
Po deklaracji Lecha Kołakowskiego o wystąpieniu z PiS i zamiarze tworzenia nowego koła Jarosław Kaczyński zachował się nietypowo. Zwykle od razu usuwał oponentów, a teraz ułaskawił trzynastu z piętnastu zawieszonych posłów partii, którzy podobnie jak Kołakowski nie poparli "piątki dla zwierząt". Amnestia nie objęła samego Kołakowskiego ani byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Wszystko wskazuje na to, że okazała się skuteczna: w chwili, gdy piszę te słowa najbardziej zdeterminowani oponenci nie mają nawet trzeciego posła, żeby wymarzone koło powołać.
Zobaczyliśmy jakby dwóch różnych ludzi, przed i po spotkaniu. Idący na rozmowę z prezesem Jarosławem Kaczyńskim oraz przewodniczącym klubu Ryszardem Terleckim poseł Kołakowski sprawiał wrażenie pewnego siebie i przekonanego o swoich racjach, jeśli nie misji. Ledwo godzinę później słuchaliśmy cedzącego i ważącego słowa polityka, powtarzającego wymuszone ogólniki o potrzebie dokończenia parlamentarnej kadencji.
Miękki wariant - podpowiedziany prezesowi Kaczyńskiemu przez wicepremiera Terleckiego - okazał się jak widać skuteczny. Rozbroił potencjalny ośrodek opozycji wewnętrznej.
Kołakowski oraz Ardanowski przewodzą posłom, którzy zgodnie z opinią wiejskich wyborców sprzeciwiają się zakazowi hodowli zwierząt futerkowych oraz uboju rytualnego bydła, godzącym w ekonomiczną stabilność polskich hodowców i likwidującym miejsca pracy na wsi.
Tyle, że zostały one zawarte w "piątce Kaczyńskiego", jak za zgodą lidera nazwano projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Pozbawiona wymaganego poparcia w samym PiS, przeszła przez Sejm i Senat dzięki głosom opozycji, po czym prace nad nią powstrzymano. Trafiła do zamrażarki sejmowej. Prezydent Andrzej Duda mocno ją skrytykował. Nadmienia się, że pojawi się nowa "piątka", ale nikt się z tym nie spieszy.
Lechowi Kołakowskiemu w Sejmie towarzyszy młody lider wsi Michał Kołodziejczak, kierujący AgroUnią. W ostatnich tygodniach organizował protesty rolników, blokując szosy i warszawskie ulice albo wwożąc gnój do biur posłów PiS, którzy jak Antoni Macierewicz w kwestii piątki głosowali, jak nakazała centrala. Wspierał także inne, już nie branżowe antyrządowe demonstracje. Uznaje, że pokornie powracający do PiS po zawieszeniu posłowie sprzeniewierzają się interesom wsi.
Wspólnie z Kołakowskim przed kamerami zaprezentował się również Gabriel Janowski, przed laty jeden z historycznych przywódców Solidarności Rolników Indywidualnych. Podali sobie ręce. Życzył powodzenia.
Kołakowski, rocznik 1963, ma bogatą polityczną biografię: zdążył być w Chrześcijańskim Stowarzyszeniu Społecznym, koncesjonowanej w PRL organizacji katolickiej, w rodzinnym Łomżyńskiem pełnił nawet jako dwudziestoparolatek funkcję wojewódzkiego wiceszefa PRON. Potem w tym samym województwie kierował strukturami Porozumienia Centrum, pierwszej i nieudanej partii Kaczyńskiego. Posłem pozostaje nieprzerwanie od 2005 r. Doskwierały mu lokalne spory liderów na Podlasiu. Trudno przewidzieć, czy teraz udźwignie swoją rolę.
Mocniejszym graczem wydaje się Jan Krzysztof Ardanowski, pierwszy odchodzący minister rolnictwa, przeciwko którego odwołaniu protestowali sami rolnicy. Poza wsparciem branży atutem Ardanowskiego pozostaje zrozumienie ze strony Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka.
Nawet jeśli uznać, że Kaczyński z Terleckim poprzez niebanalne działania - połączenie amnestii z wyjęciem spod jej dobrodziejstw dwóch głównych rokoszan - jedną bombę skutecznie rozbroili, to jeszcze nie mają się z czego cieszyć. To nie był pojedynczy ładunek. Wciąż kroczą po polu minowym. I nie jest pewne, czy wiedzą, dokąd zmierzają.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie