Psy na Mokotowie

Ostatnimi czasy głównie z mediów społecznościowych docierają do nas informacje o tym, że na Mokotowie psy są poważnie zagrożone. Jak to na mediach społecznościowych często bywa modne, jest sianie paniki przez osoby cierpiące na dolegliwości związane z głową i chcące za wszelką cenę zaistnieć na jakimś forum. Jednak kiedy pojawiły się informacje opublikowane przez kliniki weterynaryjne, doszedłem do wniosku, że coś może być na rzeczy. Tym bardziej że również niepokojące wieści zaczęły docierać z innych dzielnic Warszawy.

Na Saskiej Kępie ktoś w rejonie Kanału Wystawowego rozsypuje tłuczone szkło i jeden z psów poważnie zranił sobie łapę. Z kolei na Mokotowie ktoś z uporem maniaka stara się truć psy jakąś nieznaną trucizną, którą rozsypuje lub rozlewa na trawnikach. Postanowiłem zapoznać się ze stanem faktycznym i udać się na Mokotów uprzednio zerknąwszy na obowiązujące przepisy odnośnie do wyprowadzania psów na spacery. Stoi w nich jasno, że bezapelacyjnie na terenie Warszawy, jak i całego Mazowsza obowiązkiem posiadacza psa jest wyprowadzanie go na spacer na smyczy a koty, mają całkowity zakaz opuszczania domów. Takie rozporządzenie wydał Wojewoda Mazowiecki jakiś czas temu w związku z poważnym zagrożeniem, jaką jest wścieklizna.

Za nieprzestrzeganie tego zakazu grozi mandat w wysokości do pięciuset złotych. Po dojechaniu na Mokotów i wejściu na pierwsze z brzegu podwórko okazało się, że nikt nie przestrzega tego przepisu a psy, biegają samopas a do tego w miejscach przeznaczonych dla dzieci takich jak piaskownica. Dalej było już tylko gorzej i znalezienie psa prowadzonego na smyczy było raczej rzadkością. Być może gdyby właściciele psów wyprowadzali je na smyczy, stosując się do obowiązujących przepisów to do wielu przypadków zatruć, by nie doszło. Szukając winnego, zawsze należy zacząć od siebie czy aby wszystko zrobiliśmy, aby zapewnić bezpieczeństwo swojemu pupilowi.

Zdzisław Skisły fotograf znad Wisły poleca: