
Oglądający mecz trener Legii Czesław Michniewicz był zdecydowanie w nie najlepszym humorze. Mimo, że mistrzowie Polski strzelili Górnikowi Łęczna tylko o jednego gola mniej, niż we wcześniejszych pięciu starciach to mistrzowie nie wykazali się efektownym stylem gry.
To był dopiero drugi ligowy mecz w tym sezonie, na własnym boisku. Mistrzowie kraju wrócili na stadion walczyć o punkty niemal po dwóch miesiącach przerwy. Przeciwnik wydawał się być idealny do poprawienia statystyk.
Jednak gospodarze nie potrafili dobrze rozegrać tego spotkania. W grze Legii było dużo chaosu i braku zrozumienia. Kastrati okazał się nieprzydatny na prawym skrzydle, nie wykonał żadnego celnego dośrodkowania i na przerwie szedł z boiska.
Drużyna Legii wciąż pracuje nad odzyskaniem rytmu i płynności w grze. Podczas tego starcia grała wolno i przewidywalnie. Dobrze rozegrała początek spotkania. Dzięki zagraniu Luquinhasa do Filipa Mladenovicia i dośrodkowaniu w polu karnym, obrońca Łęcznej, Paweł Baranowski strzelił gola do własnej bramki. Jednak mimo to, Legia nie zdołała uzyskać znacznej przewagi nad przeciwnikiem. Drugą bramkę zdobyła po stałym fragmencie, a po przerwie zmieniła trzech graczy dzięki czemu zaczęła grać szybciej.
Ostatecznie strzeliła trzeciego gola wykorzystując, podobnie jak na początku, pomyłkę Pawła Baranowskiego. Gola zdobył wtedy Mahir Emreli. Spotkanie skończyło się wynikiem 3:1
Kadra jest szeroka, nowi zawodnicy dają spore możliwości, ale potrzeba czasu, by odpowiednio się wdrożyli w zespół i ten mechanizm zaczął odpowiednio działać
- komentuje po meczu, w jednym z wywiadów Alessio de Petrillo, trener Legii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie