Reklama

Sachajko: Jak zlikwidujemy rolnictwo, przyjdzie nam sprowadzać żywność z zagranicy [NASZ WYWIAD]

16/09/2020 11:06

Z Jarosławem Sachajko, posłem Koalicji Polskiej, zastępcą przewodniczącego Sejmowej Komisji Rolnictwa rozmawia Łukasz Perzyna

- Nie pytam Pana, czy warto chronić zwierzęta...

- ...warto

- ...bo to chyba powszechne dziś w Polsce przekonanie, że trzeba dotychczasową ich ochronę rozszerzyć. Spytam więc raczej jak tę ogólnoeuropejską przecież tendencję pogodzić z interesem polskiego rolnika - hodowcy. Wiadomo choćby, a ściśle, zdają się o tym wiedzieć wszyscy z wyjątkiem projektu ustawy autorstwa PiS, który sam Jarosław Kaczyński promował - że odpady z hodowli drobiu, po prostu te bebechy jak mówią hodowcy trafiają na farmy zwierząt futerkowych: czyli jeśli się te drugie zlikwiduje, trzeba będzie odpady utylizować, a hodowca kur nie zarobi na nich, jeszcze będzie musiał za to dodatkowo zapłacić...

- Nie wszyscy wiedzą, że 50 proc drobiu wysyłamy za granicę, jeśli chodzi o wołowinę to na eksport trafia 80 proc. Konsumenci polskiej wieprzowiny nie otrzymali też informacji, że walka z ASF została przez PiS fatalnie przegrana, w wakacje mieliśmy więcej przypadków tej choroby niż przez cały ubiegły rok, na Lubelszczyźnie mamy - co ze smutkiem stwierdzam - prawdziwy pożar ASF, aż 54 przypadki. Wszystko to ma związek z kwestią, o którą Pan pyta. Jeśli zapowiadane przez rządzących zmiany zostaną wprowadzone - znowu podrożeją wędliny o 10 proc i dodatkowo przy tym odnotujemy kilkuprocentowy ubytek PKB, ponieważ 50 proc obecnej nadwyżki eksportowej daje właśnie rolnictwo. Jeśli je zlikwidujemy - nazwijmy bowiem rzecz po imieniu - będziemy sprowadzać żywność z zagranicy.  Z wieprzowiną, której byliśmy potężnym eksporterem, już tak mamy. 

- Jak działać, żeby ten zły scenariusz się nie spełnił?

- Trzeba rozmawiać merytorycznie, a nie tylko pod wpływem emocji. Na farmy zwierząt futerkowych trafia jako karma 600 tys - 1 mln ton odpadów organicznych. Jeśli trzeba je będzie utylizować, to oznacza, że będą musiały zostać spalone. Nie muszę dodawać, że nie jest to zabieg dla środowiska obojętny. Norki teraz to wszystko zjadają. 

- Ale potem się je zabija przecież?

- Boli brak profesjonalizmu polityków, gdy o tym mówią, jak niedawno w telewizji eurodeputowana PiS Jadwiga Wiśniewska, że mieszkańcy nie mogą już słuchać jak zabija się zwierzęta. Naprawdę jest tak, że norki się usypia, do klatki podjeżdża specjalny zasobnik z dwutlenkiem węgla, dzieje się to bezboleśnie. Jako dziecko miałem okazję na wsi być obecny przy zabijaniu kurczaka czy świni. Za kazdym razem bardzo płakałem.

- I co zdarzyło się dalej?

- Mój dziadziuś przywołał mnie do porządku. "Jarek, lubisz jeść mięso?" - zapytał.

- Jednak ten argument najbardziej żarliwych obrońców zwierząt nie przekona? 

- Doradzam im zajęcie się warunkami, jakie panują przy przemysłowym zabijaniu kurczaków czy bydła, a nie atakowanie rolników i hodowców.

- Częściej trzeba pytać zwyczajnych ludzi a nie tylko aktywistów organizacji ekologicznych?

- Jeśli społeczeństwo uzna, że jesteśmy gotowi płacić więcej w sklepie za mięso czy drób, pozostaje taką decyzję uszanować. Ale na razie ludzie nie znają wszystkich konsekwencji propagowanych zakazów. Trzeba będzie przecież wypłacić miliardy odszkodowań nie tylko dla właścicieli farm zwierząt futerkowych ale również innych hodowców oraz dla całego przemysłu mięsnego. 

- Ale to chyba nie wszystkie skutki uboczne proponowanych regulacji?

- Rolnicy będą się bali zainwestować. Niektórzy posłowie Lewicy chcieliby zakaz trzymania zwierząt na łańcuchu rozciągnąć na wszystkie zwierzęta hodowlane czyli zlikwidowac ¾ hodowli bydła. Miłośnicy zwierząt  zwykle trzymają w domach psy i koty. Niech zerkną na składniki ich karmy: mięso wśród nich dominuje. Sam mam psa i kota, zgodnie ze sobą mieszkają, ale to zwierzęta mięsożerne. Taka jest natura. Nie wiem, czy Pan wie, ale Adolf Hitler próbował swojego psa przestawić na wegetarianizm, jednak sekretarkom było żal zwierzęcia, więc go ukradkiem podkarmiały.  Warto znać takie anegdoty z historii, żeby nabrać dystansu do pomysłów dziś zgłaszanych jako jedyne słuszne.

- Polski rolnik, hodowca ma zapłacić za pokazową dobroć serc polityków?

- Jeśli hodowle mają być zlikwidowane, trzeba to rolnikom zrekompensować, zawsze będę to powtarzać i bronić ich interesów. 

- Gdzie na taką rekompensatę mogliby liczyć?

- Rząd może uwolnić konopie siewne, dałoby to nawet 2-3 proc PKB, jednak na razie Ministerstwo Zdrowia się temu sprzeciwia, chociaż nie ma żadnego ryzyka, że uprawianie tych roślin przyczyni się do upowszechnienia narkomanii, to w ogóle nie ten skład chemiczny. Rozjemcą w tej kwestii, autorytetem naukowym ale też nadzorcą przyszłych upraw powinien stać się Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich. Naukowcom stamtąd nie tylko chyba urzędnicy ministerialni mogą zaufać. Zaś w dyskusji o hodowli zwierząt przestrzegam... przed obłudą. Niektórych zacietrzewionych jej uczestników mam ochotę spytać: czy nigdy nie zdarzyło się państwu zabić komara?

- Już drugą kadencję broni Pan w Sejmie rolników i hodowców. Czy popiera Pan pomysł objęcia Ministerstwa Rolnictwa przez polityka dotychczasowej opozycji?

- Zacznę od przykładu Szwajcarii, gdzie rząd tworzy nawet 5-6 partii. Rywalizują ze sobą ostro w kampanii wyborczej ale potem podejmują wspólną odpowiedzialność. Szukają wspólnych punktów. Okazuje się, że tak jest najlepiej dla Szwajcarii, co dość oczywiste, ale dla tych partii również, skoro ludzie w kolejnych wyborach na nie głosują, scena polityczna pozostaje tam bez porównania bardziej stabilna niż u nas. Bo rząd ma realnie poparcie reprezentacji 60-70 proc społeczeństwa. U nas żeby rząd utworzyć  wystarczy 51 proc mandatów w Sejmie, a na poparcie społeczne  już się nie patrzy. Pamiętam, gdy rządziła PO, na krytykę reagowała słowami: wygrajcie sobie wybory. Następne rzeczywiście... wygrał już kto inny. Ale mentalność się nie zmieniła. Politycy myślą o jak najlepszym ustawieniu życiowym siebie i rodziny. Aparat partyjny obsadza, co się da. Świeżo odwołana głosami m.in radnych z PiS starościna została zaraz dyrektorką  cukrowni. Zaś były poseł, który z woli wyborców w kolejnej kadencji mandatu już nie zdobył najpierw wchodzi do rady nadzorczej spółki energetycznej potem zostaje dyrektorem renomowanej stadniny. Od pięciu lat Kukiz'15  stara się diagnozować ten problem. Przygotowaliśmy projekty 150 ustaw i uchwał, które systemowo naprawiają państwo. Ustawa kompetencyjna, którą wypracowało moje środowisko, wzorowana na włoskiej zakłada, że polityk, który sprzeniewierzy publiczne pieniądze nie tylko z tej branży wypadnie, ale nie będzie mógł zostać nauczycielem czy wykładowcą akademickim, prawo nakaże mu trzymać się z dala od publicznego grosza, skoro go szanować nie potrafił, niech własną firmę założy i ryzykuje na wolnym rynku... Przygotowaliśmy program dla rolnictwa, skoro o nie Pan pyta to przypomnę, że w znacznej mierze pozostaje on tożsamy z projektem PiS, tyle, że tamten pozostaje na papierze, a my w sejmowych głosowaniach od pięciu lat opowiadamy się za korzystnymi dla polskiego rolnika, sadownika i hodowcy rozwiązaniami. To różnica jakościowa...  

Fot: FB Jarosław Sachajko

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do