Morskie Oko na Mokotowie i jego tajemnice

Jest na Mokotowie kilka ulic, które swoją nazwą nawiązują do gór a w tym do Tatr, dość wspomnieć ulicę Górską czy Tatrzańską. Oczywiście jest też ulica Morskie Oko niedaleko od niej, znajduje się park z oczkiem wodnym o tej samej nazwie. Jest to najprawdopodobniej pozostałość po starej gliniance, czyli miejscu, gdzie wydobywano glinę, aby następnie wypalać z nie cegły, na które zawsze był spory popyt. W połowie dziewiętnastego wieku znajdowało się na tym terenie sporo cegielni, jak i miejsc, gdzie wydobywano glinę. Jednak jak wiemy miejskie legendy nie zawsze, nawiązują do prawdy a często od niej, znacznie odbiegają. Morskie Oko związane jest z dwoma takimi legendami, a jedna z nich mówi o zatopionych w jeziorku skarbach podczas Potopu Szwedzkiego. Według tej opowieści wśród najemnych żołnierzy walczących po stronie Króla Szwecji byli też mieszkańcy Podhala zwani potocznie góralami. Zatrzymali się w tej okolicy i jak to górale mają w zwyczaju, solidnie napili się gorzałki. Rankiem, kiedy się ocknęli, wydawało im się, że znajdują się w swoich rodzinnych stronach, czyli nad Morskim Okiem.

Jest też inna legenda związana z tym miejscem i według niej w dawnych czasach nas niebie pojawił się niezidentyfikowany obiekt i przelatując nad Piasecznem, wyciekło z niego paliwo, jakim był krzem, który zamienił się w piasek i stąd wzięła się nazwa tej podwarszawskiej miejscowości. Przeleciał jeszcze kawałek i wbił się w ziemię w miejscu, gdzie znajduje się stawik. Po katastrofie krater wypełnił się wodą. Znawcy tematu utrzymują, że zbiornik wodny ma podwójne dno i pod tym drugim znajduje się wrak statku kosmicznego obcych. Coś musi być na rzeczy, ponieważ są świadkowie, którzy wracając z imprez nad ranem, widzą dziwne istoty. Oczywiście jest to bzdura, ponieważ powszechnie wiadomo, że w tym miejscu rozbił się bezzałogowy kosmiczny dron i żadnych obcych w nim nie było.

Zdzisław Skisły fotograf znad Wisły poleca: