Reklama

Pojednawczy komisarz i prezydent pisowskich sędziów

09/01/2023 15:14

Unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders uznał propagowaną przez PiS nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym za krok we właściwym kierunku w stronę porozumienia, umożliwiającego przyznanie Polsce środków z KPO. Trzeba jednak pamiętać, że mowa o projekcie, co do którego prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że go nie podpisze: nie daje bowiem gwarancji powołanym przez niego sędziom.

Pieniądze z Unii Europejskiej, objęte Unijnym Planem Odbudowy umożliwią wzrost inwestycji w Polsce nawet o 20 proc, jak szacują eksperci. Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle do nas trafią. Czekamy już ponad półtora roku. Zablokowanie środków wiąże się ze sprzeciwem Brukseli wobec działań, które PiS nazywa reformą sprawiedliwości, przez główne państwa Unii (z wyjątkiem prowadzących podobną politykę Węgier) postrzeganych jako upartyjnienie sądownictwa. Podobnie jak przez opozycję w kraju i większość prawników.

Światłem w tunelu mogłaby się okazać niedawna deklaracja komisarza Unii Europejskiej ds. sprawiedliwości Belga Didiera Reyndersa (w swoim kraju pełnił wcześniej m.in. funkcję ministra finansów), komplementującego niedawny pisowski projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, zakładający m.in. że zamiast Izby Odpowiedzialności Zawodowej, której powołanie budzi sprzeciw Brukseli orzekałby w sprawach sędziowskich Naczelny Sąd Administracyjny. Krytyczny wcześniej wobec pisowskiej ekipy rządzącej Reynders upublicznił zdjęcia ze spotkania z ministrem ds. kontaktów z UE Szymonem Szynkowskim vel Sękiem, czego zwykle nie robi się bez daleko idącej zbieżności stanowisk. Użycie trybu warunkowego pozostaje jednak uzasadnione, ponieważ pochwalony przez Reyndersa projekt na poziomie faktów politycznych w rzeczywistości przestał istnieć, z chwilą, gdy prezydent Duda oznajmił, że go z nim nie konsultowano. Wskazał, że narusza on konstytucyjną zasadę niezależności i nieusuwalności sędziów: chodzi o rozszerzenie testowania ich bezstronności, zawarte w projekcie. 

Tym samym dokonała się nieoczekiwana zmiana ról. Do tej pory to właśnie Duda łagodził projekty poselskie PiS, dotyczące sądów, zdarzało się, że je wetował jako zbyt ostre i szkodzące praworządności.

Na ustępstwa wobec władz Unii Europejskiej w imię pozyskania odroczonych środków z KPO nie godzi się operujący suwerennościową retoryką minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro z dwudziestką swoich zwolenników z Solidarnej Polski - partii wyraźnie kanapowej, której sondaże zwykle nie dają szans wyborczych w wypadku samodzielnego startu - w klubie parlamentarnym PiS. Oznacza to, że Prawu i Sprawiedliwości brak samodzielnej większości, żeby bardziej ustępliwy wobec oczekiwań UE projekt uchwalić. Bez "ziobrystów" PiS może w tej kwestii liczyć na 205 posłów na 460, z ludźmi Pawła Kukiza i pojedynczymi niezależnymi ok. 210, a to za mało, by porywać się na cokolwiek bez wsparcia którejś z partii opozycji. Sondowano w tej sprawie zarówno Polskie Stronnictwo Ludowe Władysława Kosiniak-Kamysza jak Lewicę Włodzimierza Czarzastego. Jednak wobec sprzeciwu prezydenta i głosowania nad innym niż zawczasu uzgodniony projektem zakulisowe uzgodnienia mogą okazać się nieaktualne.

Tajemnicza okazuje się w tej w sprawie postawa prezydenta. Zwykle Andrzej Duda podpisywał to, co pisowska większość sejmowa dostarczała mu na biurko. Tym razem wykorzystał okazję, by pokazać, że notariuszem Jarosława Kaczyńskiego nie jest. Zaskakujące wrażenie, że zachowuje się w tej kwestii podobnie jak Ziobro można zneutralizować popularnym powiedzeniem, że skoro dwóch mówi to samo, to już nie z tym samym mamy do czynienia. Dotychczas bowiem prezydent i minister sprawiedliwości współdziałali, skutecznie zresztą, wyłącznie w jednej kwestii: odwołania Jacka Kurskiego z prezesury TVP. Nawet kiedy Sejm szykował się do głosowania nad votum nieufności wobec Ziobry - które ostatecznie odrzucono - wysoki urzędnik prezydenckiej kancelarii Paweł Szrot nie ukrywał kontrowersji pomiędzy pryncypałem a ministrem sprawiedliwości. Pojawia się więc pytanie, o co gra teraz Andrzej Duda.     

Nowy front otwarty został niespodziewanie nawet w Trybunale Konstytucyjnym, od kilku lat całkowicie uległym wobec PiS. Grupa sędziów zakwestionowała prawo prezeski Julii Przyłębskiej (przezywanej nawet w obozie rządzącym "kucharką Kaczyńskiego" do dalszego pełnienia funkcji. Wykazują, że jej kadencja się skończyła. Bezpośredniego związku z pieniędzmi z KPO spór w TK nie ma, ale odzwierciedla stopień dekompozycji obozu rządzącego (bo przecież do "neotrybunału" delegowano najwierniejszych z wiernych) i pokazuje niechlujstwo władzy przy tworzeniu prawa.

Postaramy się przyjąć taką ustawę, która uspokoi Komisję Europejską i pozwoli na wypłacenie środków z KPO - oznajmia w tonie równie ugodowym co komisarz Reynders przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki. Żeby jednak stało się to możliwe, rządzący muszą najpierw dogadać się ze swoimi.

Permanentne pertraktacje premiera Mateusza Morawieckiego z jego własnym podwładnym, ministrem sprawiedliwości Ziobro oraz dwudziestką jego posłów - odbyły się już dwa szeroko reklamowane spotkania bez wiążących efektów - przywodzą na myśl schyłkową fazę rządów Akcji Wyborczej Solidarność, kiedy to premier Jerzy Buzek i przewodniczący Marian Krzaklewski toczyli bez końca niemal negocjacje z różnymi grupami interesów w Akcji, aż wybory okazały się sromotnie przegrane.

PiS jednak - inaczej niż wtedy AWS - zachowuje prowadzenie w większości sondaży, nawet jeśli nie wróżą mu one samodzielnych rządów.

W kwestii środków z KPO władza wydaje się propagandowo przygotowana na każdą ewentualność. Jeśli do wyborów pieniądze do Polski nie trafią, ogłosi, że to wina opozycji. Nawet jeśli główną przyczyną porażki okaże się niemożność porozumienia z gwałtownie budującym odrębną rozpoznawalność Ziobrą oraz prezydentem z własnego obozu. Nie chodzi przy tym o prestiż, lecz o środki na rozwój, przydatne w czasie kryzysu spowodowanego przez pandemię i wojnę na Ukrainie. Powraca więc ryzyko, że PiS znajdzie wprawdzie rozwiązania we własnym przekonaniu dla siebie korzystne ale kosztem nie pasjonującej się politycznymi grami milczącej większości Polaków.

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do