
Po tygodniu sporu PiS ogłosił porozumienie wewnętrzne, a wiele znamion wcześniejszego konfliktu okazało się wyłącznie teatralnym rekwizytem.
Liderzy zarówno PiS (Jarosław Kaczyński) jak Solidarnej Polski (Zbigniew Ziobro) oraz Porozumienia (Jarosław Gowin) nie wyczerpali oczywiście przez ten czas możliwości dalszego szkodzenia sobie nawzajem, ale też nie zarysowały się dla nich żadne alternatywne możliwości polityczne.
Twarda pisowska większość stopniała w międzyczasie nawet nie do 199 posłów tej partii, bo kilkunastu z nich nie zagłosowało za piątką Kaczyńskiego, podobnie jak ludzie Ziobry (byli przeciw) i Gowina (wstrzymali się). Oznacza to, że gdyby prezes PiS zechciał pozbyć się wszystkich nielojalnych - nawet głosy ewentualnie dokooptowanego do koalicji PSL - Kukiz'15 nie stworzyłyby nowej większości. Mniejsza o to, że ludowcy wcale się do tego rozwiązania nie palili: ich 30 posłów to za mało, nawet gdyby zostali przekonani obietnicą wycofania się z podziału Mazowsza (gdzie rządzi marszałek Adam Struzik) na dwa województwa i koalicji w większości sejmików. Innych możliwości - co rozstrzygające - nie mają też wewnętrzni oponenci Kaczyńskiego. W tym Sejmie raczej nie powstanie antypisowska większość (Lewica musiałaby w tym celu dogadać się z Konfederacją a Ziobro z Platformą), zaś badania opinii pokazują znikomą popularność tak Solidarnej Polski jak Porozumienia.
Jeden z polityków ocenił, że linę tak przeciągano, żeby jej nie zerwać.
Wejście Kaczyńskiego do rządu to kwestia ważna, ale nie stwarzająca wrażenia przełomu. Premierem już był, w latach 2006-7. Raczej wzmocni Mateusza Morawieckiego niż osłabi, także w kontekście sukcesji. I tak, z gabinetem jeszcze w partyjnej siedzibie na Nowogrodzkiej, wywierał na wszelkie decyzje rozstrzygający wpływ.
Dwóch kluczowych ministrów - zdrowia w trakcie pandemii i spraw zagranicznych w okresie napięcia na Białorusi - i tak wymieniono wcześniej.
Powrót do rządu Jarosława Gowina pozostaje istotny... głównie dla jego podwładnych. Zaś Ziobro pokazał jednak rzecz istotną: nie każdy, kto Kaczyńskiemu podpadnie traci natychmiast stanowisko. Z zapowiedzi Ryszarda Terleckiego, szefa klubu parlamentarnego PiS, że koalicja nie istnieje po głosowaniu w sprawie ustawy o ochronie zwierząt - po tygodniu nic nie pozostało.
Polacy żyli zresztą przez ten czas zupełnie czym innym: przejmowali się zagrożeniem pandemią, zwielokrotnionym przez alarmujące statystyki oraz jej następstwami dla własnych miejsc pracy i budżetów domowych. Politycy rządzący mogli zając się uśmierzeniem ich lęków. Tyle, że nawet nie spróbowali.
Łukasz Perzyna
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie