ZTM kontra telefonia cyfrowa

Do tragicznych bzdur w przewozowym regulaminie, który świętuje chyba swoje lepsze lata zakazując ulicznym grajkom prezentowania swojej sztuki w komunikacji miejskiej, dołączy być może jeszcze jeden kultowy zakaz – rozmów przez komórki i słuchania muzyki z multimediów podręcznych.

Czy w końcu dotrze do radosnych decydentów od miejskiej przestrzeni, że wprowadzanie tego typu zakazów nic nie zmieni na lepsze? Przykładem może być sławetny kodeks dobrych praktyk dla klubokawiarni, który opracowało Miasto. Już teraz widać, że kompletnie nie zmienił on nic, bo tam, gdzie było głośno, brudno i nieprzyjaźnie dla mieszkańców i przypadkowych przechodniów, wszystko pozostało bez zmian.

Poza tym niejeden z nas ma dosyć gadającej przez komórkę w tramwaju nastolatki, opowiadającej pikantne szczegóły z ostatniej imprezy, ale wszyscy wiedzą, że dużo gorsze są dwie nastolatki, które w tym tramwaju siedzą i wałkują ten sam temat na trasie z Żoliborza na Ursynów, bez końca. I to nigdy nie będzie zakazane!

Bo to tak, jakby zakazać istnienia nastolatków. A ponieważ jest to stadium przejściowe pomiędzy okresem pasożytniczym a dorosłym osobnikiem produkcyjnym, usuwając to drażniące stadium, pozbylibyśmy się w niedługim czasie całej populacji.

Jeszcze inaczej jest w przypadku 80-letniej babci, której komórka przeraźliwie dzwoni w autobusie, a babcia nie wie, że to właśnie dzwoni jej komórka, że w ogóle ją ma, a jak już sobie przypomni, że to może być jej telefon, to zapomni, jak się go odbiera. Tutaj mamy do czynienia ze stadium ostatecznym, będącym pod całkowitą ochroną, które nawet już za przejazdy nie płaci i w związku z tym, jak mają obowiązywać go jakieś idiotyczne zakazy, poza zakazem stania w komunikacji miejskiej?

Powodzenia życzę radosnym twórcom miejskiego prawa, bo z tego widać, że regulamin ZTM będzie niedługo lepszy pod względem zakazów od hallachy.