
Ostatnia przed wakacjami sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu rozpoczęła się – pomijając ustalenie porządku obrad – od debaty na temat… decyzji Sądu Najwyższego USA w sprawie ochrony życia dzieci nienarodzonych. Decyzje amerykańskich sądów - w tym tego najważniejszego w Stanach Zjednoczonych Ameryki - nie leżą w kompetencjach UE, ale widać to dla drugiego co do wielkości – po chińskim – parlamentu świata nie stanowi przeszkód.
Wyraźna większość mówców na debacie o „brzydkim” SN w USA potępiała amerykański werdykt w czambuł. Dzieje się to w momencie, gdy jak nigdy potrzeba bliskiej współpracy transatlantyckiej, ścisłej kooperacji USA i UE – w obliczu agresji Rosji w Europie Wschodniej. Tymczasem urządza się nie tylko proaborcyjne spektakle, ale też gra na często spotykanej w Europie Zachodniej antyamerykańskiej nucie.
Zaraz po tej debacie odbyła się kolejna, tym razem o imigrantach, którzy mają ginąć na granicy Maroka i Hiszpanii. I nagle okazało się, że dla bardzo wielu europarlamentarzystów nieważne jest życie nienarodzonych dzieciaków, które nawet nie mogą się bronić – za to ważne jest życie imigrantów spoza Europy. Dokonali wyboru. Jedni godni fali hejtu wobec tych, którzy ich bronią - drudzy traktowani z szacunkiem i z chęcią pomocy. Jakież to wymowne! Tak, jakby nie można było upominać się o jednych i drugich...
Nie można było bardziej spektakularnie pokazać, że nienarodzone dzieci są dla Parlamentu Europejskiego wielokroć mniej ważne niż przybysze spoza Europy. Smutne, ale prawdziwe.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie