
Dla Jarosława Kaczyńskiego feralną liczbą nie jest trzynastka ale piątka. Sławetna nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt, zwana za przyzwoleniem samego prezesa "piątką Kaczyńskiego", chociaż już odesłana do sejmowej zamrażarki i spostponowana przez prezydenta Andrzeja Dudę - może PiS pozbawić większości w Sejmie.
Nie wiadomo, czy prezes Kaczyński jest przesądny ale problem z "piątką" pojawia się dokładnie na... pięciolecie samodzielnych rządów PiS w kraju. Ich podstawą była działająca niezawodnie maszynka do głosowania w Sejmie. Przy okazji nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt po raz pierwszy nie zadziałała. Trudno się temu dziwić, skoro godzi w interesy ekonomiczne i poczucie godności wsi, dzięki której poparciu PiS wygrywa kolejne wybory. Tymczasem "piątka" nawet w swojej łagodniejszej wersji likwiduje hodowle zwierząt futerkowych w Polsce i zakazuje uboju rytualnego bydła, co kosztuje wieś dziesiątki tysięcy miejsc pracy, głównie w ubogich regionach. Wtajemniczeni potwierdzają, że w PiS trwa śledztwo, kto pomysł tych regulacji prezesowi podsunął, bo roli w całej sprawie szefa młodzieżówki partyjnej Michała Moskala nikt nie traktuje poważnie.
W poniedziałek jasno skrytykował "piątkę" prezydent Andrzej Duda. We wtorek odejście z klubu PiS i zamiar tworzenia koła z kilkoma nie wymienionymi z nazwiska osobami zapowiedział Lech Kołakowski, poseł z Podlasia. W superlatywach wyraził się też o Michale Kołodziejczaku, liderze AgroUnii, który organizował uliczne i drogowe protesty rolników i hodowców przeciw "piątce". Jego ludzie wwieźli taczkami gnój do biura znienawidzonego na wsi posła Antoniego Macierewicza. Kołodziejczak - co charakterystyczne - wsparł też demonstracje protestacyjne po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego nominatki PiS Julii Przyłębskiej przezywanej przez Radosława Sikorskiego "kucharką Kaczyńskiego". Werdykt zaostrzył prawo antyaborcyjne w Polsce z pominięciem Sejmu. Gdy zapadł, rolnicy i kobiety wspólnie protestowali w Nowym Dworze Gdańskim. Nie chodzi więc już tylko o "piątkę".
Kluczowymi dla przyszłości ruchu dysydenckiego, wychodzącego z PiS postaciami pozostają jednak inni, bardziej znani parlamentarzyści: wśród piętnastu zawieszonych w samym PiS za brak poparcia dla piątki posłów są m.in. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski oraz Henryk Kowalczyk a wśród siódemki niepokornych senatorów Jan Maria Jackowski. Wspiera ich Ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk. Na razie ich ruch przypomina wewnętrzną inicjatywę na rzecz obrony programu AWS z końca lat 90. Jeśli jednak znajdą się poza partią - prezes Kaczyński będzie musiał literalnie wszystko z nimi negocjować i ustalać. Bez Kołakowskiego ma bowiem 234 posłów, jeśli inni dołączą, straci większość, a Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry ani Porozumienia Jarosława Gowina być pewnym już nie może, jak dowiodła zarówno kwestia "piątki" (nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt przeszła głosami opozycji przez Sejm i Senat ale prac nad nią nie dokończono) jak regulacji zakładającej bezkarność urzędników na czas pandemii, którą od razu zarzucono.
W razie wyborów przed terminem PiS może jednak liczyć na przejęcie wyborców Konfederacji, zrażonych zarówno faktem, że w kwestii aborcyjnego zaostrzenia po wyroku TK powtarzała tylko po PiS zamiast mówić swoje jak zniesmaczonych kompromitacją tegorocznego Marszu Niepodległości, który przerodził się w uliczne burdy w policją, wbrew zapowiedziom, że przybierze pokojową postać przejazdu kawalkady samochodów przez miasto.
Wiadomo, że Kaczyński wbrew dotychczasowej taktyce - oponentów zwykle szybko wyrzucał - prowadzi na Nowogrodzkiej rozmowy indywidualne z wątpiącymi posłami. Wiele go to kosztuje, ale alternatywa: wybory przed terminem pozostaje ryzykowna. Raz już się zdecydował i przegrał, w 2007 r. Poza tym na podobne poparcie na wsi jak poprzednio Kaczyński nie ma już co liczył, ale sam wybrał, że będzie inaczej. Wrażliwi na sprawy własnej godności, swobody gospodarowania i własności rolnicy z oburzeniem odebrali możliwość, że ich gospodarstwa nachodzić mogą histerycy z radykalnych wspólnot ekologicznych, przedstawiający się jako organizacje pozarządowe, przetrząsać ich zabudowania i odbierać zwierzęta. Stąd tak gwałtowne rozczarowanie i stanowczy protest. Zaś zbuntowani parlamentarzyści nie tyle szukają szlup ratunkowych - tych wciąż nie widać - co próbują pójść za swoimi wyborcami. Zarówno ich jak Kaczyńskiego i szefa klubu Ryszarda Terleckiego czekają teraz... intensywne ćwiczenia z liczenia. Wyłoni się z nich odnowiona większość albo kurs na przyspieszone wybory.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie