
Władze w Kijowie zapowiadają kontrofensywę na lipiec. To zrozumiałe: do tego czasu będą miały znacznie więcej broni z Zachodu (idzie przez Polskę, to jasne), ale też zdążą wyszkolić ludzi, którzy będą umieli z tego, w dużym stopniu nowoczesnego czy bardzo nowoczesnego, uzbrojenia efektywnie skorzystać .
Wojna pewnie jeszcze potrwa i to jak zapowiada prezydent Biden: „nie dni, nie miesiące”. Jeśli nawet jednak przeciągnie się bardzo długo, już dziś trzeba myśleć, co stanie się po niej – „the day after”.Chodzi oczywiście o odbudowę naszego wschodniego sąsiada: infrastruktury i gospodarki. Ukraina już otrzymuje bardzo znaczące środki finansowe z USA i UE oraz dostaje lub dostanie wkrótce kolejne: z Banku Światowego, EBI (Europejski Bank Inwestycyjny z siedziba w Luksemburgu, związany z Unią), EBOR-u (Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju z siedzibą w Londynie) czy IMF (Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Kijów te środki skonsumuje – mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez korupcji, a takie zarzuty kierowała Bruksela wobec administracji zarówno prezydenta Petra Poroszenko, jak i Wołodymyra Zełenskiego – ale jest oczywiste, że będzie potrzebował pomocy już nie finansowej, ale organizacyjno-technicznej ze strony zagranicznych firm. Chciałbym wierzyć, że będą to w dużym stopniu firmy z Polski, a nie głównie z Niemiec. Pomagaliśmy i pomagamy Ukrainie na gigantyczną skalę i jak na nasze warunki i możliwości - i będziemy pomagać. Berlin obudził się w tej sprawie dopiero niedawno. Mam nadzieję, że Kijów uwzględni to przy przetargach, zamówieniach, ofertach kierowanych do podmiotów zagranicznych. Mam nadzieję, że Ukraina nie zachoruje w tej sprawie na amnezję, jak żałosne ukraińskie jury z piosenkarskiego konkursu "Eurowizji"…
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie