Delikatesy z dawnych lat

Okres przedświąteczny, a raczej około świąteczny jest takim trochę sezonem ogórkowym z tą przewagą nad okresem kanikuły, że zamiast dziennikarskich kaczek na portalach zamieszcza się wspomnienia z dawnych lat. Moje wspomnienia nie sięgają zbyt daleko w przeszłość nie mniej mam jakieś przebłyski pamięci i coś niecoś jeszcze pamiętam. Jednym z takich miłych wspomnień jest handel, który kiedyś funkcjonował znacznie lepiej niż teraz. Delikatesy, bo o nich będzie głównie mowa, funkcjonowały praktycznie na każdym osiedlu i nie trzeba było jeździć do galerii handlowych czy szukać stacji benzynowej, aby drogą kupna nabyć niezbędne produkty. Widoczne na zdjęciu Delikatesy znajdowały się na rogu głównych warszawskich ulic, a mianowicie Budowlanej i Piotra Wysockiego na Targówku. Było to miejsce znane wszystkim okolicznym mieszkańcom, ponieważ było czynne niczym szpital przez całą dobę w niedziele, jak i wszystkie święta. I co najciekawsze można było wszystko załatwić w jednym miejscu, pomimo że powierzchnia sklepu wynosiła kilkanaście metrów.

Jeśli komuś zabrakło kasy to na miejscu, mógł dostać niewielki kredyt na podstawowe zakupy takie jak wódka czy piwo. Ekspedientka miała specjalny zeszyt i każdy kredyt był tam zapisany i należało go zwrócić po ponownym odwiedzeniu sklepu. Nie muszę dodawać, że często te kilka złotych ratowało czyjeś życie. Czasami zdarzało się, że życia nie dało się już uratować i na miejscu można było załatwić wszystkie formalności związane z tym zdarzeniem. Delikatesy pod domem to był prawdziwy skarb. Niestety dobrych kilka lat temu razem ze zmianą nazwy ulicy Budowlanej na ulicę Matki Teresy z Kalkuty sklep został zamknięty. Niby jest tam dalej jakiś spożywczy przybytek z napojami poprawiającymi nastrój jednak zupełnie bez klimatu poprzedniego miejsca. Świat się zmienia i to, co było, raczej się już nie wróci. A szkoda.

Zdzisław Skisły fotograf znad Wisły poleca: