
W trakcie orędzia, towarzyszącego prezydenckiej inauguracji Andrzej Duda nie objawił nieoczekiwanej charyzmy ani niczym nie zasugerował, że jego druga kadencja różnić się będzie od pierwszej. Przypomniał bardziej powszechny niż zwykle udział obywateli w wyborach. Zapowiedział, że będzie prezydentem polskich spraw, ale konkretnych inicjatyw zabrakło.
Duda jako kolejny po Aleksandrze Kwaśniewskim polityk składał prezydencką przysięgę po raz wtóry, po udanej reelekcji. Zresztą jako jedyny z jego poprzedników właśnie Kwaśniewski pojawił się w tym dniu w Zgromadzeniu Narodowym. Prezydenta nie chwalił, spotkał się ze swoimi, z klubem Lewicy. Jej posłanki wystąpiły w tęczowych strojach i podobnych barw maskach ochronnych, żeby zaprotestować w ten sposób przeciw represjom wobec środowisk LGBT. Była wicemarszałek Wanda Nowicka wręczyła prezydentowi list w ich obronie. Prezydentowi pokazywano też egzemplarze Konstytucji, czego intencją było wypomnienie mu, że raz już na nią przysięgał, a potem jej przepisy łamał.
Największa formacja opozycyjna - Koalicja Obywatelska nie uczestniczyła gremialnie w obradach, ograniczając się do wysłania delegacji. Znalazł się w niej m.in. dawny legendarny opozycjonista Bogdan Borusewicz. Posłanka Klaudia Jachira z KO rozwinęła transparent pod adresem Dudy ze słowem "krzywoprzysiężca". Posłowie Konfederacji skupili na sobie uwagę odmową założenia masek ochronnych. Jeśli narracje większości telewizji 24-godzinnych i stacji radiowych skupiły się na tego typu szczegółach parlamentarnej etnografii, to taka hierarchia informacji stanowi wyrazisty dowód, że samo orędzie prezydenta nie zostało odebrane ani jako kontrowersyjne ani szczególnie odkrywcze.
Andrzej Duda zapewnił o doskonałym stanie demokracji w Polsce. Wskazał na wysoką frekwencję wyborczą, jakby podkreślając, że daje mu mocny tytuł do sprawowania urzędu. Obiecał, że będzie prezydentem polskich spraw. Wśród najważniejszych z nich wymienił bezpieczeństwo, rodzinę, inwestycje, pracę i godność. Reklamował koncepcję "trójmorza" i zapewniał o trwałości sojuszu z Ameryką, ale nawet nie wspomniał o Polakach z zagranicy: inna rzecz, że wystąpienie było bardzo krótkie.
Wśród wielkich przedsięwzięć, z których władza nie zrezygnuje, prezydent wymienił gazoport w Świnoujściu, przekop Mierzei Wiślanej oraz Centralny Port Lotniczy. Wspomniał o ochronie klimatu, czystej wody i powietrza. Znalazł też czas na ciepłe słowa pod adresem rolników.
Prezydent Duda przypomniał też, że zaprosił do swojej siedziby Rafała Trzaskowskiego - wcześniej głównego konkurenta w wyborach - i spotkanie się odbyło. Opowiedział się za tonowaniem sporów politycznych. Wystąpienie prezydenta nie porwało jednak jego zwolenników ani nie przekonało przeciwników. Przeważały komentarze dokładnie takie, jakich można się było spodziewać jeszcze przed przemówieniem. Mało kto też pamięta, co Duda mówił pięć lat temu, w dniu swojej pierwszej inauguracji. Wszystko wskazuje na to, że styl jego kolejnej kadencji niewiele będzie odbiegać od sposobu, w jaki dotychczas sprawował swój urząd. Zabrakło nawet werbalnej próby zdystansowania się od własnego politycznego zaplecza, chociaż Duda o kolejną kadencję nie może się już ubiegać, więc - co sam akcentuje - odpowiada wyłącznie "przed Bogiem i historią", jak określała status prezydenta ostatnia przedwojenna konstytucja kwietniowa z 1935 r. PiS chętnie powołuje się na sanacyjną tradycję.
Pisowska większość nie przystała na opóźnienie obrad Zgromadzenia Narodowego, chociaż składa się ono z Sejmu i Senatu, a obie izby parlamentu swoje posiedzenia wcześniej odłożyły z powodu zagrożenia pandemią. Związanym z przysięgą i orędziem procedurom towarzyszyły jednak wzmożone zabezpieczenia medyczne. Politycy w tym roku nie będą mieli wakacji, nie tylko z tego powodu, że posłom i senatorom przyjdzie odbyć zaległe posiedzenia.
Powszechną uwagę skupia teraz na sobie wcale nie perspektywa drugiej kadencji Andrzeja Dudy ale pomysł podziału Mazowsza, forsowany przez partię rządzącą. Przygotowane przez PiS rozdzielenie regionu na dwa województwa: Warszawę z okolicami i pozostałą część Mazowsza oznacza dla mieszkańców nie tylko liczne utrudnienia natury administracyjnej, ale kolejne wybory przed terminem. Zapowiada się również rekonstrukcja rządu Mateusza Morawieckiego, powiązana ze zmniejszeniem liczby ministerstw (ich liczba doszła do 23, podczas gdy w Austrii wystarczy jedenaście), więc również rządzący nie mają wiele czasu na rozpamiętywanie tego, co w gmachu na Wiejskiej powiedział ich prezydent.
Łukasz Perzyna
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie