
W Senacie na jednym ze stolików w westybulu pojawiła się stosowna dekoracja: logotyp TVN ze środkową literą układającą się w pokazany palcami znak zwycięstwa, znany z czasów oporu w stanie wojennym.
W sali obrad demokratyczna większość odrzucała właśnie pisowski projekt ustawy oznaczający wyrugowanie TVN z polskiego rynku przy obecnej, zdominowanej przez Amerykanów, strukturze właścicielskiej stacji. Wszystko to dość niezwykłe, zwłaszcza odwołanie do solidarnościowej symboliki, skoro TVN założyli przed ćwierćwieczem dawni weterani państwowej telewizji z czasów PRL.
"Lex TVN" nie wejdzie w życie, nawet PiS ustawowych restrykcji wobec prywatnej stacji nie forsowało już szczerze. Nikt za to nie zabroni Amerykanom, żeby po prostu sprzedali telewizję, jak uczynił to niemiecki Passauer z gazetami regionalnymi, które wykupił Orlen. Fiasko pisowskiej operacji nie poszerza jednak wcale strefy wolności w polskich mediach.
Dla dalszych losów stacji kluczowa wydaje się wypowiedź przewodniczącego senackiego klubu PiS Marka Martynowskiego, który przestrzegł, że niektóre zapisy ustawy, uchwalonej głosami jego kolegów w Sejmie... mogą zostać uznane za niekonstytucyjne. A ponieważ Senat ustawę odrzucił w całości, w toku dalszych prac sejmowych, nawet dysponując większością, nie da się do niej wprowadzić już żadnych poprawek. "Lex TVN" można teraz tylko w obecnym kształcie przyjąć lub odrzucić. Jeśli nawet nastąpi to pierwsze, nie oznacza wcale, że sceptyczni wobec rządu PiS żurnaliści "Faktów" powinni już pakować rzeczy do kartonów: ustawę bowiem zawetować może prezydent Andrzej Duda, co zresztą zapowiadał. Tyle, że zapewne... nie będzie musiał. Wiele wskazuje na to, że nawet do Sejmu ustawa ponownie nie trafi, jak zdarzyło się to już ze sławetną a niebezpieczną dla polskich hodowców i ekonomicznych warunków na wsi "piątką Kaczyńskiego", tak określano pisowską nowelizację ustawy o ochronie zwierząt.
Ewentualna sprzeczność z Konstytucją to dogodny pretekst. Szef senatorów PiS Martynowski miał na myśli przyjętą przez posłów tej samej partii poprawkę, stanowiącą, że członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wskazuje prezydent w uzgodnieniu z Sejmem i Senatem. Zaś Konstytucja stanowi, że powołują ich prezydent, Sejm i Senat. To rzeczywiście nie to samo.
Jak stwierdzał w powieści "Lampart" wybitny włoski pisarz Giuseppe Tomasi di Lampedusa, wiele trzeba zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.
PiS zaszachował media prywatne. Towarzysząca promocji "lex TVN" propaganda nie pozostanie bez wpływu na postawę zwłaszcza zagranicznych właścicieli polskich mediów. Dużo wcześniejsze powierzenie przez niemiecki koncern zawiadujący radiem RMF rozmów z politykami wieloletniemu dziennikarzowi pisowskich mediów (w tym partyjnego "Nowego Państwa") Robertowi Mazurkowi stanowiło czytelny sygnał dla władzy, że tego typu decydenci interesy cenią wyżej od profesjonalizmu. To jeden tylko przykład. Nie ma co więc świętować w imię wolności słowa, bo pat w sprawie "lex TVN" nie tylko jej nie umocni, ale hałas wystrzelonej w tym konflikcie amunicji przyczyni się do wzmocnienia kunktatorstwa medialnych bossów. Jarosław Kaczyński, prezes partii sprawującej pełnię władzy lecz nieudolnej w walce z pandemią i niesprawnej w obronie polskiej własności (brak stosownej reakcji na amerykańską ustawę 447) udowadnia, że nie tylko w sprawie nielegalnych imigrantów po mistrzowsku zarządza strachem.
Zaś kwestię przyszłości TVN ekipa obecnie rządząca załatwi nie ustawą, lecz biznesowymi pertrakcjami z amerykańskim właścicielem stacji. Cała kampania ruszyła przecież dlatego, że pojawiły się pogłoski, że Discovery sonduje możliwość zbycia udziałów. Gdyby "lex TVN" weszło w życie, musiałoby tak postąpić. Upadek tej regulacji nie zabrania jednak Amerykanom, żeby to samo zrobili na mocy decyzji biznesowej. Jak niemiecki Passauer, który swoją sieć gazet regionalnych w Polsce sprzedał państwowemu gigantowi paliwowemu Orlenowi, zdominowanemu przez PiS i kierowanego przez Daniela Obajtka, którego działania stały się symbolem kapitalizmu politycznego, umocnionego za rządów nowej ekipy. Zanim transakcja nastąpiła, powtarzano również pogłoskę o rychłym przeforsowaniu przez pisowską większość ustawy o repolonizacji mediów. Tymczasem nie okazała się w ogóle potrzebna. Podobnie jak teraz "lex TVN".
Łukasz Perzyna
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie