
Skład rządu po zmianach, na razie nieoficjalny, nie zwiastuje przełomu. Nie okazuje się nawet niespodzianką. W zrekonstruowanym gabinecie Mateusza Morawieckiego zabrakło wielkich postaci, nie kojarzonych wcześniej z PiS. Bezpartyjne autorytety raczej się do rządu nie garnęły.
Wejście w skład rady ministrów samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w roli wicepremiera nie stanowi wielkiego novum, skoro patronował Morawieckiemu od dawna, a wielu polityków jest zdania, że premier przetrwanie na stanowisku zawdzięcza... wyłącznie swojemu partyjnemu szefowi.
Z rozstrzygnięć last minute istotne wydaje się powołanie na ministra rolnictwa Grzegorza Pudy, który pozostawał twarzą ustawy o ochronie zwierząt, popularnie nazywanej piątką Kaczyńskiego, a przy tym niezmiernie kontrowersyjnej i dzielącej zarówno zaplecze jak elektorat PiS. Oponenci przestrzegają, że obniży ona na wsi popularność partii rządzącej, bo szkodzi hodowcom.
Autor innej karkołomnej operacji wygaszania górnictwa (plany przewidują zamknięcie do 2049 r. ostatniej z kopalń) Jacek Sasin pozostaje na stanowisku wicepremiera. Wraca na nie - kosztem Jadwigi Emilewicz - lider koalicyjnego Porozumienia Jarosław Gowin, ale teraz zyskuje resort bardziej prestiżowy: rozwoju i pracy, a nie jak przedtem nauki i szkolnictwa wyższego.
Tą ostatnią branżą oraz edukacją, ale tylko jako zwykły minister, zajmie się były wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, wcześniej krytycznie oceniający nepotyzm w samym PiS. Jak się wydaje, ma to zademonstrować otwartość Morawieckiego i samego Kaczyńskiego na odnowicielskie tendencje.
Kontaktem z samorządami zajmie się poseł Porozumienia Michał Cieślak. Absolwent krakowskiej akademii rolniczej, nie był dotychczas szeroko znany, zajmował się m.in. doradztwem.
Zbigniew Ziobro zachowuje Ministerstwo Sprawiedliwości ale w odróżnieniu od Gowina na wicepremiera już nie awansuje, chociaż kierowana przez niego Solidarna Polska podobnie jak Porozumienie pozostaje koalicjantem wewnętrznym PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy. Nierówność ta stanowi potencjalne zarzewie przyszłego konfliktu, ale Kaczyński uwielbia podobne dysproporcje.
Nie jest to z pewnością rząd na spokojne czasy. Wielu w nim fighterów od Ziobry po znanego ze stanowczych wypowiedzi w kwestiach światopoglądowych Przemysława Czarnka. Wiele drobniejszych decyzji może zaskakiwać, jak dołączenie do kompetencji dotychczasowego wicepremiera od kultury Piotra Glińskiego również sportu. Nie jest on zresztą w tej dziedzinie profanem, bo dał się poznać jako ceniony akademicki dżudoka. Trochę niespodziewanie pozostał w rządzie szef resortu finansów Tadeusz Kościński, bo wiele mówiono o szukaniu jego następcy i przejściu ministra do pracy w organizacji międzynarodowej.
Rząd - jeśli pominąć obsadę resortów gospodarczych - wydaje się po tych zmianach bardziej autorską konstrukcją Kaczyńskiego niż premiera Morawieckiego. Niewiele wyszło z szumnie zapowiadanej redukcji liczby resortów. Czy nowy kształt sprawdzi się w działaniu, pokażą już najbliższe tygodnie walki z COVID-19 i jego następstwami dla gospodarki oraz pomysły na funkcjonowanie w warunkach deficytu budżetowego przekraczającego 100 mld zł, niemal czterokrotnie wyższego od uznanej przed laty za dopuszczalną przez też pisowskiego premiera Kazimierza Marcinkiewicza 30-miliardowej "kotwicy".
Kluczowi ministrowie, tacy jak Mariusz Kamiński (MSW) czy Mariusz Błaszczak (MON), którzy nigdy Kaczyńskiego nie zawiedli, a z Morawieckim również dogadać się potrafili pozostają na stanowiskach, podobnie jak postaci powszechnie krytykowane, jak Marlena Maląg, której część kompetencji jednak odjęto: zajmie się dalej kwestiami rodziny, ale problematykę pracy przejmie powracający w roli wicepremiera Gowin.
Rekonstrukcja bardziej niż odnową tej ekipy okazała się figurą stylistyczną. Ale pogłębiające się wyzwania - od pandemii po sytuację za wschodnią granicą - zweryfikują możliwości tego rządu. Kaczyński wybrał Morawieckiemu drużynę bez gwiazd, co najwyżej wprowadzając na boisko paru graczy z ławki rezerwowych, a dla siebie wyznaczył rolę grającego trenera. Zapewne jednych to zmotywuje, innych będzie deprymować. Zmiany w rządzie nie tylko nie rozwiązały ale nawet nie złagodziły żadnego z narastających konfliktów, w jego codziennej działalności będą one powracać. Mniej istotne wydaje się, jak zniesie to obóz rządzący, bardziej jak odbije się to na sytuacji trawionego najmocniejszym od prawie czterech dekad kryzysem kraju.
Łukasz Perzyna
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie