
Z prof. Romualdem Szeremietiewem, byłym ministrem obrony, znawcą sztuki wojennej rozmawia Łukasz Perzyna
- W jakiej fazie znajduje się wojna na Ukrainie? Co można powiedzieć o realizacji planowanych celów agresora, na ile oczywiście je znamy?
- Znamy. To nie jest żadna tajemnica. Chodzi o podporządkowanie Ukrainy Rosji. Cel Władimira Putina pozostaje czytelny. Podobnie jak zamiar Ukrainy obrony suwerenności i odzyskania utraconego w wyniku inwazji terytorium. Sytuację taką, jak obecna, określa się znanym ze sztuki wojennej pojęciem kryzysu bitwy. Kiedy obie strony toczą bój, wtedy z czasem on się pojawia.
- Kto w wyniku tego kryzysu bitwy zyska?
- Kryzys bitwy pojawia się w tym momencie, kiedy nie wiadomo, która ze stron zwycięży. Zawsze wygrywa ta strona, która okaże się bardziej wytrwała. Widać już, że Rosja nie jest w stanie pokonać armii ukraińskiej. Na pewno nie potrafi zrobić tego w taki sposób, żeby mogła ogłosić spektakularne zwycięstwo. Z kolei Ukraina nie ma dziś sił wystarczających, żeby wypędzić agresora z własnego terytorium.
- Od czego więc zależy rezultat tej zbrojnej konfrontacji?
- Przyszłość zależy od zachodniej pomocy w sprzęcie. Dowództwo ukraińskie ogłasza, że rozbudowuje armię aż do 1 miliona żołnierzy. Nie brakuje chętnych, żeby walczyć. Jeśli zachodni sprzęt trafi na Ukrainę, ona tę wojnę wygra.
- Pana prognoza okazuje się więc optymistyczna, pomimo wszelkich potworności, oglądanych co dzień w przekazach telewizyjnych?
- To dwie rzeczy. Wojna zawsze niesie ze sobą nieszczęście i zniszczenie. Obrazy jej potworności do nas docierają, odkąd telewizja stała się masowa. Amerykanie przegrali w Wietnamie, chociaż nie zostali tam pokonani wojskowo: co więcej, ostatnia ofensywa Vietcongu się załamała. Ale obrazy okrucieństw i zniszczeń oglądane w telewizji wpłynęły skutecznie na opinię publiczną.
- W wypadku Ukrainy dzieje się inaczej, te straszne obrazy przemawiają na korzyść cierpiących, a nimi są przecież ukraińscy cywile?
- Obraz, który do nas dociera, przemawia na korzyść Ukrainy. Tak liczne ofiary wśród ludności cywilnej świadczą o tym, że Rosja stara się cały świat, ale szczególnie samą Ukrainę wystraszyć. Nie może pokonać armii ukraińskiej. Uderza więc w cywilów. Gwałty i rabunki służą temu, żeby strach narastał. Dostrzegam w tym pewną ostentację. Z podziwem patrzę na Ukraińców, że to wytrzymują. Nie da się u nich dostrzec skłonności do kapitulacji.
- Determinacja Zachodu może więc rozstrzygnąć o wyniku wojny?
- Na pewno tak. Pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska powiedziała, że im nie potrzeba współczucia, tylko broni. W tym kontekście przypominają mi się słowa autora wiersza z Powstania Warszawskiego...
- ...właśnie mamy rocznicę.
- Napisał wtedy poeta Zbigniew Jasiński: "oklasków nie trzeba. Żądamy amunicji". Zgadzam się z tym, że wiele zależy od determinacji, jaką wykaże Zachód, bo samym Ukraińcom na pewno jej nie zabraknie. Życzę Ukrainie, by wygrała.
Fot: Ludzie jeżdżą na rowerach w pobliżu zniszczonego domu we wsi Borodyanka, wyzwolonej od Rosjan. 6 kwietnia 2022. Autor Vadim Ghirda
Wywiad ukazał się w 69 numerze gazety Samorządność
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie