
Rafał Trzaskowski zaczął kampanię ostatni, ale z dynamiką obcą konkurentom, w tym urzędującemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Nawet trochę go przypomina - ale nie obecnego Adriana z serialu, tylko niespodziewanego zwycięzcę sprzed pięciu lat. Jeśli jednak ma wygrać musi udowodnić, że ma prawo przedstawiać się jako kandydat polskich samorządowców, co już czyni. I odpowiedzieć na parę pytań dotyczących Warszawy, którą w razie zwycięstwa zostawi na pastwę komisarza z PiS. Chyba, że nie o wygraną mu chodzi tylko o zablokowanie konkurentów, którzy po wejściu do drugiej tury nawet w wypadku przegranej zaszkodziliby przywództwu Platformy Obywatelskiej "na opozycji" jak niepoprawnie ale powszechnie mawiają politycy. Więcej o kampanii Trzaskowskiego w poniższym tekście
Do niedawna sytuacja wydawała się klarowna: kto wejdzie do drugiej tury z Dudą, czy Szymon Hołownia czy Władysław Kosiniak-Kamysz - zyska historyczną szansę na zatrzymanie serii zwycięstw PiS. Potwierdzały to sondaże. Wejście do gry Trzaskowskiego w miejsce Kidawy-Błońskiej zmieniło tę optykę. Wcale nie na korzyść. Prezydent zyskał wprawdzie silnego rywala, ale z symulacji wynika,, że o ile Trzaskowski stał się szybko faworytem, jeśli chodzi o wejście do drugiej tury - to w niej już wybory przegra. Szanse ma mniejsze niż Hołownia czy lider PSL. Ale to za jego sprawą żaden z nich do niej nie wejdzie. Nieufni rzec mogą, że taki jest plan Platformy Obywatelskiej. To co najlepsze dla partii niekoniecznie bowiem bywa dobre dla kraju. Po nas choćby potop - myślą skrycie partyjni politycy. W czarnym scenariuszu Trzaskowski wystąpi w roli zarezerwowanej w przysłowiu ludowym dla psa ogrodnika: sam nie zje a drugiemu nie da. Przepraszam za nieeleganckie porównanie, ale przysłowia mądrością narodu.
Żeby udowodnić, że tak nie jest, przedstawiający się jako kandydat polskiej samorządności Trzaskowski musi udowodnić, że jest nim naprawdę, a nie tylko kolejnym po Małgorzacie Kidawie-Błońskiej partyjnym nominatem PO. Skoro tak chętnie fotografuje się z samorządowcami, niech pokaże że ich problemy leżą mu na sercu, chociaż - jeśli chce wygrać - musi liczyć się z odejściem z Warszawy. Niech więc powie publicznie jak widzi jej przyszłość. Niech zaprzeczy, że kandydatką PO na prezydenta stolicy będzie wtedy... Kidawa-Błońska co niefortunnie przywodzi na myśl ustawkę z Rosji, gdzie Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew w pewnym okresie wymieniali się stanowiskami. A przecież Platforma nie bez racji i argumentów utrzymuje, że to PiS nie ona kieruje się w stronę rosyjskiego modelu demokracji sterowanej czy kierowanej. Czyli żadnej demokracji. Bo demokracja to władza ludu nie partyjnych selekcjonerów. Zaś samorząd - zgodnie z obowiązującą Konstytucją - tworzą nie radni tylko wszyscy obywatele z danej miejscowości.
Wolno Trzaskowskiemu uwieczniać się na fotografiach z samorządowcami bo jako urzędujący prezydent stolicy pozostaje jednym z nich. Niech to jednak nie będzie pusty gest. Ustawka taka.
Jakoś tak się składa, że nie Warszawa okazuje się symbolem samorządowego sukcesu. Prędzej Nowa Sól gdzie rządził przez lata Wadim Tyszkiewicz, wspierający teraz jako senator Hołownię. Szybciej na exemplum tego, co sprawna władza lokalna potrafi, nadaje się dynamicznie zarządzany Piastów gdzie burmistrzem jest Grzegorz Szuplewski. Bardziej Wrocław i Dolny Śląsk gdzie bezpartyjni samorządowcy znaleźli się w sejmikowej koalicji.
Truizmem pozostaje stwierdzenie, że przez dwa lata w stolicy Trzaskowski nie rozwiązał jej palących problemów: nie zbudował parkingów zintegrowanych z komunikacją miejską, chociaż gotowy projekt przygotowała Mazowiecka Wspólnota Samorządowa. Nie pogonił nawet w czasach pandemii z centrum panoszących się lumpów - potencjalnego rozsadnika zarazy. Nic nie zrobił z planami zagospodarowania przestrzennego, których wciąż brakuje, co grozi, że z każdym rokiem stolica stawać się będzie coraz szpetniejsza za sprawą deweloperskiej samowoli. Przecież już po zmianie ustrojowej wyburzano cenne architektonicznie budynki (Supersam czy Sezam) zastępując je kilkunastopiętrowymi potworami o wdzięku tureckich toalet. Jeden z tych koszmarów wdarł się nawet w panoramę Belwederu oglądaną z Łazienek.
Trzaskowski nie skorzystał z programów napisanych dla Warszawy przez ekspertów, którzy w wyborach nie startowali - jak ekonomista i przedsiębiorca Dariusz Grabowski.
Dwa lata to dużo. Nie stał się przez ten czas Trzaskowski ani odpowiednikiem Sokrata Starynkiewicza dla Warszawy ani Józefa Dietla dla Krakowa. Bohatera Stefana Starzyńskiego zostawmy. To nie ta liga. Rafał Trzaskowski nie był tu najgorszym prezydentem, ale raczej zarządzał i administrował bez wielkiej wizji.
Zgodnie z praktyką stosowną dla każdego urzędnika przed odejściem zobowiązany będzie wypełnić obiegówkę. Dosłownie i w przenośni. Chyba, że z góry zakłada, iż w kampanii sobie pokrzyczy przez wielką tubę jak ze schodów PKW utrudni życie konkurentom po czym wróci za biurko w ratuszu. Trudno jednak z góry zakładać złą wolę kandydata Trzaskowskiego.
Jak ma teraz nadrobić stracony czas? Recepta wydaje się oczywista. Skoro szans w samorządzie warszawskim nie wykorzystał musi teraz publicznie stawiać postulaty polskiej samorządności. Nie dla promocji i reklamy lecz rozwiązania palących problemów.
Skoro skupia na sobie powszechną uwagę NIECH PUBLICZNIE MÓWI O BRAKU ŚRODKÓW NA KONIECZNE W ZWIĄZKU Z PANDEMIĄ ZADANIA i PODJAZDOWEJ WOJNIE JAKĄ CENTRALNA WŁADZA PROWADZI Z LOKALNĄ DEMOKRACJĄ. Niech pokaże jak w roli głowy państwa zamierza ułatwiać pracę samorządom a tym samym życie mieszkańcom. Nie wystarczy grzać się w blasku samorządowego sukcesu na który zapracowali...inni.
Łukasz Perzyna - o kampanii Trzaskowskiego.
Fot. Wikipedia
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ł.Perzyna, to PiS-uarowy cwel, co nie znaczy, że mam dobre zdanie o PO, absolutnie nie. PiS i PO, to jedno wielkie zło.