Reklama

Kaczyński zmęczy niepokornych

24/02/2021 11:28

Jarosław Kaczyński podejmuje decyzje, ale nie takie, jakich domagają się od niego koalicjanci wewnętrzni: z funkcji wiceministra aktywów państwowych musiał odejść Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Z kolei zbuntowani przeciw Jarosławowi Gowinowi politycy Porozumienia, którym władze tej partii cofnęły rekomendacje do rządu wcale odwołani nie zostali.

Prezes PiS pokazuje, kto tu rządzi. Nic nie wskazuje na to, żeby zwykle lojalny wobec partyjnego szefa premier Mateusz Morawiecki zgłaszał w tej sprawie zdanie odrębne: odwołanie Kowalskiego jest mu na rękę, bo z przewodzącym Solidarnej Polsce ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro kontakty ma fatalne, ten ostatni bez porównania lepiej dogadywał się z jego poprzedniczką na stanowisku szefa rządu Beatą Szydło. Nie zerwał tej dobrej relacji gdy została eurodeputowaną. 

Kaczyński nie forsuje jednak ostrego tempa. To dowód, że pragnie zmiękczyć oponentów wewnętrznych w obozie Zjednoczonej Prawicy, trzymać ich w niepewności, zmęczyć i wprawiać w zdenerwowanie. Kolejne spotkania czy to w ściśle pisowskim gronie (jak w piątek) czy z koalicjantami wewnętrznymi (w poniedziałek) nie przynoszą żadnego widocznego rezultatu, nawet jeśli media sporo się po nich spodziewały - a może właśnie dlatego. Prezes rozmawia zarówno z Jarosławem Gowinem (w poniedziałek) jak z jego oponentem Adamem Bielanem (w piątek), który wcześniej ogłosił, że wobec braku wyborów w przewidzianym termienie to on przejmuje ster Porozumienia jako szef partyjnej konwencji: w odpowiedzi na tę deklarację lojalne wobec Gowina władze wykluczyły go z macierzystej formacji. Cofnięto rekomendacje dla tych członków rządu, którzy zasiadając w nim z poręki Porozumienia w wewnętrznym sporze opowiedzieli się za Bielanem. Pomimo to - niewątpliwie decyzją samego Kaczyńskiego - pozostali na stanowiskach: minister - członek Rady Ministrów do spraw kontaktów z samorządami Michał Cieślak a także wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Żalek oraz wiceminister aktywów państwowych Zbigniew Gryglas.  

Janusz Kowalski zapłacił stanowiskiem wiceministra za sprzeciw wobec polityki energetycznej rządu oraz zapowiedzi ratyfikacji pakietów pomocowych z Unii Europejskiej na czas kryzysu, które ziobryści uznają za kapitulanckie, bo sfunkcjonalizowane z przestrzeganiem przez Polskę jako kraj członkowski UE reguł praworządności. Wcześniej przystał na to jednak jeszcze latem sam Morawiecki, chociaż pod koniec ub. r. miała jeszcze miejsce cała opera mydlana z grożeniem reszcie Unii zawetowaniem budżetu wspólnoty przez premiera Polski oraz jego węgierskiego odpowiednika Viktora Orbana. To Kowalski rzucił wtedy hasło "veto albo śmierć", które okazało się głosem wołającego na puszczy. Powtarzał też, że polską suwerennością się nie handluje. 

Obu koalicjantom wewnętrznym Kaczyński pokazał miejsce w szeregu, a ich możliwości buntu... wydają się ściśle ograniczone. Kołysać łódką mogą, ale gdy się przewróci, utoną niezawodnie.  

Nieoficjalnie bowiem wiadomo, że kierownicy sejmowych jednostek otrzymali polecenie, żeby urlopy w tym roku planować tak, jakby wakacji parlamentarnych... w ogóle nie było. Jeśli nie oznacza to wyborów przed terminem to co najmniej poważne straszenie nimi, bo trudno uwierzyć, żeby sygnał, który poznałem jako dziennikarz, nie dotarł również do "koalicjantów wewnętrznych". Zaś prawda o tych ostatnich okazuje się brutalna. Zarówno Solidarna Polska jak Porozumienie to ugrupowania kanapowe, do skutecznego samodzielnego startu w wyborach raczej niezdolne. Partia Ziobry w ogóle nie ma zdolności koalicyjnej, stąd też zrodził się pomysł, żeby wystartowała osobno i po wyborach zawiązała koalicję z PiS. Tyle, że plan upadnie, jeśli do Sejmu SP się nie dostanie, a raz już mrzonki o samoistnej obecności na scenie politycznej wiele Ziobrę kosztowały. Z kolei Gowinem obecna opozycja chętnie posłużyłaby się do rozbicia pisowskiej większości, natomiast żadne z ugrupowań nie kwapi się do wspólnej z nim listy wyborczej. Dla obu więc wariantem optymalnym wydaje się: licytować wysoko, ale nie dać się ze Zjednoczonej Prawicy wyprosić. Dlatego panem sytuacji pozostaje Kaczyński, a strach klubów opozycyjnych przed nagłymi wyborami wydaje się równie silny jak lęki koalicjantów wewnętrznych. Wiele wskazuje więc na to, że czeka nas nie kończąca się opowieść o trzeszczącej ale nie mogącej się też rozpaść koalicji. Zaś zwykli wyborcy PiS nie wiedzą nawet, że nie jest to formacja jednorodna, bo ich to nie interesuje. To kolejne źródło pewności siebie, jaką wykazuje się dziś Kaczyński.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do