Warszawa bez rowerów

Nie da się ukryć, że Warszawa ma coraz większy problem z rowerami. Z jednej strony warszawiacy są namawiani, aby korzystali jak najczęściej z tego środka lokomocji a z drugiej strony w zasadzie, prawie nic się nie robi, aby poprawić infrastrukturę rowerową. Wykonanie przy pomocy wiadra z farbą kilku tak zwanych kontr pasów dla rowerzystów nie rozwiązuje problemów a podstawowym problemem rowerzystów, jest prawie całkowity brak miejsc, gdzie mogą bezpiecznie pozostawiać rowery. To, co jest w postaci metalowych poręczy do przypinania rowerów to przysłowiowa kropla w morzu potrzeb.

Coraz częściej można spotkać na ulicach kartki z prośbą o nieprzypinanie rowerów do krat, ogrodzeń i innych balustrad oraz poręczy. Rowerzyści się do nich raczej nie stosują. Wystarczy wejść na losowo wybraną klatkę schodową w bloku mieszkalnym lub kamienicy, aby przekonać się, że rowery są przypinane do poręczy lub zostawione na korytarzach. Jest to niedopuszczalne, ponieważ są to ciągi ewakuacyjne dla mieszkańców w razie pożaru lub innej katastrofy. Deskorolki natomiast powodują podczas jazdy sporo hałasu, stąd też nie ma co się dziwić, że lokatorzy a co za tym idzie, nie życzą sobie, aby tego typu pojazdy poruszały się głównie nocą na osiedlach mieszkaniowych.

Podobny hałas czynią walizki ciągnięte na kółkach i zapewne niebawem dołączą do zakazów widocznych na osiedlach mieszkaniowych. Teren spółdzielni mieszkaniowej jest terenem prywatnym i w sumie zakaz poruszania się na rowerach nie powinien nikogo dziwić. Zobaczymy czy ktoś będzie respektował i egzekwował ten zakaz, ponieważ na terenie spółdzielni pod Biblioteką Publiczną znajdują się stojaki do pozostawiania rowerów. Jednak jak wiemy prowadzenie rowerów, to nie jest jeżdżenie na nim, a to w dalszym ciągu, jest dozwolone na terenie spółdzielni. Jak takie zakazy pojawią się też na innych osiedlach to rowerzyści, będą mieć poważny problem.

Zdzisław Skisły fotograf znad Wisły poleca: