
Z Igorem Tuleyą, sędzią Sądu Okręgowego dla Warszawy Mokotowa, rozmawia Dariusz Kałwajtys.
Dariusz Kałwajtys. Czy wierzy Pan w prawo i sprawiedliwość?
Igor Tuleya. Jasne, wierzę i będę wierzył! W Prawo i Sprawiedliwość pisane dużymi literami! Byleby się to nie kojarzyło z pewną partią polityczną...
DK. Za co w takim razie środowisko „Prawa i Sprawiedliwości”, obóz rządzący i podległe mu instytucje tak Pana nie lubią?
IT. Właśnie za to, że staram się przestrzegać Prawa i wierzę w Sprawiedliwość. Z zasady jest tak, że ci, którzy łamią prawo i naruszają Konstytucję nie lubią, gdy im się to wypomina, a recenzentów swoich poczynań traktują jako osobistych wrogów. Sami sobie wystawiają świadectwo.
DK. Niektóre środowiska kreują Pana na sędziego niezłomnego, a jeszcze inne próbują uczynić Pana wrogiem publicznym. Co Pan na to?
IT. Jestem zwykłym sędzią sądu powszechnego. Nie robię niczego nadzwyczajnego. Po prostu, podobnie jak tysiące sędziów w naszym kraju, pełnię służbę i postępuję zgodnie ze złożonym ślubowaniem sędziowskim.
DK. Pana wystąpienia medialne niepozbawione są ostrej krytyki podejmowanych działań związanych z reformą sprawiedliwości. Dlaczego Pan to robi, mając świadomość, że spotka się Pan z jeszcze większą krytyką części opinii publicznej, osób stanowiących prawo i podległych im instytucji?
IT. Nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem sędziego jest obrona niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Sędziowie – zgodnie z Konstytucją, a także z wyrokami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu oraz m.in. Deklaracją Sofijską z 2013 r. – muszą strzec praworządności. Sędziowie robią to nie dla siebie, ale dla obywateli. To obywatel ma prawo do tego, aby jego sprawa została rozpoznana przez bezstronny, nie ulegający żadnym naciskom Wymiar Sprawiedliwości.
DK. Grozi Panu postępowanie dyscyplinarne, uchylenie immunitetu, a w konsekwencji proces karny zagrożony karą pozbawienia wolności. Czy boi się Pan tych postępowań, czy w związku ze stawianymi Panu zarzutami czuje się Pan zagrożony?
IT. Od samego początku sędziowie, którzy stają w obronie Wolnych Sądów, liczą się z konsekwencjami. Było wiadomo, że politycy, władza wykonawcza za wszelką cenę będą próbowali złamać sędziowskie kręgosłupy. Na tym opiera się każdy autorytaryzm i tak od 2015 r. dzieje się w Polsce. Dla polityków, którzy chcą zdeptać demokrację, dla których prawa człowieka nic nie znaczą, niezależne sądy są wyłącznie przeszkodą. Są – jak powiedział Prezes Kaczyński - „ostatnią barykadą”. Żaden satrapa nie lubi być kontrolowany, nie toleruje, jak mu się patrzy na ręce i nie znosi, jak coś dzieje się nie po jego myśli. Od pięciu lat szykanuje się sędziów, którzy bronią Konstytucji. Sędziowie za wydawane orzeczenia, które nie podobają się rządzącym, są ścigani dyscyplinarnie i karnie. Analogie z Białorusią, Rosją, czy Turcją nasuwają się same. Wszystko zostało już wielokrotnie opisane przez instytucje międzynarodowe i organizacje krajowe. Ostatnie podsumowanie znajduje się w raporcie Stowarzyszenia Iustitia - „Wymiar sprawiedliwości pod presją” (dostępny na stronie https://www.iustitia.pl/images/pliki/raport2020/Raport_PL.pdf ). To jest cena, którą jednak warto zapłacić za obronę praworządności. Nie można pozwolić na to, aby III Władza została podporządkowana politykom. Upolitycznienie sądów będzie oznaczało koniec demokracji. Jeśli ta „ostatnia barykada” padnie - ciemności pokryją Ziemię.
DK. Czy znowelizowana ustawa o sądach powszechnych jest Pana zdaniem „kagańcem” na niewygodnych dla władzy sędziów, czy może jej nowelizacja wynika z konieczności reformy sądownictwa dla potrzeb zwykłych obywateli, mających kontakt z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości?
IT. Ustawa „kagańcowa” nie ma nic wspólnego z poprawą działania Wymiaru Sprawiedliwości. Nie jest reformą sądownictwa, ale pałką na nie. Ta zmiana nie jest dla obywateli, ale dla rządzących polityków. Niszczy samorządność sędziowską i poszerza możliwość „dyscyplinowania” niepokornych sędziów. W żaden sposób nie usprawni ich pracy, w żaden sposób nie przyspieszy rozpoznawania spraw. Nie chodzi o sądy sprawne, ale sądy posłuszne.
DK. Poprzez częstą obecność w mediach jest Pan najbardziej rozpoznawalnym sędzią ostatnich lat. Jednakże coraz więcej przedstawicieli ze środowiska sędziowskiego głośno i publicznie wyraża swoje niezadowolenie wobec decyzji podejmowanych przez obóz rządzący. Hasła typu – wolne sądy, marsz czarnych tóg, itp., to obrona kastowości, obrona praw zwykłych obywateli? O co tak naprawdę walczycie?
IT. Wierzę, że każdy obiektywny obserwator dostrzega, że my nie robimy tego dla siebie, nie bronimy swoich „koryt”. Przecież dzisiaj najlepiej mają się ci, którzy pomagają politykom w niszczeniu sądownictwa i konformiści. Oni robią kariery i mogą czuć się bezpiecznie. Za wydawane orzeczenia, których nie aprobują rządzący, niezawisłym sędziom próbuje się stawiać zarzuty karne. Za nasze działania w obronie praworządności spotykają nas konkretne represje: jesteśmy przenoszeni na inne stanowiska pracy, odsuwani od sądzenia, karani finansowo, ścigani przez rzeczników dyscyplinarnych i prokuratorów; grozi nam usunięcie ze służby sędziowskiej. Wyrzuceni z pracy nie będziemy mieli możliwości wykonywania innych zawodów prawniczych. O to z pewnością „zatroszczy się” Minister Sprawiedliwości, który ma możliwość zablokowania wpisu na listę adwokatów, radców prawnych czy notariuszy. Natomiast z zarzutami karnymi nie tylko nie znajdziemy żadnej pracy, ale w efekcie możemy stracić wolność. Po prostu trafić do więzienia. Ryzykujemy zatem wiele. Pomimo to walczymy dalej, ponieważ prawo do niezależnego sądu jest prawem każdego obywatela. Kowalski idąc do sądu musi mieć pewność, że jego sprawa zostanie rozpoznana nie przez urzędnika, który chodzi na pasku rządzących i jest zależny od widzimisię polityków, ale przez niezawisłego sędziego. Dzisiaj tracimy prawo do rzetelnego procesu, a jutro zabiorą nam inne prawa zapisane w Konstytucji.
DK. Pana koleżanka z zawodu, sędzia Irena Kamińska stwierdziła całkiem niedawno, że środowisko sędziowskie to nadzwyczajna kasta ludzi. Czy podpisuje się Pan pod tym stwierdzeniem?
IT. Wypowiedź zrozumiałem tak, że sędzia – podobnie zresztą jak przedstawiciele wielu innych profesji – musi się kształcić przez całe życie. Na tym miałaby polegać ta wyjątkowość. Z pewnością ani ja, ani moje koleżanki i koledzy z „Iustiti” nie czujemy się „nadzwyczajną kastą”. Mam nadzieję, że codziennie pokazujemy to i na sali sądowej, i poza nią. Jasne, jak w każdym zawodzie są wśród nas lenie, głupcy, a nawet – na szczęście rzadko – zdarzają się osoby, które łamią prawo. Nie ma jednak dla nich miejsca w sądzie, chyba że na ławie oskarżonych. Proszę też zwrócić uwagę, że od 5 lat na naszych oczach powstaje nowy typ sędziego. To sędzia obywatelski. Sędzia, który nie żyje w „szklanej kuli”, nie zamyka się na sali rozpraw, ale wychodzi do obywateli. Słucha tego co mówią i stara się ich zrozumieć. Od kliku lat, podobnie jak wielu innych sędziów, jeżdżę po Polsce, uczestniczę w różnych spotkaniach i kafejkach prawnych. Spotykam się z obywatelami nie po to, żeby ich pouczać, mówić do nich ex catedra. Opowiadam o służbie sędziowskiej, prawie, Konstytucji, ale także uważnie słucham. Próbuję przekazać swoją wiedzę, ale też sam się uczę. Słucham, czego obywatele oczekują od sędziów, jak rozumieją prawo, co oznacza dla nich sprawny proces sądowy.
DK. Czym dla Pana jest zawód sędziego?
IT. Jestem sędzią. Bycie sędzią to służba, czyli praca wykonywana na rzecz społeczeństwa, z poświęceniem. To dla mnie zaszczyt. Na dodatek lubię swoją pracę i nie wyobrażam sobie, że mógłbym wykonywać jakiś inny zawód. Sąd nauczył mnie tego, że w pewnych sprawach nie można iść na żadne kompromisy, pewne rzeczy są albo białe albo czarne. Po prostu. Staram się przy tym zawsze pamiętać, że sądzę czyn a nie człowieka. Potrafię ocenić, czy coś jest złe i wymierzyć za to adekwatną karę, ale nie jest moją rolą wyrokowanie, kto jakim jest człowiekiem. Cieszę się, że służba ciągle jest dla mnie wyzwaniem a nie rutyną. Cieszę się, że sprawy, które sądzę wywołują u mnie emocje. Cieszę się, że mogę być sędzią w dzisiejszych czasach. Takie doświadczenie hartuje na resztę życia.
DK. Co Pan sędzia Igor Tuleya chciałby jeszcze powiedzieć naszym czytelnikom?
Z sądami jest trochę tak jak ze służbą zdrowia. Przed pandemią rzadko kto zastanawiał się, jak ona działa, kto tam pracuje, jaka jest rola pracowników służby zdrowia. O lekarzach myśleliśmy tylko wtedy, gdy byliśmy chorzy. Życie pokazało, że to był błąd. Teraz czulibyśmy się znacznie bezpiecznej, gdyby państwo działało sprawniej. Sprawne państwo to jednak nie tylko władza ustawodawcza i wykonawcza, ale i sądownicza. Natomiast władza sądownicza to niezależne sądy i niezawiśli sędziowie. Bez nich nie ma sądów, a bez sądów państwo przestanie funkcjonować. Dlatego, także dzisiaj mamy prawo o tym mówić i pamiętać, że obrona praworządności jest sprawą każdego obywatela.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!