Reklama

Przedsiębiorca: dobrodziej państwa i jego wróg

Kolejne już użycie siły wobec protestujących przedsiębiorców pokazuje, jak władza zamierza traktować tych, którzy ją ze swoich podatków utrzymują   

Strajk przedsiębiorców, bo taka jest oficjalna nazwa protestu, nie polega na powstrzymaniu się od pracy – bo w czasach pandemii i tak w wielu branżach jest ono faktem. Pomysłowe akcje jak kawalkady samochodowe i demonstracje mają zwrócić uwagę opinii publicznej na sytuację najbardziej poszkodowanych: tych, co tworzą miejsca pracy. Władza chwali się, jak im pomaga, ale wobec protestujących używa siły.   

Przyszłość rodzącego się ruchu zależy od możliwości wyłonienia przez uczestników liderów poważniejszych niż egzotyczny kandydat na prezydenta Paweł Tanajno. Jeśli się pojawią – władza może znaleźć się w kłopocie. 

Policja znów użyła siły w sobotę na placu Zamkowym, wśród poszkodowanych znalazł się również senator Jacek Bury, który ujął się za szarpanym przez funkcjonariuszy uczestnikiem zgromadzenia, a marszałek Tomasz Grodzki sposób potraktowania go uznał za naruszenie immunitetu parlamentarzysty. Protestujących policja potraktowała gazem łzawiącym. To nie incydent Poprzednio siły wobec przedsiębiorców użyto już dwukrotnie – 7 i 8 maja. Przemocy fizycznej towarzyszy werbalna, obecna w dyskredytujących przekazach TVP Info i innych propisowskich mediów.      

Łatwo dojść, skąd bierze się agresja decydentów. Pracujący na swoim po raz pierwszy od początku transformacji ustrojowej ruszyli się na taka skalę. Determinacja protestujących ma związek z krzykliwą reklamą kolejnych wersji tarcz antykryzysowych, ogłaszanych przez rząd Mateusza Morawieckiego. Przedsiębiorcy jednak wskazują, że wyśrubowane kryteria pomocy, jaka się należy od państwa spełnia wyłącznie ten, kto… zupełnie jej nie potrzebuje. Uczestnicy strajku przedsiębiorców upominają się o przyszłość swoich firm i miejsc pracy, które w nich stworzyli. Rządowa propaganda zadziałała zapewne jak katalizator nastrojów: socjologowie, analizujący genezę sierpniowych strajków z 1980 r. za jedną z przyczyn ówczesnego zdecydowania robotników uznali wieczne powtarzanie przez środki masowego przekazu, że są oni klasą rządzącą i przodującą, co z jednej strony radykalizowało ich postawy wobec konfrontacji tych sloganów z całkiem odmienną codziennością, z drugiej zaś – sprawiło, że rzeczywiście występowali w imieniu całego społeczeństwa i mieli poczucie własnej misji. Z przedsiębiorcami dziś jest podobnie – bulwersuje ich rządowy przekaz o szerokiej pomocy nie mający oparcia w faktach ale też pozostają przekonani, że nikt ich nie zwolni z walki o przyszłość własną i pracowników. Charakterystyczne, że władza najbardziej troszczy się o banki – co nie zaskakuje, bo z ich sektora wywodzi się sam przemier – chociaż zwłaszcza te, które mają zagranicznych właścicieli zdążyły już wytransferować z Polski ogromne zyski. Bulwersuje też przedsiębiorców i klasę kreatywną fakt, że pomimo krańcowego kryzysu pełną parą działają nie dotknięte żadnymi restrykcjami, choć zamykano zakłady fryzjerskie i siłownie, firmy windykacyjne (szczególnie srożą się m.in. Armada czy VEX), nękające ludzi nie z własnej winy pozbawionych jakichkolwiek dochodów. Tymczasem w trakcie niedawnego briefingu poseł Dariusz Rosati, uśredniając prognozy różnych ośrodków przewidywał spadek produktu krajowego brutto w dwóch kolejnych kwartałach o 10 i 5 proc. Oznacza to nie tylko pierwszą od 1992 r. recesję, ale załamanie gorsze niż w latach 1980-83 i ostatnim okresie dawnego ustroju.    

