W Sejmie też blokada

W tej kwestii parlamentarzyści nie są uprzywilejowani jak w wielu innych. Posłowie również zetknęli się z blokadą, jak wcześniej mieszkańcy największych polskich miast. Wcześniej wicemarszałek z PiS Ryszard Terlecki obrażał opozycję, doszukując się na noszonych przez posłów maskach "symboli podobnych do SS". Chodziło o błyskawicę. Zaś na sejmową trybunę weszły parlamentarzystki Lewicy, protestując przeciw niedawnemu wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

Gdy posłanki obstąpiły Jarosława Kaczyńskiego, chroniła go przed nimi Straż Marszałkowska, chociaż w Sejmie nie pełni żadnej funkcji, a w rządzie jest tylko wicepremierem. Terlecki wykluczył z obrad Klaudię Jachirę i Sławomira Nitrasa z KO.  

Podobnie jak marszałek Marek Kuchciński przed czterema laty, Terlecki jeszcze zaognił sytuację. Wtedy PiS uchwalił budżet w bocznej Sali Kolumnowej bez dopuszczenia posłów opozycji ani porządnego policzenia głosów. Teraz władza nie ma pomysłu na dalsze funkcjonowanie większości sejmowej, która przedtem przeszła już wewnętrzną próbę sił, w postaci sporu większości PiS z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry oraz Porozumieniem Jarosława Gowina, którzy odmówili poparcia ustawy o bezkarności urzędniczej w czasie walki z pandemią ani nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt nazywanej "piątką Kaczyńskiego". Pierwszą trzeba było wycofać, druga przeszła głosami opozycji (Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, bo PSL-Kukiz '15 oraz Konfederacja były przeciw), przy czym sprzeciwiło się jej nawet 15 posłów z "twardego jądra" PiS. 

Jeszcze przed rozpoczęciem obrad wicemarszałek z Lewicy Włodzimierz Czarzasty skarżył się, że Terlecki na uwagi krytyczne reaguje stwierdzeniem, że PiS ma w Sejmie większość.

Strażnicy marszałkowscy nie kwapili się też z usunięciem z sali posłanki Jachiry ani posła Nitrasa, chociaż tracący głowę Terlecki wydał im takie polecenie.  

Wicemarszałek napominając posłankę Barbarę Nowacką tytułował ją "Jarugą-Nowacką": tak nazywała się jej matka, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Po dwóch godzinach pos. Nowacka zażądała przeprosin za to w imieniu matki i otrzymała je od Terleckiego. Przy okazji podkreślała, że Kaczyński w międzyczasie zrejterował.

Wszystko działo się w dniu, w którym podano kolejne dane o dziennym wzroście zakażeń, stanowiące smutny rekord: ponad 16 tys. 

Do gmachu Sejmu nie wpuszczono zaś przedstawicieli osób niepełnosprawnych, chociaż w agendzie obrad znalazł się dotyczący ich program, omawiany z trybuny przez minister rodziny Marlenę Maląg. 

Podobnie jak wcześniej na ulicach, sytuacja wymknęła się rządzącym spod kontroli. Również w tym wypadku władze Sejmu zaskoczone były rozmachem sprzeciwu. Arytmetyczna większość stopniowo staje się fikcją. 

Zarzuty opozycji nie dotyczą wyłącznie kwestii zaostrzenia prawa aborcyjnego, z ominięciem procedury parlamentarnej, na podstawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zdelegalizował jedną z trzech przesłanek aborcji, wtedy gdy płód jest ciężko uszkodzony - chociaż ta kwestia zogniskowała gorącą wymianę zdań i sekwencję wydarzeń we wtorek w sali plenarnej. Równie mocno rządzących krytykuje się za opóźnione i niepewne reakcje w kwestii zagrożenia koronawirusem.  Ostre kontrowersje budzi też nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt, nazywana "piątką Kaczyńskiego" - zawarty w niej zakaz hodowli zwierząt futerkowych oraz uboju rytualnego bydła pozbawi polską wieś co najmniej kilkunastu tysięcy miejsc pracy. 

Druga już kolejna kadencja Sejmu, w której PiS - jako pierwsze ugrupowanie od początku transformacji ustrojowej - dysponuje samodzielną większością okazuje się jeszcze trudniejsza od poprzedniej, chociaż zręby swojego programu od 500 plus po przepisy, pozwalające na stopniowe przejęcie sądownictwa, partia władzy uchwaliła w latach 2015-19. Zwłaszcza pandemia pokazała, że pełnia władzy to nie wszystko, trzeba jeszcze umieć z niej korzystać. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak zmienią się nastroje społeczne pod wpływem wysokiej fali zachorowań.

Incydenty zaczęły się po godz. 10, a dopiero w dwie godziny później Terlecki polecił Straży Marszałkowskiej, by opuściła stanowiska w sali obrad, gdzie utworzyła szpaler. Nie przystał natomiast na przywrócenie wykluczonych  posłów.      

Przewodniczący największego klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk sprzeciwił się instrumentalnemu traktowaniu straży: przypomniał, że nie jest to agencja ochroniarska Kaczyńskiego. Zestawił sposób korzystania z niej przez Terleckiego z zachowaniem policji na ulicach.

Wśród posłów opozycji dominowały nastroje, że trzeba coś robić, w sytuacji gdy odbywają się masowe demonstracje. Natomiast parlamentarzyści PiS przemykali raczej po katach i nie kwapili się do obrony oficjalnego stanowiska ani sposobu prowadzenia obrad przez wicemarszałka Terleckiego. Jedna z nielicznych, którzy przed dziennikarzami nie uciekli pos. Anna Paluch wskazywała, że opozycyjne posłanki skupiając się na mównicy i blokując ją a także obstępując Kaczyńskiego złamały przepisy o obowiązującym na czas pandemii dystansie między ludźmi, zaś polecenia marszałka i zachowanie strażników były prawidłowe.   

Ze względu na masowość demonstracji antypisowskich po raz pierwszy od pięciu lat posłowie mogą mieć wrażenie, że prawdziwa polityka rozgrywa się na ulicy, a nie w gmachu parlamentu. Z pewnością nie sprzyja to stonowaniu ich ekspresji ani reakcji. Zaś na najważniejszą dziś dla Polaków kwestię - zdrowie własne i rodziny oraz dalszą strategię ogólnopolskiej walki z koronawirusem - parlament w obecnym kształcie ma realnie nikły wpływ.    

CZYTAJ RÓWNIEŻ: