
Śpijcie spokojnie, Iwanie Iwanowiczu, poparcie dla Władimira Władimirowicza nie wpłynie na wasze interesy w Polsce - zdają się mówić premier Mateusz Morawiecki z zastępcą Jarosławem Kaczyńskim (jeśli ktoś zapomniał: odpowiadającym za bezpieczeństwo kraju). Całkiem zabawne by to było, gdyby nie dawne interesy samego Morawieckiego z udziałem rosyjskich firm i kontakty byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza opisane w książkach Tomasza Piątka. Na zawarte tam zarzuty władza rzeczowo nie odpowiedziała. To nie tylko jej problem zresztą. Także rodzony brat Krzysztofa Bosaka, lidera Konfederacji jeśli trzeba użyczającej głosów PiS-owi, Marek Bosak majątku dorobił się jako dyrektor w założonej przez kapitał rosyjski firmie pożyczkowej "Vivus", gdzie głównym udziałowcem stał się Oleg Wiktorowicz Bojko. Jeśli gdzieś proputinowskim oligarchom stać się może krzywda, to nie za obecnych rządów nad Wisłą i Odrą.
To nawet nie sposób na to, jak działać, żeby nic nie zrobić - co podejrzewa prostoduszna opozycja. Propozycja PiS okaże się przeciwskuteczna. Nikt nie skonfiskuje majątków oligarchom rosyjskim w Polsce, bo zdążą je skutecznie poprzepisywać na osoby trzecie, jeśli akcja przeciw ich własności dokona się w trybie zmiany Konstytucji, jak chcą rząd i sejmowa większość. Pierwsze czytanie modyfikacji ustawy zasadniczej zacząć można dopiero po 30 dniach od złożenia propozycji zmian. Potem potrzeba co najmniej kolejnych 60 dni, żeby to uchwalić. I to w najszybszym wariancie przebiegu prac. Na hasło: pisowskie zmiany w Konstytucji, odzew brzmi w tym wypadku: czerwiec 2022 r. lub nawet później.
Żółw to porsche na tle takiej legislacji. A wspomniany już Iwan Iwanowicz na pewno tego czasu nie zmarnuje, zdąży poprzepisywać wszystko, czym w Polsce dysponuje, na osoby trzecie lecz pewne.
Zaczęło się od zaproszenia do Kancelarii Premiera liderów partii opozycyjnych (w tym dawno tam nie widzianego Donalda Tuska) na spotkanie "w sprawie Ukrainy". Gdy już trwało, rzecznik rządu Piotr Mueller, zarazem poseł PiS powiadomił, że dotyczy propozycji zmian konstytucyjnych, jakie ekipa Morawieckiego i Kaczyńskiego zamierza przeforsować w związku z wojną w sąsiednim kraju.
I tylko szczegóły... nie sprostały powadze chwili ani nawet argumentacji.
Uczestnik poniedziałkowego spotkania Szymon Hołownia (trzeci w wyborach prezydenckich sprzed dwóch lat) nie potwierdza jasno, czy intencją zmian podejmowanych przez PiS wydaje mu się chronienie kogokolwiek - ale nie ukrywa, że wiele szczegółów wzbudza jego spore podejrzenia. Zapowiadający zmiany konstytucyjne, co mają pozwolić na konfiskatę majątków proputinowskiej oligarchii w Polsce, premier Mateusz Morawiecki oznajmił w trakcie rozmowy, że rzecz dotyczy... jednego tylko oligarchy. W dodatku jego nazwiska nie wymienił. Rzecz dziwna albo wręcz zdumiewająca - szef rządu kategorycznie zastrzegł, że zmiana Konstytucji pozwalająca na rzeczoną konfiskatę ma... nie dotyczyć obywateli polskich, lecz wyłącznie legitymującej się dokumentami państw obcych. Czyli jakby szło bardziej o to, żeby kogoś na przyszłość także chronić, a nie teraz za współpracę z Władimirem Putinem ukarać.
Niedawno wybuchła wielka afera związana z publikacją na łamach propisowskiego tygodnika "Sieci" obficie korzystającego ze wsparcia spółek Skarbu Państwa w postaci płątnych ogłoszeń i reklam - wywiadu z ambasadorem Rosji w Polsce Siergiejem Andriejewem. Liczy aż jedenaście stron i prezentuje kremlowską wersję konfliktu z Ukrainą, w punktach sprzedaży ukazał się akurat wówczas, gdy rosyjskie czołgi ruszyły na Kijów i Charków, a rakiety spadać zaczęły na ukraińskie osiedla mieszkaniowe. Gdyby następcy PiS u steru władzy zamierzali prześwietlić wszelkie okoliczności skandalicznej publikacji, to nawet jeśli propagowana przez PiS nowelizacja Konstytucji weszłaby w życie - nic wydawcy "Sieci" nie zrobią. Udziałowcy wydającej tygodnik, co lansuje ambasadora Andriejewa, spółki "Fratria" legitymują się bowiem polskim obywatelstwem.
Rodzi to uzasadnione obawy, że tyle samo warte są pozostałe propozycje zmian konstytucyjnych, lansowane przez PiS jak zgoda na wyłączenie wydatków na obronę ze sposobu liczenia dopuszczalnego przez ustawę zasadniczą deficytu budżetowego (dług publiczny nie powinien przekroczyć wedle obecnych zapisów trzech piątych rocznego produktu krajowego brutto). Na razie nawet przewodniczący klubu parlamentarnego PiS i zarazem wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przyznaje, że jego formacja rozważa zarazem "plan B": załatwienia wspomnianych zmian ustawami. Zdaje się, że to właśnie rządzącym pozostanie, skoro opozycja na razie powtarza wykładnię Koalicji Obywatelskiej, że nie rozmawia się o zmianach Konstytucji z tym, kto ją łamie (pisowska większość wciąż nie naprawiła ustaw sądowych w kwestii Izby Dyscyplinarnej, której likwidacji domaga się Unia Europejska ani wycofania sędziów powołanych przez "reżimową" Krajową Radę Sądownictwa).
Kraje zachodnie zamrażają majątki wspierających Putina oligarchów nawet w trybie rozporządzeńpoli, nie biorąc się wcale do zmiany ustaw zasadniczych. Ich konfiskatę zamierzają też w podobny sposób przeprowadzić. Celnicy francuscy i niemieccy zajmują jachty bonzów znad "Moskwa-Rieki" i Wołgi. We Francji powołano już nawet wyspecjalizowaną strukturę, która tropi ślady aktywów proputinowskich finansistów w działających nad Sekwaną i Loarą spółkach i dane przekazuje organom rządowym. Przy czym standardy chroniące prawo własności pozostają tam nieporównywalne z polskimi.
Zmiana Konstytucji wymaga dwóch trzecich głosów w Sejmie oraz większości w Senacie. Sam PiS... nie ma ani jednego ani drugiego. Czyli jednak: jak robić, żeby nic nie zrobić. I tylko podejrzenia pozostaną.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie