Prawdziwa zmora mieszkańców bloków

Gdzie człowiek by nie mieszkał - czy w Warszawie, czy w mniejszym mieście - zmorą zawsze są rzeczy, pozostawiane na klatkach schodowych...

Ten problem wcale nie jest problemem nowym. Śmiało można by stwierdzić, że jest "stary jak świat". Pozostawianie rzeczy na klatce schodowej w bloku mieszkalnym zawsze było tematem, wzbudzającym wiele emocji i kontrowersji. Podzielone opinie mieszkańców - niezależnie nawet od wewnętrznych regulaminów spółdzielni mieszkaniowych - nie raz i nie dwa doprowadzały do eskalacji, to jest na przykład poważnych konfliktów sąsiedzkich. Nie wspominając już nawet o tym, że zostawiane na klatce schodowej rzeczy większe mogą zagrażać bezpieczeństwu, ponieważ zagracają drogę ewakuacyjną w trakcie pożaru. 

Chwilami można odnieść wrażenie, że ludzie się nauczyli. Jednakże co roku służby, a w szczególności strażacy, informują o tej sprawie i przestrzegają przed zostawianiem na klatce schodowej rowerów czy wózków i tym podobnych przedmiotów niemałego rozmiaru. Pojawia się tu kolejne pytanie: co z mniejszymi przedmiotami, takimi jak buty czy mini-hulajnogi dzieciaków? Cóż, teoretycznie nie powinny stanowić one dużego problemu. W praktyce natomiast licznym mieszkańcom to przeszkadza i czasami ciężko jest stwierdzić jednoznacznie, czy słusznie, czy czasem powinno się odpuścić. Właśnie dla takich sytuacji powstają konkretne reguły w poszczególnych blokach bądź osiedlach. Tak naprawdę polskie prawo nie ma litości dla tego rodzaju zachowań. Mimo iż klatka schodowa stanowi część wspólną, nikt nie może traktować jej jako prywatnej przechowalni. 

Ostatnio w tej sprawie zwrócił się do nas jeden z mieszkańców bloku mieszkalnego na Bemowie. Zamieszczone zdjęcia butów go oburzyły. Jak sądzicie, ma dobry powód do irytacji i złości?