
Ostatnio na Muranowie doszło do niebezpiecznego zdarzenia, które na szczęście okazało się mniej groźne, niż na to wyglądało.
Na początku tego tygodnia, w ubiegły poniedziałek - 21 października - około godziny 17.00 na Muranowie w Warszawie doszło do zdarzenia, które początkowo wyglądało niezwykle groźnie. Na szczęście szybko okazało się, że łatwo można je "zakończyć", ale od początku.
Przy ulicy Anielewicza, na wysokości numeru 28, strażniczki miejskie m.st. Warszawy zauważyły, że gwałtowny pożar wybuchł w jednej z altan śmietnikowych. Z wnętrza słychać było głośne wystrzały, a słup dymu wydobywający się zza budynku przyciągał uwagę zarówno funkcjonariuszek, jak i zaniepokojonych okolicznych mieszkanek i mieszkańców.
Strażniczki, widząc wysoki na kilka metrów płomień, od razu zadzwoniły po straż pożarną. W międzyczasie samodzielnie zajęły się one zabezpieczaniem obszaru tak, by do ognia nie zbliżyły się osoby postronne. "Mieszkańcy zachowywali się dość niefrasobliwie, dlatego funkcjonariuszki musiały się rozdzielić" - napisano w komunikacie, co wywołuje dość mieszane odczucia, ponieważ nie do końca wiadomo, co dokładnie to oznacza...
W ciągu zaledwie 5 minut udało się także udrożnić dojazd dla straży pożarnej. Strażacy ugasili pożar około 17:20. Nikt nie ucierpiał. O całym zdarzeniu powiadomiono też administratora spalonej wiaty.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie