Reklama

Z Michałem Szczerbą, posłem KO po jego powrocie z Białorusi rozmawia Łukasz Perzyna

- Świadkiem tych wyborów na Białorusi i późniejszych dramatycznych wydarzeń był Pan jako jedyny polski parlamentarzysta?

- Powiem więcej, wedle informacji, jakimi dysponuję, byłem tam jedynym parlamentarzystą z krajów Unii Europejskiej, jedynym też... spoza Białorusi.

- Co Pan tam zastał?

- Mój wyjazd miał na celu obserwację wyborów nie autoryzowaną przez władze. Ale oczywiście miałem okazję być świadkiem wydarzeń, które te wybory zapoczątkowały, w nocy z niedzieli na poniedziałek i z poniedziałku na wtorek. Spałem wtedy tylko od czwartej do siódmej. 

- Czy przebieg wydarzeń Pana zaskoczył?

- Na Białorusi byłem już z ramienia OBWE obserwatorem wyborów w 2012 r. Doświadczenie to uświadomiło mi, że tam od dawna demokratyczne wybory są fikcją. 

- W jakim sensie?

- W tym, że nie okazuje się ważne, na kogo głos się oddaje, tylko kto przygotowuje protokół komisji i jakie liczby tam wpisuje. A wpisuje z góry zaplanowaną liczbę głosów. 

- Ale jednak coś nowego się pojawiło?

- Te wybory okazały się szczególne. Przed nimi społeczeństwo białoruskie się policzyło. Na wielotysięcznych wiecach Swietłany Cichanouskiej. Spodziewając się fałszerstw - w samych komisjach policzyło się powtórnie. Wizualnie, poprzez zawieszenie białej wstążki na ręku. Znaku sprzeciwu wobec Aleksandra Łukaszenki i poparcia dla jego kontrkandydatki Swietłany Cichanouskiej. Momentem zwrotnym protestu obywatelskiego stało się ogłoszenie wyników exit polls przez Państwową Komisję Wyborczą, że 80 proc głosów padło jakoby na Łukaszenkę, drugi wynik to była wypełniona kratka oznaczająca sprzeciw wobec wszystkich kandydatów o dopiero trzeci - rezultat Cichanouskiej. 

- I dopiero wtedy zaczęło się na ulicy?

- To spowodowało bunt i wybuch złości, całkiem zrozumiały. Wszyscy wiedzieli bowiem, że wybory wygrała Cichanouska. Władza siłowo zareagowała na pokojowe protesty.

- W jakim stanie zostawiał Pan Białoruś gdy Pan z niej wyjeżdżał?

- Z 5 tys zatrzymanych w tym 3 tys w samym Mińsku. Z ponad 200 osobami w szpitalach, które odniosły urazy od pocisków gumowych, granatów hukowych, użycia armatek wodnych i gazu łzawiącego. 

- Dlaczego Białorusini tak masowo wzięli udział w protestach? 

- Władza odłączyła internet jeszcze w niedzielę w południe, w dniu głosowania. Poza jednym komunikatorem Telegram, któremu nie dała rady. Ludzie nie wytrzymywali w domach, bez internetu, nie wiedząc, co się dzieje. Dlatego spotkali się w nocy na ulicach.  Jednej nocy tylko w Mińsku odbyło się pięć spontanicznie zwołanych zgromadzeń. Obserwowałem festyn wolności.

- Jakie było najpopularniejsze jego hasło?

- Uchodi, czyli wynocha, pod adresem Łukaszenki. To słowo stało się najpopularniejszym okrzykiem. 

- Ale i władza pokazała co potrafi.

- Swoją kłamliwą twarz władza pokazała przy okazji potwierdzenia informacji o pierwszej ofierze śmiertelnej demonstracji ulicznych. Podano, że materiał wybuchowy w ręku jednego z protestujących wybuchł. Jakby chciał go użyć przeciw siłom porządku. Naprawdę zaś zginął kierowca autobusu, który widząc granat, rzucony przez siły rozpraszające zgromadzenie, próbował go odrzucić, żeby chronić manifestantów. I wtedy mu ten granat rzeczywiście w ręku wybuchł. Tam gdzie się to stało, mieszkańcy Mińska składają teraz kwiaty i zapalają znicze. Wrócił już internet, społeczeństwo zaraz pozna, jaka była skala agresji i przemocy. 

- A skala protestów?

- Protesty wybuchają w całym kraju. W Brześciu, Grodnie, Pińsku, Baranowiczach, Borysowie. To powoduje, że wyspecjalizowane w tłumieniu zamieszek jednostki milicyjne już... ich nie ogarniają. Dlatego dołączono do nich wojska ochrony pogranicza. Ale pogranicznicy w Brześciu odmówili pacyfikacji protestujących. We wtorek od 12 zaczęły się strajki. W Zakładach Elektromechanicznych załoga odmówiła pracy dopóki zatrzymani nie zostaną zwolnieni i nie przeprowadzi się uczciwych wyborów. Strajk zaczął się też w cukrowni w Żabince koło Brześcia oraz w fabryce margaryny w Mińsku. Zaś w środę w Mińsku, Homlu i Grodnie pojawiła się nowa forma protestu, dzienne i pokojowe przemarsze przez miasto. Sytuacja nie wypala się, tylko eskaluje. Protestujący głos - tej niedzieli im przez władzę ukradziony - teraz poświadczają sobie nawzajem i światu. Konieczna jest solidarność z nimi, nie tylko w sferze gestów, ale i realnych inicjatyw politycznych o charakterze międzynarodowym.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do