
Z prof. dr. hab. Wiesławem Wysockim, historykiem, prezesem Instytutu Józefa Piłsudskiego rozmawia Łukasz Perzyna
- Sprawcza rola Piłsudskiego w zwycięstwie 1920 r. nad bolszewikami pozostaje powszechnie znana. Objawił się przy tej okazji jego geniusz polityczny ale też - co mogło zaskakiwać - talent wojskowy, bo dawni konspiratorzy zwykle nie stawali się wybitnymi dowódcami regularnych armii?
- Tak się rzeczywiście stało, chociaż odmawiano mu zdolności wojskowych, a nawet nazywano dyletantem w tej dziedzinie. Okazał się jednak wybitnym samoukiem. Starannie analizował przebieg Powstania Styczniowego, bitwa po bitwie, potyczka po potyczce. Nawet japońskich generałów zadziwiał znajomością przebiegu wojny rosyjsko-japońskiej. Wyciągnął wnioski z wojny później nazwanej pierwszą światową, chociaż sposób działania na frontach pozostawał odmienny: w latach 1914-18 na froncie zachodnim dominowała wojna pozycyjna, na wschodnim zaś - manewrowa i taki też charakter miała walka z bolszewikami w 1920 r. Piłsudski uczył się błyskawicznie. Założona przez niego Polska Organizacja Wojskowa również z jego inicjatywy współtworzyła armię wielkopolską, przygotowała powstania śląskie i sejneńskie.
- Czyli jak rozumiem Pana zdaniem opinia o tak ogromnej roli Piłsudskiego, że bez niego niepodległości by nie było, nie jest przesadzona?
- Niedawno Muzeum Niepodległości przygotowało serię wydawnictw o jej współtwórcach i poprosiło mnie o materiał, właśnie Piłsudskiego dotyczący. Odpowiedziałem, że nie jest on tylko jednym ze współtwórców - ale twórcą polskiej niepodległości. Zastrzeżenie moje uwzględniono. Postać Naczelnika Państwa dominuje nad całym procesem odzyskiwania przez Polaków ich państwa. Władzę dyktatorską Józef Piłsudski otrzymał jako tymczasowy naczelnik państwa, ale szybko doprowadził do demokratycznych wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1919 roku, czyli dobrowolnie i świadomie tę władzę ograniczył. Zwołał Sejm, który przejął znaczną część jego kompetencji. Szybko przestał być dyktatorem.
- Zwołał Sejm, kiedy polska państwowość jeszcze nie okrzepła?
- Wtedy mówiono, że Polska podobna jest do Łaski Bożej. Bo obie są bez granic...
- O te granice właśnie przyszło walczyć, ale w 1920 r. stawką stało się już samo istnienie świeżego państwa?
- Piłsudski okazał się postacią dominującą w procesie odzyskania niepodległości i budowy państwa, paradoks sprawił jednak, że nie udało mu się to, co sam uznawał za najważniejsze.
- Dość zagadkowo to brzmi?
- Nie zbudowano silnej Polski sfederowanej czy w porozumieniu z sąsiadami, o której Piłsudski marzył, bo tylko taka postać państwa zabezpieczała je skutecznie przed wrogami. Już po sukcesie Polski w wojnie 1920 r. i sankcjonującym go Traktacie Ryskim spytano Piłsudskiego, czy Polska jest niepodległa. Zaprzeczył wtedy: Polska nie może być silna między silnymi Niemcami a silną Rosją. Miał świadomość zagrożenia. Zaś jego roli dla budowy trwałych instytucji państwowych po prostu nie da się przecenić. Wiele razy czy to w NIK czy w instytutach naukowych czy wojskowych instytucjach natknąć się można na tablice, upamiętniające fakt, że to Józef Piłsudski podpisał powołujący je dekret. Budował państwo od podstaw.
- I obronił je w 1920 r.
- To było polskie być albo nie być. Dotknęło nas zagrożenie większe niż kiedykolwiek w historii. W tej sytuacji Józef Piłsudski podjął ryzykowny plan. Przeciwnicy sugerowali, że po prostu uciekł z Warszawy - a on udał się do wojska. Zelektryzował je, jeśli tak można powiedzieć. Znad Wieprza zaatakowały wojska, które wykazały się nadzwyczajnym wysiłkiem, a ten manewr okazał się rozstrzygający. Piechota robiła 45 kilometrów dziennie.
- Przyznam się, że niewiele mi to mówi...
