Reklama

Przez zamknięty lufcik. Podsumowanie debat wyborczych

Brak pełnokrwistej debaty telewizyjnej przed druga turą, takiej z udziałem obu kandydatów na prezydenta wzmocni przekonanie o plemiennym podziale wyborców w Polsce. Tyle, że... pozostaje ono fałszywe.

Pamiętacie Państwo genialną formułę Jakuba Karpińskiego: mowa do chińskiego ludu przez zamknięty luficik? Wybitny socjolog, związany z opozycją odnosił je do nowo-mowy z poprzedniego ustroju. Niestety wydaje się ono pasować również do klimatu, jaki wiąże się z dwoma równoległymi występami telewizyjnymi kandydatów na prezydenta: Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy. Debatami trudno je nazwać, skoro pretendenci nie rozmawiali ze sobą nawzajem, a sposób doboru uczestników wzbudzał kontrowersje. Dudzie pytania zadawały osoby zidentyfikowane jako działacze formacji rządzącej, zaś Trzaskowskiemu - dziennikarz zatrudniony na etacie w administracji jednej z warszawskich dzielnic.

Nie znaczy to oczywiście, że zabrakło ważnych deklaracji i trudnych dla kandydatów kwestii. Prezydentowi Warszawy przyszło się tłumaczyć z braku skutecznego upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego nazwą ulicy. Urzędujący prezydent kraju otworzył puszkę Pandory podkreśleniem, że jest przeciwny szczepieniom obowiązkowym - bo wprawdzie z kontekstu wynikało, że ma na myśli nową szczepionkę przeciw COVID-19 ale można to również zinterpretować jako zalecanie się głowy państwa do rosnącej grupy uczestników ruchów antyszczepionkowych, które lekarze kwalifikują jako niebezpieczne dla zdrowia publicznego.

Trzaskowski dzielnie podał mdlejącej dziennikarce szklankę wody przeznaczoną dla Dudy gdyby na jego debatę przyszedł. Urzędujący prezydent starał się okazać publiczności jak najwięcej ciepła i empatii zapamiętanych ze zwycięskiej kampanii sprzed pięciu lat. Obaj zachowywali się tak, jakby ich celem było nie stracić, a nie pozyskać nowych zwolenników.

Grali zresztą na własnym terenie. Tyle, że w Końskich Duda w pierwszej turze zyskał poparcie 54 proc wyborców a nie 90 proc. Z kolei w Lesznie, gdzie gospodarzem Areny Prezydenckiej był Trzaskowski, prezydent stolicy wprawdzie wygrał z ok. 45 proc poparcia ale i na Dudę padło sporo, bo 28 proc głosów. Nie tylko wyniki z tych dwóch miejsc nie uzasadniają opinii o głębokim podziale, jaki miałby rozdzierać polskie społeczeństwo. Żałosne wydaje się tylko to, że obaj kandydaci próbują to mylne wrażenie umacniać dla własnego interesu. Podsycają podziały, również te, których istnienia nie potwierdzają socjologowie.

Równoległy przekaz nie służy dialogowi. Zamiast wymiany opinii mamy przemówienia wygłaszane do swoich. To dominująca cecha tej kampanii. Pozostaje niedosyt i niesmak. 

Wysoka okaże się cena zwycięstwa w tych wyborach. Wykopywanych naprędce rowów nie da się zasypać z dnia na dzień. Kandydaci nie ułatwiają też zadania nam wyborcom.  

Nie debata telewizyjna jednak - ani wspólna jak przed pierwszą turą ani równoległa jak teraz - decyduje, kto wprowadzi się na 5 lat do Pałacu Prezydenckiego. Rozstrzygniemy sami, przy urnach. Poniedziałkowy dzień medialny kandydatów pokazał również, że nie jest aż tak źle, by nie dało się wybrać. Tak więc - wybierajmy... Bez podpowiedzi czasem nawet łatwiej...

Łukasz Perzyna

 

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do