnografia zna prostsze pojęcie małpy z brzytwą. Porównanie prezesa PiS do Leonida Breżniewa z ostatniego okresu jego rządów powraca nie jako polemiczny ozdobnik, tylko groźne ostrzeżenie przed tym, co nas może czekać.

Kaczyński zarzucił opozycji, że ma "krew na rękach" (bo organizuje demonstracje uliczne w trakcie pandemii) jakby nie pamiętając o kwestii własnej odpowiedzialności - przynajmniej moralnej - za katastrofę smoleńską. Emblematy protestujących zestawił ze znakami SS, chociaż te błyskawice Polakom kojarzą się bardziej z oznaczeniami wysokiego napięcia.

Parę lat temu Kaczyński wdrapał się już na mównicę sejmową "bez żadnego trybu", jak sam to określił, co potwierdza tylko, jak kiepskim jest prawnikiem - i wyzwał z niej opozycjonistów od "kanalii", co miały mu brata zamordować. Wtedy jednak w tym gmachu lider partii rządzącej nominalnie pozostawał tylko szeregowym posłem. Teraz jako wicepremier odpowiada za bezpieczeństwo kraju. Stan jego nerwów i umysłu przestał być osobistą sprawą wiecznego samotnika z żoliborskiej willi ani problemem gotowych wszystko usprawiedliwić pochlebców.

Tego samego dnia pod Sejmem policja naruszyła nietykalność wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego i psikała gazem posłankom w twarz, jednej z parlamentarzystek zniszczono legitymację. Te ostatnie dokumenty kazano okazywać osobom znanym powszechnie z ekranów telewizyjnych i sprawujących mandat od wielu kadencji, co rodzi podejrzenie, że pod Sejm wysłano takich policjantów, którzy z racji wiedzy o świecie i Polsce nie powinni się tam znaleźć w takim czasie i miejscu. 

Parlamentarzyści znajdą sposób, żeby się obronić. Gorzej ze zwykłymi obywatelami. Tych policja w środę prowokowała na ulicach ile wlezie. Samochodowe kawalkady na sygnale przemykały przez unieruchomione miasto, niczym w stanie wojennym. Zwykłe miejsca, nie tylko siedziby urzędów obstawiono barierkami. Za pieniądze podatnika służby państwowe chroniły gmach reżimowej telewizji, chociaż z prawie 2 miliardów zachachmęconych od obywateli absorbujący opinię publiczną swoimi kościelnymi rozwodami i zatrudnianiem byłego męża własnej żony prezes Jacek Kurski mógł wynająć firmę ochroniarską. Ewentualnie poprosić o pomoc Piotra Dudę, przewodniczącego NSZZ "Solidarność", który po wprowadzeniu przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego tegoż gmachu reżimowej telewizji pilnował przed Solidarnością właśnie w czerwonym berecie wojsk powietrzno-desantowych.  W rezerwie też pozostaje chętny zwłaszcza do obrony kościołów gdy nikt ich nie atakuje Bąkiewicz, organizator operetkowego Marszu Niepodległości, który ostatniego 11 listopada przerodził się w kibolską zadymę.

Bezpieczeństwo kraju to jednak nie tylko - choć to istotna kwestia jego oceny - uczciwe podejście do obywateli manifestujących przekonania na ulicach. Incydenty z wczoraj i prowokacje funkcjonariuszy szczególnie kontrastowały z ich zachowaniem 11 listopada, kiedy to siły porządku nie potrafiły poskromić rozrabiających na mieście. Nawet tych, którzy atakowali muzea i dobra kultury.

Głównym wyznacznikiem oceny sił porządku nie są wcale demonstracje uliczne, tylko pandemia. Przeciwdziałania naruszeniom prawa nie widać. Również za formalnych już rządów Kaczyńskiego nad służbami policja pozostaje bezradna wobec osób, lekceważących nakaz noszenia masek (częściej już reaguje obsługa sklepów, ich klienci czy przechodnie), antyszczepionkowych zadymiarzy czy grup agresywnych żebraków, w centrach miast stanowiących prawdziwy rozsadnik zarazy. Policja zajmuje się ideowymi nastolatkami, protestującymi na ulicach przeciw samowoli władzy, więc nie ma czasu spisywać ani karać mandatami ich mniej po obywatelsku nastawionych kolegów, popijających w jesienne dni piwo w parkach czasem po dziewięcioro na jednej ławce co oznacza poza łamaniem przepisów oczywiste niebezpieczeństwo epidemiologiczne.  

Policja skupia się bowiem na torowaniu drogi kolumnom rządowym. Reszta Polski może zostać zablokowana, wbrew zapowiedziom, że lockdownu nie będzie. Skoro o Breżniewie była już mowa, przypomina się radzieckie powiedzenie z jego czasów: im szybciej jeździło naczalstwo, tym wolniej pełzał kraj. Jak się wydaje, nic dodać, nic ująć...    

Fot. Alicja Lesiak, Anna Chajda

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do