Również w socjalizmie bunty społeczne wybuchały zwykle wtedy, gdy rozluźniano gorset ograniczeń – także teraz moment luzowania restrykcji wprowadzonych na czas pandemii sprzyja protestom. Socjologowie widzą w tym kolejną regułę.

Władza antagonizuje sobie kolejne grupy społeczne, przy czym część z nich nie może protestować pomimo trudnej sytuacji: lekarze, pielęgniarki czy ratownicy zajmują się bezpośrednio walką z epidemią, zdeterminowani przed rokiem w długim proteście nauczyciele nie ruszą do kolejnego, bo to niemożliwe z powodu zamknięcia szkół. Górnicy nie przyjadą do Warszawy, bo w śląskich kopalniach szaleje koronawirus, w niektórych odnotowano już po kilkadziesiąt zachorowań. Przedsiębiorcy zdobyli się na własną akcję, bo słyszą w przekazie propagandy rządowej z jakiej to pomocy korzystają i dostrzegają jedyną szansę zaalarmowania ogółu społeczeństwa, że jest inaczej. Jeśli ich protest okrzepnie, władza będzie miała problem, zwłaszcza jeśli z własnego grona wyłonią przywódców poważniejszych niż kandydat na prezydenta Paweł Tanajno.

Rządzący, co charakterystyczne, w swoim przekazie kładą nacisk na lekceważenie przez protestujących zakazu zgromadzeń w związku z pandemią, brak przestrzegania przez nich przepisów o noszeniu masek czy zachowaniu obowiązkowych odstępów – chociaż sama władza choćby przy okazji dziesiątej rocznicy katastrofy smoleńskiej na własny użytek te ograniczenia łamała. W niedawnej analizie napisanej dla PNP 24.PL porównywałem represjonowanie protestujących za brak masek i przepisowych odstępów do skazywania bohatera „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy za zaśmiecanie miasta zamiast za rozrzucanie ulotek. Pokazana w filmie sytuacja Maćka Tomczyka miała źródło w autentycznych zachowaniach władzy. Również i teraz  policyjna narracja nie zastąpi rozwiązania problemu. Zwłaszcza, że organizatorzy protestu dbają albo o korzystanie z pomysłowych albo dozwolonych jego form jak kawalkady samochodowe albo powołują się jak w sobotę na decyzję sądu apelacyjnego zezwalającą na przeprowadzenie akcji, która tym samym stała się legalna.    

Opozycyjni kandydaci na prezydenta od Szymona Hołowni po Krzysztofa Bosaka proponują zawieszenie poboru wszystkich podatków i danin na rzecz państwa przynajmniej na pół roku.

Władza oferuje tymczasem kolejne wersje tarczy, których szczegółowa analiza ma sens podobny co drobiazgowa egzegeza kolejnych reform gospodarczych inicjowanych w czasach socjalizmu. Niektórzy eksperci z amerykańskich i zachodnioeuropejskich instytutów kremlistycznych i sowietologicznych siedzieli nad ich programami tak długo, że ze zdziwieniem przyszło im stwierdzić, że to zbędne, bo ustrój, który je zrodził, właśnie upadł.

Symboliczne okazuje się to, że właśnie propaganda i przemoc są jedyną odpowiedzią na protesty przedsiębiorców akurat w trzy dekady od początku polskich reform, które swoją pracą wzmacniali i z własnych podatków sfinansowali, a także dokładnie w trzydziestą rocznicę pierwszych wolnych wyborów – do samorządu gminnego – którą świętowalibyśmy 27 maja, gdyby nie pandemia. 

Przedsiębiorców wychodzących na ulice nie interesują jednak symbole tylko konkrety. 

Łukasz Perzyna

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2020-05-28 19:54:20

    O co autorowi chodzi z tymi firmami windykacyjnymi? Zupełnie nie pasują do całości tekstu, zupełnie jakby na siłę je tu wepchał. Czyżby autor był windykowany przez te firmy za jakieś swoje zadłużenia?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do