Times Square na Placu Pięciu Rogów?

Na zbiegu ulic Chmielnej, Zgody, Szpitalnej, Brackiej i Kruczej ma powstać – według koncepcji władz miasta – PLAC, który w swoim założeniu merytorycznym ma przypominać londyński Times Square. I ja się z tego wcale nie śmieję, choć to urokliwe miejsce jest w stosunku do przywołanego pierwowzoru zdecydowanie mniejsze i bardziej kameralne, ale…

– Może to nie jest największy plac w Warszawie, ale ma istotne znaczenie komunikacyjne. Krzyżują się tam drogi piesze, np. wzdłuż Chmielnej i ciągi komunikacyjne. Ma tę zaletę, że nie przewidujemy żadnej ingerencji w postaci parkingu podziemnego – plac można już urządzić w sposób docelowy, na wiele lat – przekonuje Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy w portalu transport-publiczny.pl.

I co mi się podoba, ratusz nie ma zamiaru „szaleć” bez opinii warszawiaków. Chce sprawdzić swoją koncepcję na żywym organizmie, co oznacza, że: – Myślimy o czasowym zamknięciu placu na tydzień. Zobaczymy, jak sobie miasto poradzi i czy mieszkańcom spodobają się takie rozwiązania – mówi Jarosław Jóźwiak, drugi z wiceprezydentów stolicy.

Powiem szczerze: mnie się ten  pomysł podoba, zwłaszcza od czasu, gdy – jadąc do centrum – zostawiam samochód w garażu i podróżuję autobusami i metrem. Wówczas (optyka się zmienia) drażni mnie ruch samochodów w tym rejonie, zastawione chodniki i dyktat kierowców nad pieszymi. Tak, podpisuję się pod tym projektem obiema rękami, to miejsce – Plac Pięciu Rogów (i niech tak będzie nazwany – bez martyrologii, którą w Warszawie już wszyscy rzygamy) jest znakomitym uzupełnieniem deptaku na Chmielnej i może być warszawskim Times Square albo nawet Picadilly? Kto to wie… Wyobraźnia pracuje. Na szczęście, nie tylko mnie, ale i władzom miasta. Czekam więc na ów eksperyment na wiosnę, bo… coraz częściej do centrum dojeżdżam komunikacją miejską, która nie jest w ruinie, rozwija się, albo też wsiadam na miejski rower i… też jest fajnie pochodzić potem w sposób nieskrępowany po mieście, które kocham. Amen.