- Tyle, że to była norma przewidziana, ale... dla kawalerii. Nie dla piechoty. Ale Piłsudski wtedy nie tylko mobilizował. Musiał zgrać działania wojsk. Na północy miał Władysława Sikorskiego, który właściwie powinien stanąć przed sądem wojskowym za to, że wbrew rozkazom oddał bolszewikom Brześć. Zanim udał się manewr znad Wieprza - trzeba było utrzymać przedmoście warszawskie. Wtedy właśnie Piłsudski zostawił premierowi Wincentemu Witosowi list z rezygnacją.
- Zagrał va banque?
- Wiedział, że w wojnie jest element hazardu. Sam ryzykował. Piłsudski szedł w linii za
żołnierzami, chociaż mu to odradzano, żeby się nie narażał. A za nim adiutant z walizeczką odznaczeń. Rozdawał Piłsudski Krzyże Walecznych. To, że wódz jest z żołnierzami, ich z kolei mobilizowało, żeby pokazać się z jak najlepszej strony.
- Za sprawą działań Piłsudskiego nastąpiła w sierpniu 1920 roku nagła zmiana sytuacji. Do czego ją porównać, do Bitwy nad Marną, która ocaliła Francję przed Niemcami w I wojnie światowej?
- Cud Marny był podobnym zdarzeniem. Niemcy znajdowali się o 50 kilometrów od Paryża. Francuzi taksówkami dowozili żołnierzy na linię frontu, bo możliwości innego transportu dawno się wyczerpały. To inspiracja dla naszego Cudu nad Wisłą.
- Nie wystrzega się Pan tego określenia?
- Chociaż początkowo używano go ze względów politycznych do zdeprecjonowania roli Piłsudskiego - wbrew intencjom trafnie oddaje istotę sytuacji. Proporcje sił. Za bolszewikami szedł sukces wielu kolejno wygranych bitew i potyczek. Warszawa była w ich mniemaniu bogatym miastem, pełnym luksusów. Liczyli, że po jej zdobyciu będą hulać przez dwa dni.
- Jakąś determinację więc mieli. A obrońcy?
- Warto dotknąć strony religijnej jako przesłanki zwycięstwa. Wtedy modlono się w Warszawie, we Lwowie, w Krakowie, na Jasnej Górze, ale i w wiejskich kościołach parafialnych. Piłsudski powtarzał, że żołnierz potrzebuje sprzętu, umundurowania i wyposażenia, dobrego dowodzenia oczywiście również, ale i ducha do walki, żeby wiedział, o co się ma bić. Dlatego Piłsudski zwrócił się do kardynała Kakowskiego o dobrych kapelanów dla armii. Rozumienie wielu potrzeb ludzkich przyczyniło się do stworzenia fenomenu zwycięskiej armii. Utworzono też grupę korespondentów wojennych z udziałem wybitnych pisarzy. Wśród nich był Stefan Żeromski.
- W tej roli napisał słynne "Na probostwie w Wyszkowie", potem w latach 70. wydawane poza zasięgiem cenzury i po ponad pół wieku wciąż dodające ducha... Warto też zauważyć, że w Polsce w 1920 - inaczej niż we Francji w 1914 - nie było pacyfistów, bo wszyscy wiedzieli, że bolszewicy pacyfistów również... na miejscu rozstrzeliwują?
- Nastrój w społeczeństwie był wyjątkowy. Chłopcy ze wsi, których odrzuciły komisje poborowe, ze wstydu wracali chyłkiem, opłotkami, a ci, których do armii przyjęto - triumfalnie na wozach, fetowani przez swoich. W mieście zaś kobiety podchodziły do młodych mężczyzn siedzących w kawiarni po cywilnemu i białe róże im wręczały, a to był wtedy symbol braku odwagi.
- Witold Gombrowicz we "Wspomnieniach polskich" opisuje dziewczyny zaczepiające na ulicach chłopaków, co się szwendali po cywilnemu - pytaniem "a pan czemu nie w wojsku?"
- Rola kobiet była wtedy aktywna, same służyły w wojsku we wszystkich formacjach poza artylerią i lotnictwem.
- Symbolem zwycięstwa stało się pole pod Ossowem niedaleko Wołomina. Czy słusznie, skoro front rozciągał się wtedy od Lwowa po Toruń?
- Pole bitwy pod Ossowem ma wymiar symboliczny. Były cztery linie frontu na przedmościu warszawskim. I dwa przełamania tych linii. A przedmoście musiało wytrzymać do momentu uderzenia znad Wieprza. Miało ono nastąpić 17 sierpnia, ale Piłsudski je przyspieszył. Gdyby Tuchaczewski zawrócił spod Lwowa sytuacja okazałaby się mniej korzystna. 13 sierpnia 1920 r. czołówka wojsk bolszewickich podeszła do przedmościa warszawskiego. Wyłomu dokonała w Radzyminie. Gen. Józef Haller i Stanisław Latinik pogubili się wtedy. Haller zmieniał rozkazy podległych sobie dowódców nawet ich o tym nie informując. Interweniował gen. Lucjan Żeligowski, co poskutkowało ocaleniem przedmościa i uratowaniem sytuacji. Radzymin parokrotnie w trakcie walk przechodził z rąk do rąk. Ale Radzymin i Ossów to były lokalne starcia. Jednak Ossów stał się znakiem zwycięstwa. Tam odparto bolszewików po siedmiu ich atakach. Zachowała się upamiętniająca to tablica ze śladami kul, bo postrzelana przez żołnierzy sowieckich już w 1944 r. Trzeba pamiętać, że 14 sierpnia 1920 r. po serii bolszewickich zwycięstw, to my wygraliśmy pod Leśniakowizną i Ossowem. Pierwsze małe, bo taktyczne zwycięstwa, miały wówczas niezwykłe znaczenie chociaż to był bój o taktycznym wymiarze. Ale tam zginął ks. Ignacy Skorupka. Poświęcenie kapelana stało się symbolem, chociaż nie był jedynym księdzem, który zginął. Ks. Stanisław Rozumkiewicz kapelan Legii Akademickiej został odesłany na tyły z eszelonem rannym i rozsiekany przez Kozaków, gdy go dopadli. Ale to pogrzeb ks. Skorupki stał się wielką manifestacją patriotyczną. I podobnie jak Ossów i Radzymin symbolem bitwy warszawskiej, która odwróciła losy wojny. Dlatego właśnie Ossów stał się znakiem zwycięstwa. Faktem pozostaje, że tam odparto bolszewików. W 1920 roku mieliśmy ponad milionową armię, ale w pewnym momencie sytuacja stała się dramatyczna. Gen. Kazimierz Sosnkowski, zastępca Piłsudskiego, alarmował, że armia ma amunicję na dwa dni. Na szczęście 12 sierpnia na dworzec skierniewicki dotarły dostawy węgierskiej amunicji i broni. W innym bowiem wypadku pozostałyby kolby i bagnety. A proporcję sił znamy.
- Dlaczego w takim razie armia - już bez Piłsudskiego, bo nie żył od czterech lat - nie zdołała obronić kraju 19 lat później we wrześniu 1939 r?
- Potencjały Polski i Niemiec różniły się zasadniczo. Musieliśmy sami budować od podstaw gospodarkę w tym przemysł. Pożyczki francuskie co najwyżej w tym pomogły. System Centralnego Okręgu Przemysłowego miał być zamknięty w 1941 r. Informacje polskiego wywiadu były ścisłe, ale wojna została przyspieszona przez Hitlera. W przemysł niemiecki inwestowali Amerykanie i Anglicy. Niemcy współpracowali militarnie z ZSRR, tam mieli fabryki zbrojeniowe i poligony, na których ćwiczyli, czego zakazywał im Traktat Wersalski. Niektórzy historycy uznają, że mogliśmy się z Niemcami zmagać aż do wiosny - ale Polacy nie byli wtedy w stanie pokonać drugiego wroga. Armia była nowoczesna, a obrona kordonowa. Wiadomo, co by się działo, gdyby marsz. Edward Rydz-Śmigły odszedł na linię Wisły, co byłoby rozsądne z punktu widzenia wojskowego ale oznaczało oddanie Wielkopolski, Śląska i Pomorza. Hitler mógłby wtedy nowe Monachium państwom zachodnim zaproponować, żeby usankcjonować te zdobycze. Za Bugiem były już mniejszości narodowe. Nie oddamy ani guzika - to nie był frazes. Żołnierz miał bronić całości granic. Nie oddać ani piędzi ziemi polskiej. Marszałek Śmigły musiał bowiem uwzględnić podstawowe racje polityczne.
Artykuł ukazał się w 50 nr gazety Samorządność
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie