Reklama

Z Markiem Wójcikiem ze Związku Miast Polskich rozmawiamy o podziale Mazowsza [NASZA ROZMOWA]

- Czy pomysł podziału Mazowsza był uzgadniany z samorządowcami?

- W ogóle nie był z nami konsultowany. Dzień wcześniej zanim wszyscy zaczęli o nim mówić, w środę, odbyło się posiedzenie komisji wspólnej rządu i samorządu, był zespół do spraw zmian ustawowych i opiniowaliśmy nawet rozporządzenie w sprawie zmian w podziale terytorialnym kraju. Ale o podziale Mazowsza mowy nie było. Chociaż posiedzenie stanowiło doskonałą okazję, żeby na ten temat rozmawiać. Wiele razy prosiliśmy przecież, żeby mówić o korektach zanim się zacznie je wprowadzać. Tymczasem jesteśmy zaskoczeni tą propozycją.

- Czego jeszcze wymagają zmiany, żeby je przeprowadzić?

- Wymagają twardych analiz. Skoro planowana zmiana przesądzi o losie Mazowsza na kilkadziesiąt lat - musi być rozważna. Decyzja w jej sprawie podjęta musi uwzględniać efekty gospodarcze i społeczne a nie polityczne. Tylko twarde dane powinny decydować.

- Ale najkrócej: to dobrze czy źle?

- Tylko argumenty merytoryczne powinny się liczyć. Nie ma tu Adama Mickiewicza, który mógłby powiedzieć, że nie liczy się mędrca szkiełko i oko. Żeby podział mógł się dla Mazowsza zakończyć pozytywnie - musi przynieść pewną wartość dodaną. Tylko wtedy ma sens. 

- Dlaczego?

- Wiadomo, że również pewne koszty społeczne podziału się pojawią. Ludzie będą zmuszeni trochę inaczej funkcjonować. "Słoikami" z dnia na dzień - jak się popularnie mówi - staną się ci, którzy z Mazowsza nawet codziennie dojeżdżają do pracy w Warszawie. Takich ludzi zacznie się traktować inaczej. Do tej pory takich problemów nie mieli. Już Pan ma pierwszy przykład.

- A inne?

- To decyzja ważna nie tylko w wymiarze Mazowsza, wpłynie też na życie mieszkańców ościennych województw. Gdy zmienia się nam sąsiad, nie jest to również obojętne dla naszego samopoczucia i zachowania. Podam przykład ze służby zdrowia. Był taki czas na Mazowszu, że środki na ochronę zdrowia nie były nawet w całości wykorzystane - a w ościennych województwach sytuacja była dużo gorsza. Od ręki więc w przygranicznych mazowieckich powiatach załatwiano pacjentów, jak się tylko zgłaszali. Przyjeżdżali więc chętnie, skoro u siebie, w innych województwach słyszeli czasem, że muszą nawet i rok poczekać. Trudno się dziwić.

- Tłumaczy Pan rzecz chyba oczywistą, że zmiana administracyjna wpłynie na codzienne życie mieszkańców?

- Dlatego takich decyzji nie powinno się podejmować na podstawie pojedynczych przekonań. W ten sposób nie dokonuje się zmian w systemie prawnym. Znacząca korekta w podziale administracyjnym powinna też wynikać z szerszej strategii administracji publicznej, sprecyzowania celów, które chce się osiągnąć. 

- Ma Pan jakieś obawy?

- Mam nadzieję, że nie jest to pierwszy element osłabienia księstw miejskich, pamiętamy, jak takie sformułowanie padło swego czasu z ust jednego z ministrów. Dwa miesiące temu na komisji finansów mówiono o efektach podziału statystycznego, ale nie poznaliśmy do tej pory związanych z tym danych, całej niezbędnej tu matematyki, jeśli tak można powiedzieć. Twarde analizy są niezbędne ale nie tylko one. Warto wiedzieć, do czego się zmierza, gdy wprowadza się zmiany, co chcemy zrobić, dopiero za celem strategicznym ściśle określonym mogą iść punktowe działania. Ale to wciąż nie wszystko. Trzeba pytać samych zainteresowanych.   

Rozmawiał Łukasz Perzyna

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do