
Dramatyczne wydarzenia w Waszyngtonie wymykają się dotychczasowej ocenie prezydentury Donalda Trumpa, odbieranej często w kategoriach spektaklu. Ofiary śmiertelne zajść pokazują zacięty charakter konfliktu, jaki trawi najstarszą demokrację świata. Następca Trumpa, demokrata Joe Biden będzie musiał wziąć od uwagę skalę emocji, chociaż właśnie okazało się, że dysponuje większością w obu izbach amerykańskiego parlamentu. Zaostrzenie sytuacji oznacza dla niego raczej konieczność bezustannego mediowania i porzucenia projektów ideologicznych.
Waszyngton nie oglądał równie dramatycznego konfliktu wewnętrznego od czasów walki Afroamerykanów o pełnię praw obywatelskich w latach 60 i protestów przeciw wojnie wietnamskiej na przełomie lat 60 i 70 ubiegłego wieku. Również nowojorska tragedia Dwóch Wież World Trade Center, atak na waszyngtoński Pentagon i rozbicie porwanego samolotu na polach Pensylwanii we wrześniu 2001 r. stanowiły efekt napaści zewnętrznej na USA, a nie sporu w ramach samej demokracji amerykańskiej.
Tym razem Amerykanie przekonali się, że polityka nie pozostaje wyłącznie rodzajem show rozgrywanym w studiach telewizyjnych i w twitterowych wymianach zdań. Część obywateli najstarszej demokracji potraktowało bowiem wezwania Donalda Trumpa ze śmiertelną - to zapewne najwłaściwsze słowo - powagą. W skali liczącego 330 mln ludzi państwa liczba bojówkarzy okazuje się znikoma, ale skala przemocy - i tak porażająca. Słowa wygłaszane lekko przez ustępującego prezydenta powróciły w postaci fali skrajnych zachowań. Przyniosły ofiary w ludziach. Dla wszystkich polityków to ostrzeżenie, by lepiej wsłuchali się w to, co sami mówią. Trump nie był przecież dyktatorem, ale przez pełną kadencję demokratycznie wyłonionym i przysięgającym wierność Konstytucji prezydentem. Histeryczne zachowania światowego lidera nie potrafiącego pogodzić się z porażką wpłynęły na siłę starcia.
Szturm na Kapitol ma dwa wymiary: dosłowny i symboliczny. W tym pierwszym poradzili sobie funkcjonariusze policji i innych służb ochraniających gmach. W tym drugim - straty przyjdzie odrabiać długo. Amerykanie znieśli wiele wyrzeczeń związanych z pandemią, dodać do tego trzeba głębokie rozczarowanie własnym, najpotężniejszym w świecie państwem, nie potrafiącym postawić zarazie skutecznej tamy. Napięcie, związane z lękiem przez COVID-19 w oczywisty sposób przyczyniło się do radykalizacji nastrojów.
Zaś dla rządzących w Polsce - waszyngtońska tragedia stanowi oczywiste ostrzeżenie, żeby nie próbowali kombinować, kiedy im z kolei przyjdzie wybory przegrać. Raz już przecież mieliśmy do czynienia z rozgłaszaniem przez polityków opinii o masowych fałszerstwach - w głosowaniu do samorządu w 2014 r. - których niezależne sądy później nie potwierdziły. Polscy zwolennicy PiS zachowali się jednak wtedy mądrzej od zwolenników Trumpa w ostatnich dniach. Ale nie było pandemii, w nieubłagany sposób wyostrzającej emocje.
To, co zdarzyło się na amerykańskim Kapitolu musi też wpłynąć na tonowanie nastrojów przy okazji przyszłych demonstracji pod polskim Sejmem - dotyczy to zarówno tych, którzy ochraniają gmach parlamentu jak manifestantów, którzy tam przychodzą by wyrazić swoje niezadowolenie.
Zaś w samej Ameryce Joe Biden przekonał się, że nie wolno mu świętować, bo musi zaraz brać się do pracy. Nieważne, że dodatkowe wybory do Senatu w Georgii właśnie przyniosły zwycięstwo demokratom pieczętujące ich większość w obu kongresowych izbach.
Ułagodzenie niezadowolonych pozostaje obowiązkiem Bidena. Przyjdzie mu zapewne porzucić wiele wizjonerskich projektów na rzecz pomysłów ustaw, poprawiających codzienną jakość życia Amerykanów, na ile to możliwe w warunkach epidemii, która wciąż trwa. Zamiast planowanej zielonej rewolucji i obliczanych na dziesięciolecia ekologicznych zmian przyjdzie skupić się na dalszym doraźnym zwalczaniu zarazy. I przywróceniu również tym, którzy wyszli na ulice i szturmowali Kapitol poczucia, że pozostają obywatelami nie tylko najstarszej ale wciąż funkcjonującej demokracji, że nie jest ona abstrakcją, co nich nie zapomina. Jeśli zwycięski demokrata tego zaniedba - również przyjdzie mu zapewne żegnać się z urzędem w gorącym klimacie starć ulicznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie