Reklama

Z Marcinem Palade rozmawia Łukasz Perzyna

- Obywatele, głosujący w podwarszawskich miejscowościach zgodnie odrzucili pomysł metropolii autorstwa PiS - chociaż niewiele łączy inteligencką Podkowę Leśną, uchodzące za sypialnię stolicy Legionowo i Ożarów Mazowiecki, który przed laty powstawał jako osiedle przyfabryczne. Jak organizator pamiętnych prawyborów w Wieruszowie sprzed 20 lat tłumaczy fakt, że tym razem frekwencja okazała się wysoka i wystarczająca, choć zwykle się na nią skarżymy?

- Ludzi połączył sprzeciw wobec pomysłu, który został rzucony przez PiS… zanim go zbadano. Zainteresowanie mediów zmobilizowało społeczności lokalne. To dowód, jak ważne okazuje się rozpoznanie politycznego rynku. Okazało się, że to, co tkwi w głowach polityków PiS – nie pokrywa się z odczuciami mieszkańców „wianuszka” podwarszawskiego. Przygniatająca większość odrzuca identyfikowane z Jackiem Sasinem włączenie do wielkiej Warszawy. Lokalne społeczności udało się zmobilizować, bo reforma administracyjna wiązałaby się z wydatkami. Dotknęłaby ich kieszeni. Rozkład głosów 95 do 5 nie oddaje różnicy poglądów, bo PiS ma tam większe poparcie niż 5 proc, koncepcja rozszerzenia Warszawy również - tylko ujawnia następną przesłankę: do urn poszli przeciwnicy ekipy rządzącej. Dla nich było to małe referendum przeciw władzy. Dopiec rządzącym… się udało.

- Z tego cieszą się bardziej partie opozycyjne. Ale co mają robić niezależni samorządowcy, żeby energia, jaka objawiła się przy okazji referendów lokalnych nie została zmarnowana?

- Nie spodziewam się, żeby wyniki referendów przełożyły się w prosty sposób na rezultat wyborów samorządowych. Płomień, który się przy tej okazji pojawił, musiałby nie gasnąć przez półtora roku. Na razie cieszą się partie opozycyjne. Za to rządzący mają problem, by w wyborach nie okazało się jednak, że wciąż są oceniani za pomysł rozszerzenia granic stolicy.

- Ale szanse komitetów lokalnych rosną?

- Pewnie dotyczy to „wianuszka” podwarszawskiego, gdzie odbyły się referenda, ale warto pamiętać, że to tylko jeden z wielu okręgów sejmikowych. Widzę tam szansę dla list takich jak Mazowiecka Wspólnota Samorządowa. Jednak w 2014 r. sondaże pokazywały, że obywatele chcą odpartyjnić samorząd, zamierzają głosować na komitety lokalne. Po czym 90 procent z nich… zagłosowało na partie polityczne.

- Dlaczego tak się dzieje?

- Nie związani z partiami kandydaci mają trudne zadanie, w wyborach do sejmików obowiązuje próg pięcioprocentowy w skali województwa, nie wystarczy więc mobilizacja i dobry wynik w jednym okręgu.

- Dlatego żeby płomień, o którym Pan mówi, nie wygasł - trzeba pracować wszędzie, nie tylko tam, gdzie ma się największe poparcie?

-  Świeżość referendów powoduje, że niezależnym samorządowcom będzie nieco łatwiej, ale jednak staną naprzeciw machin partyjnych, sprawnych i bogatych. W wyborach samorządowych w 2014 r. niezależni samorządowcy odnieśli sukcesy tylko w dwóch województwach: na Dolnym Śląsku i w Lubuskim. Aparaty partyjne są wszędzie, podczas gdy mapa poparcia dla list lokalnych zwykle przypomina… ser szwajcarski. Mocne w jednych okręgach, w innych pozostają niewidoczne. Dlatego z perspektywy samorządowców niezależnych ważne okaże się, żeby pracować nie tylko tam, gdzie odbyły się referenda w sprawie metropolii warszawskiej.               

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do