Reklama

Hodowców zwierząt futerkowych interesuje dwunastoletnie vacatio legis [NASZ WYWIAD]

Ze Szczepanem Wójcikiem, hodowcą zwierząt futerkowych rozmawia Łukasz Perzyna.

- Poznaliśmy już piątkę Kaczyńskiego, a teraz również piątkę Kosiniaka. Chciałem więc spytać o Państwa warunki brzegowe. Jakie minimum Waszych interesów powinna uwzględnić ustawa o ochronie zwierząt, żebyście nie poczuli się pokrzywdzeni?

- Hodowców zwierząt futerkowych interesuje dwunastoletnie vacatio legis, jeśli farmy mają być likwidowane bez odszkodowania. Jeśli nie będzie takiego okresu przejściowego - to hodowcom należą się  odszkodowania podobne, jakie wypłacono w Czechach, Wielkiej Brytanii czy Holandii.

- O jaki rząd wielkości chodzi?

- Każdy z tych krajów przyjął odrębne rozwiązania. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli okres przejściowy jest krótszy to odszkodowania muszą być wyższe i odwrotnie. Wiele państw przyjęło systemy mieszane oparte na zasadzie, o której mówię. Nie może być takiej sytuacji, że każe się zlikwidować hodowle w 12 miesięcy bez odszkodowania. Hodowcy pobrali przecież kredyty na 12-15 lat i muszą je pospłacać, bo banków nie interesują zmiany ustawowe, które ich dotkną. 

- Spytam więc powtórnie o godziwe minimum?

- O 12-letnim okresie przejściowym już mówiłem. Jeśli ma być krótszy - za minimum uznajemy odszkodowania na poziomie średniej europejskiej.

- W wielu krajach uchodzących za cywilizowane hodowli zwierząt futerkowych nie wygaszono?

- Działają we Francji czy Finlandii, w sumie w 32 państwach europejskich, w 13 są zakazane. 

- Jak się Pan czuje gdy Pana i innych hodowców przedstawia się jak potwora?

- Źle, to oczywiste. Nie jesteśmy potworami, dbamy o zwierzęta. Z innych hodowców też z czasem zrobią potworów. Najpierw zakażą trzymania zwierząt futerkowych, potem wszystkich innych. W Holandii z początku zlikwidowano farmy z tej właśnie branży. Teraz forsuje się ograniczenie hodowli bydła o 50 proc. Argumentem staje się to, że zwierzęta wydzielają dwutlenek węgla, przyczyniają się więc do ocieplenia klimatu. Przeciwnicy hodowli się nie cofną, to już widać, nic ich nie zadowala. 

- Zwolennicy likwidacji hodowli norek i innych podobnych zwierząt argumentują, że branża odprowadza raptem 11 mln złotych podatków do budżetu rocznie?

- To kwota oczywiście zaniżona. Hodowcy płacą więcej podatków: albo  19 proc ten, kto prowadzi firmę, albo podatek zryczałtowany. Inne liczby Panu przytoczę, to nawet nie oficjalne dane państwowe, tylko pochodzące od organizacji ekologicznych: 1,6 mld zł rocznie daje eksport w naszej branży. Jeśli zaś o zatrudnienie chodzi - ekologowie przyznają, że farmy zwierząt futerkowych tworzą przynajmniej 9,5 tys miejsc pracy. Na pewno danych nie zawyżają, skoro zmierzają do ich likwidacji, walczą o to. Działamy na rynkowych zasadach, jak wszystkie branże hodowlane.

- Jako przedsiębiorca nie ogranicza się Pan do farm, również media do Pana należą? Zatrudnia Pan cenionych dziennikarzy, jak specjalistkę od rolnictwa Ewę Zajączkowską...

- Dodam, że prowadzimy Instytut Gospodarki Rolnej, który ma na celu wzajemną komunikację wsi z miastem. Wymianę argumentacji i racji, której dziś niestety nie umożliwia obecny sposób uprawiania polityki. Mamy też Świat Rolnika, jako pismo i w internecie, to media, o których Pan wspomniał. Traktuję to jako działalność społeczną - całkiem non profit. Rolnicy potrzebują swoich kanałów komunikacji. Media publiczne są partyjne. Hodowcy, dotknięci ustawą, nie mają szansy przedstawienia swoich racji w telewizji ani radiu publicznym. Przeciwnicy hodowli dostają tam tyle czasu antenowego, ile sobie zażyczą. Aparat państwa mamy przeciwko sobie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do