
Do niebezpiecznej sytuacji doszło ostatnio w jednym z osiedlowych sklepików spożywczych na Pradze-Południe. Była interwencja.
Na terenie Pragi-Północ zapalił się stary, porzucony bazarek, a na Pradze-Południe doszło do innej, niebezpiecznej sytuacji...
Była niedziela, 23 lutego 2025 roku, kiedy do strażników miejskich podbiegł mąż... zaatakowanej kobiety. Zatrzymał on radiowóz przejeżdżający akurat obok jednego z osiedlowych sklepów. Mężczyzna szybko i nerwowo zrelacjonował, iż chwilę wcześniej jego żonę - ekspedientkę - napadł agresor z zamaskowaną twarzą.
Sprawca miał nie tylko szarpać pracowniczkę, ale także obrzucać ją obelgami i grozić śmiercią. Po tym uciekł z miejsca zdarzenia. Mundurowi niezwłocznie udali się do lokalu, gdzie kobieta opowiedziała, że to nie była pierwsza taka "wizyta" ze strony tajemniczego człowieka i naprawdę boi się o swoje życie.
Funkcjonariusze udali się we wskazanym kierunku, w którym miał uciec napastnik. Dość szybko zauważyli go na drugim końcu ulicy. Biegł, nie reagował na polecenia do zatrzymania się, a niedługo potem wskoczył do autobusu miejskiego, który właśnie odjeżdżał z okolicznego przystanku autobusowego. Strażnicy oczywiście pojechali za pojazdem i wezwali wsparcie.
W ujęciu i obezwładnieniu agresora brały dział dwa patrole straży miejskiej. Sytuacja miała miejsce podczas próby opuszczenia autobusu kilka przecznic dalej. 24-letni mężczyzna zachowywał się nie tylko ordynarnie, ale i w dalszym ciągu niebezpiecznie wobec innych osób i funkcjonariuszy. Sprawiał wrażenie osoby chorej lub znajdującej się pod wpływem środków psychoaktywnych. Decyzją wezwanej na miejsce policji, został zabrany do szpitala.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie